poloniainfo.dk

Ogólne => Hydepark => Wątek zaczęty przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 08:45:59

Tytuł: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 08:45:59
Witam,

mam pytanie do osób, które mają w Danii duńskie rodziny,
ewentualnie duńskich znajomych, kolegów,
i generalnie jakiś konkretny staż w Danii i wiedzę o Duńczykach.

Chodzi mi o duńską kulturę i duńskie wartości
- jakie naprawdę są.
Bo mam narastające wątpliwości.
Jakie jest wasze zdanie i doświadczenia na ten temat.

Trochę się rozpiszę:

Mieszkam w Danii dopabuse 3 lata,
17 km na pólnoc od Aalborg, w wiosce Grindsted.
Mam 38 lat, męża Duńczyka i córeczkę 2,5 roku.
Jestem otwarta, komunikatywna et cetera...
Znam b. dobrze angielski, chociaż tutaj to nie ma znaczenia.
Oczywiście skończyłam szkołę duńskiego.
Bardzo poważnie podeszłam do nauki,
bo wiadomo,
że z duńskim człowiek szybciej wchodzi w społeczeństwo.

Mimo tego widzę, że choćbym znała i 5 jezyków,
to i tak nie dotrę do Duńczyków, choćby nie wiem co.
Tu nawet nie chodzi o budowanie bliższych relacji,
do których jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce.
Ale w ogóle.
Nawet duński jakoś nie bardzo mi w tym pomaga.
A przecież życie w Danii uzależnione jest od słynnych "forbindelser".

Pytanie więc - czy coś ze mną jest nie tak,
czy po prostu trafiłam niefortunnie na jakąś część Danii (czyt. Vendsyssel)
gdzie z "obcymi" się po prostu nie gada?
Czy to po prostu taka mentalność wyspowa i już?

Grindsted, gdzie mieszkam,
to wioska średniej klasy społecznej
(wg duńskich norm,
bo wg polskich to po prostu wiocha, jak każda inna).
Nie idzie za Chiny Ludowe pyska do kogo otworzyć.
Zwykłe "Hej" na ulicy to jakiś zaszczyt.
Duńskiego akcentu oczywiście nidgy mieć nie będę
ale to nie powód, by oglądać sie za mną jak za UFO w Fakcie w Vodskov.
Oczywiście, jak już z kimś rozmawiam, bo muszę,
to gadają ze mną, chwalą, że jaki dobry mój duński,
ale rozmowa się szybko ucina i wewnętrznie czuję,
jak bardzo jestem OBCA
a Oni się mnie jakby ...boją?

W Danii to można umrzeć w domu
i nikt przez pół roku tego nie zauważy.
Można gnić w chałupie, rozkładać się,
póki Świadkowie Jechowy przypadkiem nie sforsują drzwi.
Ale wystarczyło, że komuś w Grindsted
jakiś złodziej zapierdzielił PH lampę,
to zaraz cały komitet sąsiedzki zebrał się w szeregi
i ustawili nocne warty.

Czy istnieje zatem jakiś KOD kulturowy,
który pomoże mi przełamać tę duńską skorupę?

Bo minęło mi 3 lata życia tutaj i zyje ciągle jak pustelnik.
Znajomych ze szkoły nie liczę, bo się rozpierzchli.
Znajomi mojego męża są znajomymi mojego męża
ale nie moimi (dziwne rozgraniczenie...)

W pierwszych dniach pobytu w Danii, kiedy nie znałam języka,
byłam na przyjęciu  znajomych męża
i posadzono mnie obok Malezjanki, która znała angielski.
Myślałam, że to dlatego, że Duńczycy nie znają angielskiego (akurat...),
I przez 8 godzin siedziałam z Malezjanką,
żaden Duńczyk nie podszedł, nie zagadał, nie zapytał,
kto TY, skąd Ty. Ciekawości świata zero.
Efekt?
O Malezji wiem dzisiaj wszystko.
O Duńczykach - niewiele...

Po urodzeniu dziecka
chodziłam na tzw. mødregruppe
(matki spotykaja się raz w tygodniu na klachy).
Dunki zajęły sie sobą,
a ja jakbym była powietrzem.
Próbowałam jakoś wskoczyć w rozmowę,
póki co po angielsku,
bo język znałam na poziomie bardzo podstawowym wówczas.
Ignorancja totalna.
Ale wytrzymałam, łaziłam 6 miesięcy.
Ukrainka z Uggerhalne zrezygnowała po jednym razie,
bo jak stwierdziła,
jaki sens siedzieć i być traktowanym jak powietrze.

