Poprowadzę nowy wątek,bo jest bardzo ciekawy i może ustrzeże ludzi przed WIELKĄ POMYŁKĄ,jaką jest WYJAZD Z ADECCO DO DANII.
Otóż,we wczesniejszym wątku napisalam w jaikej sytuacji znalezli się 4 panowie wyslani do pracy na początku kwietnia.
Spakowałam walizkę i przyjechalam do Danii czym prędzej,by sprawę wyjaśnić.
Adecco wraz z rozwiązaniem umowy wyslalo zawiadomienie,że mają opuścic mieszkanie do 23 .maja. Było to tydzien po rozwiązaniu,bezpodstawnym ,"rocznej" umowy.
Prawo mówi o minimum 2 tygodniach.
Tymczasem jeszcze we czwartek 22.maja z Adecco dzwonili do kolegi męża z "propozycją pracy",o której predstawiciel Adecco nawet nic nie wiedzial- ani jaka stawka,ani gdzie,ani za ile.Do męża z kolei dzwonili,że szukają mu pracy.
W piątek 23.maja nikt w sprawie mieszkania nie dzwonil.
Wobec tego,ponieważ mąż znalazl nową pracę,jak rowniez mieszkanie- powiedzielismy Adecco,że max do 28. maja się wyniesiemy.
We wtorek nieoczekiwanie do mieszkania wpadl malarz Adecco.Spłoszony,że mieszkanie nadal jest zamieszkane,szybko uciekł.
Zaraz potem telefon dżentelmena z Adecco do mojego męża :
"Ty, k...a,czego nie wpuscileś mojego malarza,ty albo X" "K...a jutro ma tam was nie być,macie się wynosić"!!!
Mąż spokojnie odpowiedzial,że wyniesiemy się,ale mamy mieszkanie najwczesniej od srody.Na bruk przeciez nie pojdziemy.
Nie docierało.
Dzwonilam w poniedzialek do Mirki,by powiedziec jej,że sprawa jest brzydka i pewnie będzie miala ciąg dalszy w sądzie.Udawala,że jej nie ma.
Zadzwonilam do Doroty- w prymitywny sposób usilowala mnie zdyskredytować mówiąc,ze "pewnie przyjechalam wczoraj zpociągiem z jakiej koziej wolki" i nic o prawie dunskim nie wiem.I ze ona w ogole nie będzie ze mną rozmawiała. Niestety rozmowa zostala przerwana,bo wyczerplala mi się karta.Następnie dzwonil do niej ktoś,kto o prawie duńskim wie wszystko.Dorota powiedziala,że mogą rozmawiać wobec tego tylko przez prawnika.Pan podal swój nr - prawnik nie dzwonil.
We wtorek dżentelmen z Adecco "macie się wynosić,dzisisiaj do 20 ma WAS NIE BYC!!!". Mąż spokojnie odpowiedzial,że będziemy, bo mozemy się umowic na środę.
Poza tym Adecco nie chcialo oddać naszych dokumentów- noe przeslali ostatniego rozliczenia,mają nasze karty bankowe z pinem,nie chcieli oddać karty podatkowej,ani żółtej CPR. Powiedzieli ,że najwyzej wyslą do Polski,bo nie będą nam nic ulatwiać.
Przede wszystkim gość z Adecco powiedzial,że "nie podpisze zadnego protokolu,że odbiera mieszkanie bez zastrzezen"!!! A skądinąd znamy już przypadki ludzi,którzy po opuszczeniu mieszkania Adecco mieli rachunki na 20.000kr!!!
Wobec takiej zapowiedzi,to w ogóle baliśmy się oddawać klucze!
W tym czasie dzwonila tez Mirka do męża i jego kolegi,z e rzekomo "rozmawiala z mężem we czwartek i powiedzial,ze wszyscy mają bilety i wracają do Polski!!! "
Bylo to wierutne klamstwo,a kolega stal obok męża,uslyszal rozmowę i od razau zarzucil babie klamstwo.Zaczęła się mieszać, w koncu rozmowę przerwała. W ponoedzialek rowniez byla obecna w biurze,tylko udawala,ze jej nie ma,bo slychac ją bylo obok Doroty.
