Margaret, jesli dziewczyna slabo stoi z angielskim, to raczej trudno jej bedzie sie odnalezc, jesli pozostawi to tak jak jest.
Moja corka znala angielski na poziomie upperintermediate, a jednak pierwsze miesiace w szkole byly dla niej ciezkie.
Teoretycznie powtarza program z polskiego gimnazjum, ale praktycznie wszytskiego uczy sie od nowa... chocby tablicy Mendelejewa po angielsku

Ma wciaz jeszcze drobne problemy z pisaniem esejow...
Z drugiej strony, po trzech miesiacach jest juz niezle i trzeba przyznac, ze mieszkanie w akademiku i uzywanie jezyka od rana do nocy robi swoje.
Jesli DOroto moge cos doradzic w kwestii jezyka, moze niech zapisze sie na intensywny kurs angielskiego, to jeszcze 10 miesiecy, jesli sie przylozy, moze zdzialac cuda...
Co do kolegow, kolezanek... wszystko zalezy jaka jest dziewczynka, ale patrzac na moja corke, ktora wyjezdzala pelna rozterek, widze, ze tu odzyla, spowazniala i jest spokojniejsza.
Szkola nie jest dzungla, w ktorej trzeba przetrwac, a i tutejsze dzieci, jakos mniej agresywne - mam na mysli krytyke, mode i codzienne kontakty.
Na pewno Twojej corce bedzie zal kolegow, przyjaciol, ale przeciez prawdziwe przyjazdnie przetrwaja.... a te ktore sie urwa, pewnie nie byly prawdziwe....
Przeciez tak na prawde w zyciu rodzina jest najwazniejsza i to jest wlasnie to co powinno byc na zawsze, na dobre i na zle.
Z drugiej strony, przeciez ich kontakty i tak sie po maturze pourywaja.... kazdy pojdzie w swoja strone.... powyjezdzaja do roznych miast na studia, pojda na rozne kierunki, niektorzy do pracy, pozakladaja rodziny....
zal.... ale taka jest kolej zycia....
Przeciez do Polski zawsze bedzie mogla wrocic....
Jednak dyplom studiow uzyskany za granica, spowoduje, ze bedzie to powrot z tarcza...
Trudno doradzac komus tak prywatnie, wiec tylko napisalam, co mysle, a Ty tak jak poprzednio zrob jak czujesz...
Jedno powiem, moja corka jest tu szczesliwa... odnalazla siebie w szkole, wsrod przyjaciol...
Mam zupelnie nowa corke...