Rodzina mojego męża w ogóle nie utrzymuje ze sobą stosunków.
Ani dalsza rodzina, kuzyni itp.
Pytałam teściów wielkorotnie, dlaczego nas nie odwiedzają,
chociaż na kawę, już nie wspomnę, by wnuczkę odwiedzili (!),
wszak mieszkają 20 km od nas (szmat drogi jak widać).
No to teściowa mi za każdym razem odpowiadała
że:
- w Danii Rodzina nie ma znaczenia.
Jeżeli czuję się sama, powinnam znaleźć własnych duńskich znajomych
(co jest łatwe jak barszcz...?)
No to po co się człowiek żeni, zakłada tę rodzinę, skoro znajomi są ważniejsi...?
Bez odpowiedzi.
Według teścia,
wartością nadrzędną wszystkiego w Danii są pieniądze.
Pieniądze na 1. miejscu.
Człowiek tyle jest wart, ile ma pieniędzy w portfelu.
I tu do mnie przytyk, ze ja żyję z pieniędzy męża.

Zaczęły się inne przytyki,
że mój polski może zniekształcić duński naszej 2,5 letniej córki,
że moja religia katolicka może mieć zły wpływ na dziecko itp.
że jak to być może, że ja nie znam nazwizk tych wszystkich duńskich artystów
z Kildeparken w Aalborg, to jakiej ja muzyki słucham...?

Więc pytam się, bo
trafiłam tu na forum na wypowiedź kogoś z długoletnim stażem w Danii,
gdzie osoba tłumaczy, że Polacy po prostu nie rozumieją Duńczyków,
nie znają i nie doceniają duńskiej kultury.
Stąd żale, zgrzyty, nieporozumienia,
wina oczywiście po stronie polskiej.
Jak mam więc to rozumieć??

Teściowie  od samego początku mojego pobytu w Danii,
kiedy jeszcze języka nie znałam,
mówili do mnie wyłącznie po duńsku, chociaż sami angielski znają.
Musiałam się więc kontaktować z nimi poprzez męża.
Identycznie się zachowywali podczas wakacji w Polsce w Krakowie,
skąd pochodzę.
Moi rodzice duńskiego nie znają oczywiście,
ale znają angielski na tyle, że żaden problem się dogadać.
Niestety teściowie rozmawiali wyłącznie po duńsku,
w związku z czym, musiałam z mężem wszystko tłumaczyć moim rodzicom na polski.
Na dłuższą metę było to tak uciążliwe
że powstała z tego sterta nieporozumień,
co "zablokowało" obie strony.

Gościliśmy teściów czym chata bogata.
Nie, żeby oczekiwać od nich tego samego,
ale żeby pokazać Duńczykom, że Polska to nie dziadownia,
bo ich wyobrażenia o Polsce zatrzymały się na Wałęsie.
Pokazaliśmy im okolice,
nawet menu dostosowaliśmy do ich duńskich gustów,
bo się polskiego żarła teść nie czepił.
Więc piekłam im te cholerne frykadelki.
Wizyta minęła i jedyne co usłyszałam to to,
że: "ach, Kraków męczący jest,
na jednej ulicy macie tyle Muzeów, co my w całej Danii".

Wróciliśmy do Danii
pożegnali na lotnisku w Aalborg,
każdy w swoją stronę i tyle ich widziałam...

No to zaczęłam sie pytać męża, on sam był zdumiony.
Miarka sie przebrała, kiedy dostaliśmy zaproszenie na ślub siostry mojego męża.
Wtedy teściowa zasugerowała między wierszami, że
lepiej jeśli zostanę w domu,
bo ślub w Kopenhadze wymaga strojów galowych
a mnie na taki nie stać.
Męża to tak rozsierdziło, że wybuchła straszna awantura
i zerwał z rodzicami stosunki.

