No ja jakos w tutejszych wetow za bardzo nie wierze, od kiedy skrajnie odwodnionego psa kazano mi nakarmic ryzem z kawiorem. Owszem, ze to dobre w przypadku niespozycji zoladkowej, ale nie na tym etapie na jakim byl wowczas moj pies.
Moi Polscy weterynarze ufaja mi na tyle, ze leczymy w razie czego psa telefonicznie. Mam o tyle dobrze, ze jestem ze Szczecina, i zawsze moge miec leki w ciagu 48 godzin.
Mam zapas plynow do kroplowek, podstawowych antybiotykow. Nauczylam sie robic zastrzyki i podlaczac kroplowki... raz na kilka miesiecy bywamy w Polsce, wtedy pies jest poddawany generalnemu przegladowi.
Jezeli chodzi o nosowke i parwowiroze, to nie slyszalam za wiele na ten temat. Jedno co zauwazylam, ze nie robia kwarantanny szczeniakom, tak jak w Polsce.
Ja wole jednak szczepic, ale tak jak pisalam, jesli nie moge byc w Polsce, to biore od lekarza i szczepie sama. Bo w Polsce komplet (wscieklizna, nosowka i parwo, to okolo 60 zlotych (ceny z pazdziernika w Szczecinie), wiec roznica kolosalna. Borelizoza tez cos kolo tego. Tak tez roznica w cenie pewnie z dziesieciokrotna.
Anho... Dziekuje za oferte polskiego weta, fajnie by bylo miec tu na miejscy polskiego weta, ale mi z Kopenhagi chyba juz blizej (a cenowo tak samo), do Szczecina...