Ksiazke przeczytalam, podobala mi sie, ale zachwycona nia nie jestem. Przede wszystkim dlatego, ze jest ona po czesci historyczna. 12 lat to kopa czasu, wiele sie w Danii zmienilo, i dotyczy to nie tylko cen, ale tez innych spraw. Oto przyklad. Juz na samym poczatku autor pisze o tym, ze kraj wyglada staro, bo brakuje inwestycji. Moze tak bylo w 1994, ale od co najmniej 8 lat Kopenhaga rozwija sie w szalonym tempie, miasto jest wielkim placem budowy. Domyslam sie, ze w innych miastach jest podobnie.
Inna uwaga. Ksiazka zostala napisana w jez. angielskim i wlasnie z angielskiego przetlumaczona na polski. Tlumacz nie zna Danii, ani dunskiego, wiec czasami mozna sie nieco zdziwic, np. czytajac, ze do najwazniejszych swiat dunskich zaliczaja sie: shrovetide i whitsuntide

Pozostale swieta nazwane sa po dunsku lub polsku. Zadziwiajacy brak konsekwencji.
Kolejna sprawa. Nie widze sensu umieszczania w takiej ksiazce podrozdzialu w stylu:
krotkie wprowadzenie do dunskiej gramatyki. Tych osob, ktore sie dunskiego ucza, taki rozdzialik niczego nie nauczy. Osoby, ktore tego jezyka uczyc sie nie zamierzaja, te kilka stron nie zainteresuje.
Nie jestem tez pewna, czy tak chwalona przez autora dunska sila robocza i kult ciezkiej pracy sa wciaz aktualne. Dunczycy chyba niedawno troche wyluzowali.