Wtorek kolejne telefony od goscia z Adecco.
Teraz,żeby bylo weselej- zaczely się GROZBY.
Uslyszelismy,że nas wyrzuci,że wypieprzy nasze rzeczy przez okno i,że MUSIMY SIĘ WYNOSIC>
A my mu na to,że "nie,wcale nie musimy i zrobimy to jutro,we srodę". Wrzeszczal,że WEJDZIE RAZEM Z DRZWIAMI I NAS WYPIEPRZY.
Acha,mial być okolo 21.30! O tej porze chcial wywalasc ludzi na bruk...?
Chłopaki zabarykadowaly drzwi,dochodzila 22. Puk,puk, zamknięte. klucz w drzwi ( A TO PRZESTĘPSTWO,gdy KTOKOLWIEK JEST W SRODKU.)
Zaczął wrzeszczeć,że mamy otwierać,że wynocha i zaczął napierać i WALIC I KOPAC W DRZWI.
Chlopcy we 3 się zaparli!!! Ja dzwonilam na policję,że ktos się wlamuje!
Alesmy się bali!
Nie wiedzielismy,co facetowi strzeli do glowy!!!
Na szczęscie policja szybko przyjechala,az 2 radiowozy. Najpierw rozmawiali na dole,na szczęście WESZLI na górze.
Zqnim weszli,spytalam goscia z Adecco,co mu powiedziala policja. " NIC"
Bo wiedzą,że nikogo nie mogą wyrzucić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tymczasem Adecco im naklamalo,że jestesmy dzikimi lokatorami, a PRZECIEZ my mamy kontrakt w umowie na to mieszkanie,jeszcze w e czwartek Adecco chcialo szukać nam pracy. Policjanci nie wiedzieli kompletnie co robić.Poza tym,byla noc.
po konsultacjach, zaproponowali typowi z Adecco,zebysmy rzeczywiscie umowili się na jutro,skoro wykazujemy taką wolę,a sytuacja jest patowa.
Typek nic już nie mógł zrobić. Umowilismy się na środę 28.
Oczywiscie,to- co typ zrobil,to PRZESTĘPSTWO,co następnego dnia już mu powiedzial przedstawiciel DUNSKIEGO ZWIĄZKU.
Ale po kolei.
We srodę do męża dzwonila /dorota,że niby zadnych dokumentów nie mają.Bzdura.dopabuse mowila,że odesle wszytsko do Polski.
We srodę też dzwonil ponownie dzentelmen z Adecco,no,zgodzil się tym razem,że spiszemy protokół zdania mieszkania.
A my tymczasem już bylismy w Huslajeneunet,znalezlismy pomoc prawną i POSZLISMY DO ZWIĄZKU

Pan po zasllyszanej historii postanowil sam się pofatygować do mieszkania,ktore mielismy zdać

Oj,zebyscie mogli uslyszeć tę awanturę,to co plótł facet z Adecco to jakaś farsa- on jedno,a my na to - papier. I tak co chwilę wychodzily ich kłamstwa. Od oferty w Polsce,która byla niezgodna z pozniejszą umową,aż po prawo lokalowe w Danii poprzez całą ściemę,jaką wciskają ludziom,włącznie ze złą rejestracją ludzi w SKAcCIe i ich oszustwach!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To było piękne.
Przy okazji, dotarlismy też do dokumentów lokalowych Adecco i oni płacąc za mieszkanie ok.5 tys kr,od ludzi, od Was,biorą minimum 2x tyle!!! Wiem,że wszyscy z Adecco od 1 .lipca mają placić po 1200kr za tydzień + 4 tys depozytu! Zastanówcie się, tyle to warte są salony na pałacach w Danii!
Sprawa już poszla do związków,pewnie pójdzie do mediów,a w sądzie oczywiście się skończy.
Trzymam rękę na pulsie, jestem w Danii, będę opisywać dalszy rozwój wypadków.Pozdrawiam