Ale mam pytanie - jak ja mam się do cholery integrować???
Bo mi Duńczycy zarzucają, że widocznie nigdzie nie bywam,
nie wchodzę w środkowiska.
Jak mam wejść, jak się mnie oddziela!???!
Jak mam bywać, jak nie idzie zdobyć znajomych!!???!
Siostra męża na moje pytanie odpisała mi,
że tacy są Duńczycy w Pólnocnej Jutlandii.
Hermetyczni i nie lubią "obcych"
a szczególnie tych z Europy Wschodniej.
Accept it or leave it.

Więc mam wielką ochotę by tę Danię "leave".
Chyba, ze mam jakiegoś pecha, że trafiłam tu, gdzie trafiłam,
na ludzi tępych, że jestem totalnie sama jak palec?
Martwię się, jak ja tu córkę wychowam,
żeby mi nie wyrosła na kulturową ignorantkę
i nie dostała tego mentalnego platfusa.
Dania nie wmówi mi,
że rodzina nie ma znaczenia,
że tylko pieniądz sie liczy,
i że to jest właśnie wyższość kultury duńskiej nad polską.
Tego nawet Amerykanie nie kupują.

proszę o odpowiedź tych, którzy tu siedza dłuższy czas,
mają kontakt z Duńczykami, bliższy niż "Hej" na ulicy i "szef w pracy".
Jakie macie doswiadczenia, własne obserwacje, zdanie.

dziękuję

Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: spooky w 17 Cze 2015, 09:41:36
Cześć.
bo wg polskich to po prostu wiocha, jak każda inna
Polska wieś też specyficzna, myślę, że jednak na wsi ludzie bardziej wyobcowani, ale też, każdy jest inny, a akurat rodzice Twojego męża nieszczególnie fajni są, co nie znaczy, że wszyscy "rodzice" tacy są.
Nie ma też co przesadzać, w sensie, że wyobraź sobie obywatelkę np. Bułgarii, która przyjeżdża do PL, mieszka z mężem na wsi, uczy się polskiego i chce nawiązywać kontakty z Polakami, byłoby podobnie, a może i nawet gorzej, tak już ten świat działa, nie ma co się obrażać na Duńczyków. Nie ma też co się zniechęcać, ludzie są różni.

