Prawdopodobnie już od 1 maja Polacy będą mogli pracować w Belgii bez zezwolenia.
- Decyzja w tej sprawie ma zostać podjęta w ciągu kilku tygodni - poinformował wczoraj Paul van Tigchelt, rzecznik belgijskiego ministra spraw wewnętrznych. Wszystko wskazuje na to, że decyzja ta zapadnie po 20 marca, kiedy Belgia będzie miała nowy rząd.
Planuje się, że na razie belgijski rynek pracy zostanie otwarty dla tych krajów, które cztery lata temu weszły do Unii. O pozwolenie na pracę (przynajmniej do stycznia 2009 r.) musieliby natomiast starać się Rumuni i Bułgarzy.
Paul van Tigchelt przyznał jednak, że nie ma jeszcze pełnej zgody - rządowej propozycji nie zaakceptowały ani związki zawodowe, ani socjaliści, którzy do tej pory głośno protestowali przeciwko liberalizacji przepisów o zatrudnianiu obcokrajowców.
Zwolennikami otwarcia rynku pracy są natomiast pracodawcy, którym coraz bardziej doskwiera brak rąk do pracy. W zeszłym roku belgijska federacja pracodawców przeprowadziła sondaż w sprawie otwarcia rynku - za opowiedziało się ponad 70 proc. szefów firm.
Dziś w Belgii - według oficjalnych danych GUS - zatrudnionych jest 55 tys. Polaków. Co najmniej drugie tyle pracuje nielegalnie. Najczęściej zatrudniani są w rolnictwie i budownictwie. Na ogół zarabiają w ten sposób od 1,5 tys. do 2 tys. euro miesięcznie (minimalna pensja to 1233,54 euro).
Ale Belgom brakuje nie tylko pracowników do wykonywania najprostszych prac. Tamtejszy rząd stworzył listę zawodów, w których najbardziej brakuje ludzi. Znaleźli się na niej przede wszystkim inżynabusewie: elektronicy, informatycy i chemicy.
Brakuje także personelu medycznego: pielęgniarek, lekarzy i opiekunów osób starszych. Z pracą w zawodzie nie powinni mieć problemów także farmaceuci, biotechnolodzy, finansiści i specjaliści od marketingu.
Belgia to jeden z ostatnich krajów europejskich, które jak dotąd nie otworzyły dla Polaków swojego rynku pracy. Teraz nie możemy bez zezwolenia pracować jedynie w czterech unijnych państwach: Francji, Danii, Austrii oraz Niemczech. Początkowo największymi przeciwnikami otworzenia swoich rynków pracy dla Polaków były dwa ostatnie kraje. Planowały, że utrzymają ograniczenia aż do roku 2011.
Tymczasem w Europie firmy mają coraz większe kłopoty ze znalezieniem pracowników i coraz to nowe kraje decydują się na liberalizację swoich przepisów. Dlatego też w listopadzie ubiegłego roku o otwarciu swojego rynku pracy dla inżynierów i informatyków zdecydowały Niemcy. Natomiast od przyszłego roku pozwolenia na pracę dla Polaków zostaną całkowicie zniesione.
Niemcy liczą na przyjazd zwłaszcza polskich specjalistów od budowy maszyn i pojazdów oraz elektrotechników i inżynierów budownictwa. Tylko sama Saksonia deklaruje, że czeka na przyjazd ponad 600 inżynierów z Polski. Każdy z nich zarobi 2-2,5 tys. euro. Tradycyjnie praca czeka też na fachowców z branży budowlanej: hydraulików, murarzy czy glazurników.
Z kolei latem Polaków wypatrują niemieccy rolnicy, oferując 4-6 euro za godzinę zbierania szparagów czy ogórków. Według statystyk, w Niemczech legalnie zarobkuje aż 480 tys. naszych rodaków, ale większość z nich bierze jedynie udział w pracach sezonowych.
Nieznacznie drzwi do swojego rynku uchyliły już Austria i Francja. W Austrii od listopada 2006 r. bez pozwolenia mogą pracować polskie opiekunki osób niepełnosprawnych. Natomiast Francuzi opublikowali 1 maja 2006 r. listę 61 zawodów, w których pozwolenie na pracę dostaje się z automatu.
Zawody te należą do siedmiu sektorów: budownictwa, robót publicznych, hotelarstwa i gastronomii, rolnictwa, przemysłu maszynowego i metalowego, przemysłu przetwórczego i handlu nieruchomościami.
Pionierami liberalizacji były Wlk. Brytania i Irlandia, które zniosły ograniczenia w maju 2004 r. Dlatego tam wyjechało najwięcej Polaków, także ze względu na znajomość angielskiego. Do Wlk. Brytanii wyemigrowało 580 tys. osób, zaś do Irlandii - 120 tys. Zazwyczaj brali się za zajęcia, których nie chcieli podjąć się wyspiarze, czyli w gastronomii, budownictwie, hotelarstwie i przy opiece nad osobami starszymi i niepełnosprawnymi.
Czy Belgowie mogą się spodziewać dużego napływu polskich pracowników? Raczej nie, ponieważ Belgia nie jest tradycyjnym kierunkiem polskiej migracji. Ponadto Polacy na ogół nie znają ani francuskiego, ani holenderskiego. A zarobki nie są wyższe od tych, które oferują Irlandczycy czy Brytyjczycy.
Można się jednak spodziewać, że po otwarciu rynku zarejestrują się ci, którzy dziś pracują nielegalnie.
http://www.polskatimes.pl/2,24402.htm?listpage=1
Wątek: Belgia chce otworzyć dla Polaków swój rynek pracy (Przeczytany 8044 razy)
Similar topics (5)
14 Lut 2008, 22:47:55