Opolanin pobity w Danii przez pracodawcę
Radosław Nowicki publicznie zarzucił przedstawicielowi firmy JobServer okłamywanie podwładnych, za co ten połamał mu nos uderzeniem głowy. Zarówno JobServer, jak i wysyłająca do pracy w Danii firma opolska T&S, odmówiły opolaninowi pokrycia kosztów operacji i leczenia
Nowicki przez dwa miesiące pracował dla JobServer w duńskiej fabryce ryb. Przez ten czas, tak jak wielu innym pracownikom, nie przyznano mu numeru do celów ubezpieczenia społecznego (CPR), upoważniającego do bezpłatnej opieki lekarskiej, nie założono również konta bankowego. Nie dostał też karty pobytu, podatkowej i ubezpieczeniowej.
Gdy polscy pracownicy (w fabryce jest ich ok. 20) zażądali wyjaśnień, m.in. ile zarabiają na godzinę i kiedy zostaną im przyznane numery CPR oraz pozostałe dokumenty, zorganizowano im spotkanie z pracodawcą. - Chcieliśmy też porozmawiać o warunkach mieszkaniowych, nieadekwatnych do wysokości sumy odciąganej co miesiąc od wypłaty przez pośrednika. Kilka tygodni nie było prądu. Poza tym nie mamy lodówki ani pralki, więc 3,5 tysiąca koron ściąganych co miesiąc na mieszkanie to za dużo - mówi Nowicki.
Na spotkaniu pojawił się jako przedstawiciel JobServer Mariusz Topolski, opiekun i koordynator polskich pracowników, którego zadaniem było czuwanie nad ich bezpieczeństwem.
- Mówił ludziom, że wciąż nie wyrobiono dla nich numerów CPR. Kłamał! Tak samo zwodził mnie przez kilka tygodni, aż zmusiłem go, żeby zadzwonił do biura, i okazało się, że przyznano mi numer dawno temu - wyjaśnia. - Zirytowało mnie to, że Topolski manipuluje ludźmi i bezwstydnie ich oszukuje. Nie wytrzymałem i podważyłem jego słowa. Wtedy on podszedł i znienacka uderzył mnie z główki - relacjonuje Radosław.
Tydzień później przeszedł operację nastawiania komory w duńskiej klinice. Rehabilitacja trwała miesiąc, ale i tak już zawsze pozostaną ślady fizyczne po złamaniu. T&S, opolska firma pośrednicząca w załatwianiu pracy i duński pracodawca odmówili mu pomocy i pokrycia kosztów leczenia.
- Gdyby nie przypadkowo poznany Polak, Radek nie miałby szans na leczenie szpitalne - opowiada Agnieszka Mazur, narzeczona pobitego. - Nie wiedzieliśmy, do kogo zwrócić się o pomoc. Pracodawca odmawiał nawet zawiezienia go do szpitala czy udzielania jakiejkolwiek innej pomocy. Przypadkiem trafiliśmy na tłumacza Zdzisława Reznera, który nam pomógł. To dzięki niemu sprawą zajęła się policja i to on woził Radka do szpitala - opowiada Mazur.
Za każdą wizytę u lekarza Nowicki musiał płacić 300 koron (ok. 150 zł). - Nie dostałem gwarantowanej przez pośrednika karty ubezpieczeniowej, więc lekarz potraktował mnie jak zwykłego turystę - mówi poszkodowany.
Gijs van Gemert, szef JobServer, powiedział mu, że nie wypłaci żadnych pieniędzy w ramach odszkodowania i za okres chorobowy. - Ponadto podczas rehabilitacji zostałem wyrzucony z pracy, co jest naruszeniem prawa - dodaje opolanin. - A kiedy zagroziłem im sądem, zaproponowano mi łapówkę, której nie przyjąłem. Ostatecznie przy wyjeździe do kraju mieli zapłacić mi za koszty leczenia. Pieniędzy nie widziałem do dzisiaj.
Podobnie T&S w Opolu, gdzie poszkodowany podpisywał kontrakt, nie zamierza zapłacić odszkodowania, mimo że firma rekrutująca pracowników do pracy za granicą gwarantuje opiekę zdrowotną na miejscu. - To nie był wypadek przy pracy, tylko sprawa między obu panami i nie mamy z tym nic wspólnego - wyjaśnia Edyta Florek z biura pośrednictwa pracy T&S. - Za to, co się dzieje na miejscu pracy, nie odpowiadamy. W tych kwestiach należy się konsultować z JobServerem - kwituje.
Jednak JobServer nie chce komentować sprawy, podobnie jak Mariusz Topolski, przeciwko któremu duńska policja wniosła sprawę do sądu.
Pierwsza rozprawa miała odbyć się 1 listopada w Esbjergu, jednak z uwagi na chorobę sędziego została ona przeniesiona na inny termin, którego sąd jeszcze nie wyznaczył.
:woohoo:
Wątek: Opolanin pobity w Danii przez pracodawcę (Przeczytany 5282 razy)
Similar topics (5)
10 Cze 2016, 20:01:31