W sumie i tak trochę źle napisałem, bo nie ma czegoś takiego jak Polacy, Duńczycy, w sensie, że pewnie jakieś tam delikatne cechy można zauważyć, ale obraz przeważnie wyłania się w związku z naszymi obserwacjami pewnej grupy społecznej, z którą mamy do czynienia i na tej podstawie wyrabiamy sobie obraz ... Polaków, Duńczyków. No, a reszty nie znamy, ale znając pewnę grupę - nadajemy innym jej cechy. A każdy jest przecież inny (tak generalnie). Przy takich tematach jest też chyba sporo takiego gdybania - rozmyślania - generalizowania, no, ale pewnie trochę w tym jest prawdy, w tych myślach, które mamy na ten temat.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: faja w 17 Cze 2015, 09:44:03
Podjelas bardzo ciekawy temat, mysle, ze dyskusja sie rozwinie a ja pozwole sobie na moja ocene sytuacji.
Generalnie Dunczycy to inna nacja, inne wychowanie, kultura tradycje.
Piszesz o zlych kontaktach z rodzina, moze to Ty robisz blad.
Dlaczego nie pracujesz?
Nie chcesz czy nie mozesz znalezc pracy?
Rozumiem tescia, dwie pensje to lepsza ekonomia dla was, a dla Ciebie lepsza pozycja spoleczna.
Dlaczego nie kontynuujesz jakiejs nauki, ktora pozwoli latwiej znalez prace.
Dziecko chodzi do zlobka?
Wiec zapros dziecko z matka na wspolna zabawe, ale podaj konkretna date,
zaproszenie typu: wpadnij na kawe nie jest zaproszeniem!
To samo tyczy  sie rodziny i znajomych.
Wysylasz zaproszenia z duuuzym wyprzedzeniem, oni sa czesto poumawiani na rok z gory,prosisz o potwierdzenie i jak dostaniesz odpowiedz planujesz przyjecie.
Na ulicy wazny jest usmiech, usmiechaj sie do napotkanych osob, mow pierwsza hej.
Sama zauwazylas, ze jak ktos potrzebuje pomocy, to szybko jej udzielaja, moze jestes za sztywna.
Piszesz o znajomych meza, czy sam chodzi do nich, czy tez jestes zapraszana?
Jesli tak zapros ich do siebie.
Tesciowie mowili do Ciebie po dunsku, dla nich to naturalne i chcieli nauczyc Cie jak najszybciej  jezyka .
Piszesz, ze rodzina byla w Polsce, moze nie dalas im swobody w wyborze tego co chca zobaczyc, oni uwielbiaja planowac wszystko z wyprzedzeniem, sa tacy, ktorzy nie wyobrazaja zycia bez frykadelli, ale moze nie zaproponowalas im czegos polskiego, albo z innych kuchni.
Wiele dunskich rodzin spotyka sie tylko przy szczegolnych okazjach, tu nie ma takiej zazylosci, ze mama wpada kilka razy na tydzien i proponuje opieke na dzieckiem, albo ploteczki, ona swoje wychowala, teraz twoja kolej.
Wiec zapraszaj gosci do siebie, po kazdej wizycie u kogos wyslij albo zadzwon z podziekowaniem i nie przejmuj sie, tacy oni sa: sztywni, oficjalni ale pomocni i uprzejmi.
Ale nie licz na szczegolna milosc z ich strony.
Nie piszesz co mowi maz o tej sytuacji.
Pozdrawiam
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: bikerboy w 17 Cze 2015, 09:49:49
W Stolicy chyba powinno ci byc troche inaczej niz na tych peryferiach , tam zawsze bedziesz ten tzw. "fremmed" , nie patrzac nawet jak mocno bedziesz sie starala integrowac ,  w duzym miescie "wtopisz sie" w ten caly tlum lodkow zyjacych z dnia na dzien i to zycie inaczej sie wiedzie .............  :-\
Tytuł: do spooky
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 10:28:52
Dziękuje,
rzeczywiście, polska wies jest specyficzna,
ale mimo wszystko jakoś te stosunki międzyludzkie szybciej sie rozwijają.
###
I fakt, Danię postrzegam przez pryzmat teściow...
Ale i reszty tubylcow, co tu "lelum-polelum" mieszkają.
Tytuł: Do faja
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 10:49:53
Ze strony teścia to nie byla troska o budżet,
tacy już są. I trudno.
A na wakacjach to mieli pelna swobodę,
mowili, gdzie chca isc, co zobaczyc,
ja ich tylko prowadzilam.
Jakoś nidgy to nie działało w odwrotną stronę.

Co do mnie,
to od stycznia szukam pracy.
2 lata byly wyjęte troche z zyciorysu,
bo byla ciaza, szkola,
potem macierzynski i znowu szkola.

Jobcenter utwierdzal mnie w przekonaniu,
ze jako zona Duńczyka,
jako selvforsørgende,
nie podpadam pod zaden program,
nie mam prawa do zadnego vejleder
socialrådgiver,
mialam wrazenie, ze chca sie mnie po prostu pozbyc.
Nawet dali do zrozumienia,
ze i studiowanie mi sie nie nalezy (co oni do tego maja?)
Jako poczatkujaca emigrantka uwierzylam.
A okazalo sie, ze to bzdura.
Teraz na studia moge dopabuse isc we wrzesniu 2016
bo terminy podan minely w marcu.

Aby czasu nie tracic
pomyslalam o VUC.
Ale tez wyszlo na to, ze jako magisterka z Polski
to nie moge uczyc sie w VUC.
Doradca to okreslil:
- Du har faldt mellem to stole.
Pozostaje FVU raz w tygodniu.

Nie wyciagam rak bezradnie, hej ludzie, ja bidna, pomozcie.
To nie tak.
ale faktem jest, ze nie mam sprzyjajacego srodowiska
i tylko obijam sie o drzwi urzedow.
Nie zawsze dunskie
Du skal klare dig self
ma racje bytu.



Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: faja w 17 Cze 2015, 11:29:24
Rozumiem Cie doskonale, nie masz zajecia i nudzisz sie. Moze poszukasz pracy jako frivilig?  Da Ci to kontakt z ludzmi.
Zapisz sie na FVU, ja swego czasu chodzilam na to do trzech roznych szkol.
Czy nostryfikowalas swoj dyplom? moze bedziesz chcial kontynuowac nauke w swoim zawodzie.
 Musisz  sama szukac pracy, wyslylac CV, chodzic po firmach, ze znajomoscia angielskiego i podstaw dunskiego powinnas cos znalezc.
Znasz prawo Jante? To okresla dokladnie Dunczykow.
Powodzenia
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 11:52:27
Dziekuje,
Tak, znam prawo Jante.
Dyplom nostryfikowany.
Bylam z nim na uczelni,
studievejleder odradzil mi kontynuacji studiow w zawodzie,
(jestem grafikiem DTP)
ze w Danii nie mam szans.
Skoro nie mam, to moze rzeczywicie strata czasu.

Ale mam mimo wszystko watpliwosci,
czy oni mi czasem nie wmawiaja, ze ja czegos nie moge,
czy jednak powinnam sie bic o siebie,
bo różne tez historie słyszę.
Trochę mi ostatnio ręce opadły, bo
za dużo na tę Danię poświeciłam po prostu.

echh,
pozdrawiam






Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: daniaa w 17 Cze 2015, 12:06:01

Takie odczucia mialem, gdy bylem kiedys w swoich zwiazkach z problemem "sluzbowym". Poczulem sie zbyty, jak obcy, a sami dunole mowili, ze tam mi pomoga.
Życiem Duńczyków rządzą surowe reguły. Duńczycy boją się naszych, bo obawiaja sie, ze mozemy byc lepsi.

Stare dunskie przyslowie: "Moj dom, moja twierdza", wiec z dostaniem sie do ich swiata jest ciezko. I niech cie nie zmyli usmiech na twarzy i 2 zamienione z nimi zdania.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: makarpoland w 17 Cze 2015, 12:10:34
Poruszylas bardzo ciekawy temat - az mnie palce swedza zeby zaczac pisanie swojej odpowiedzi juz teraz, ale zrobie to dopabuse jutro. W sumie to moglbym napisac mala ksiazke na temat relacji polsko-dunskich.

Tak na szybko napisze tylko: nie zalamywac rak i "coco jumbo, i do przodu".
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 13:04:57
Dziekuje,
czekam więc na Twój punkt widzenia.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 13:07:37
fakt,
mieszkam troche daleko od szosy,
w Danii byle kilometr to jak 10 km.
A Nordjylland to jak Wetlina w Bieszczadach.
(nie obrażajać Bieszczad, bo bardzo lubie tamte strony
chodzi o gęstosć zaludnienia...)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 13:16:32
Na szczęście nie myli mnie ich usmiech,
ale życzyłabym sobie, by mówili o rzeczach tak, jak one są.
A nie świadomie zwodzili jakimiś błednymi informacjami.
(tu przytyk do jobcenter).
W związkach to i mój mąż Duńczyk był zbywany.
Musiał porządnie walnąć w stół,
wyepitetować paru tam siedzących...
I poskutkowało...
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: zpatentem w 17 Cze 2015, 17:27:47
Przerywam moje wygnanie bo przeczytalem powierzchownie twoje skargi i mam pare uwag.

Mieszkasz w pipidowce i dlatego tez masz trudnosci towarzyskie, problemy komunikacyjne z tesciami dowodza, ze to wiejskie jutlandzkie prostaki, ale maz powinien zwrocic im uwage wymagajac poprawnego i pozytywnego zachowania. Poznalem wiele mieszanych rodzin i zauwazylem, ze z reguly pomoc dunskich rodzin byla wylewna nawet za bardzo; wpadlas poprostu w zle towarzystwo :)

W Danii od kazdej decyzji kazdego urzedu mozna sie odwolac, tutaj sa zawsze gwarantowane miejsca na ugody, na naginanie przepisow tez. Jak w jobcenter czy komunie ktos bzdury opowiada mozesz poprosic o rozmowe z kims innym, nawet jakims przelozonym.
Ciekawe, ze maz nie stara sie bardziej o to zebys nie tylko czula sie jak kura domowa; zwroc mu na to uwage.Pewnie ma kontakty ktore moze uzyc szukajac pracy dla ciebie?

Powinnas tez znalezc fora internetowa gdzie tubylcy z twoim zawodem dziela sie uwagami.

Nigdy nie okreslilbym dunczykow jako sztywnych; sa inni, szanuja swoje spokojne zycie, nie lubia mieszac sie w nieswoje sprawy. Syn chcacy odwiedzic rodzicow umawia sie z nimi, kiedys bylo to dla mnie dziwne teraz jest praktyczne i nieodzowne.

Szukajac forumowych rad powinnas tez zwrocic istotna uwage na zgorzknialych (zazwyczaj niedocenionych "nowych") czy kiedykolwiek napisali cokolwiek pozytywnego o zyciu w Danii.

Z pewnoscia posty Jomir, ae, Faji, Rogi, happybeti i jeszcze paru innych osob beda korzystna lektura dla ciebie.

Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 17 Cze 2015, 19:01:50
Dziękuje za odpowiedz,

Pewnie masz rację, że "wpadłam w złe towarzystwo" :)
 
Fakt, Grindsted to pipidówka pod Aalborg,
ale w niej mieszka dużo młodych par z dziećmi,
co pracują właśnie w Aalborg, niby miastowi...
Ale jak to w Danii, całe towarzystwo zamyka się w domach,
jest mały plac zabaw, z którego nikt własciwie nie korzysta
tylko ja...

Usłyszałam niedawno opinie o Grindsted od nieznajomej Dunki,
że właśnie ta miejscowość jest do bólu hermetyczna,
nawet dla przeciętnego Duńczyka.
Dziwne..

Co do teściów - mąż nie raz stawał w mojej obronie,
także wsparcie miałam.
Przyznam, ma dość bezwględny stosunek do rodziców...
Jego bliski kolega z dzieciństwa
też potwierdził, że rodzice męża są mało komunikatywni,
chłodni, nie przepadał za nimi.

Zgadzam się, że wiele duńskich rodzin jest absolutnie inna
od rodziny mojego męża.
Dlatego zaczynałam miec watpliwości.
Kiedy próbowałam z kims o tym porozmawiać,
kto ma duńską rodzine, słyszałam zupełnie inne rzeczy.
Ze zero problemów, że uprzejmosc,
ze pomoc, że wspolne odwiedziny itp.

Fakt, oczekiwałabym od męża większego zaangażowania,
nie raz prosiłam, że może zna kogoś.
Ale mówił, że sama musze sobie z tym poradzić.
Bo jego znajomi to towarzystwo ścisle budowlane,
rybackie i żużel. Zupełnie nie ten kierunek.

Nie obstaje przy swoim zawodzie.
Chociaz z ciezkim sercem to czynie.
W Jobcenter i na Uniwersytecie już mi odradzili brnać w ten temat.
Nie wiem, czy to szczere było, czy tak mówia, by sie mnie pozbyć.

Poczatkujacy emigrant nie wie, czy go ktos robi w balona czy nie.
Czy konsulentka w jobcenter mowi mi to,
co ja uczyli na kursach psychomanipulacji,
czy tez probuje mi cos wytlumaczyc.

coz..

dziekuje za odp i za sugestie.



Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 18 Cze 2015, 00:03:14
:) az mnie palce swedza, ale musze poczekac az wroce z wakacji. Klepanie literki po literce na telefonie przekracza granice mojej cierpliwosci :)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: happybeti w 18 Cze 2015, 05:22:16
Na początku- dzięki, zpat, za dobre słowo :). Miło mi się zrobiło :).

A teraz o "mojej " Danii...
Jolcze- po przeczytaniu Twoich postów stwierdzam (autorytatywnie, a jakze ;) ), że po prostu....miałaś strasznego pecha! Nie dość, że "pipidówka" hermetyczna, to jeszcze teściowie tacy , jak z czarnej komedii... ::)...
Doskonale rozumiem Twoje odczucia- gdybym ja przez 3 lata "odbijała się" od ludzi, jak od muru, tez by mi ręce opadły.
Ale, uwierz, NAPRAWDĘ Dania nie jest taka i Duńczycy nie są tacy...
Dam ci jeden przykład, bardzo charakterystyczny, dla postrzegania Duńczyków przez inne nacje.
Niedawno kupiliśmy dom.
Teraz co weekend jeździmy tam, sprzątamy, remontujemy, odnawiamy, by na jesień był już taki, jaki chcemy (dom po deadmanie, " z dobrodziejstwem inwentarza" , więc sprzątania ogrom).
Sąsiedzi zza płotu - cudowni :)!
Tak otwarci, pomocni, rozmowni :).
Sami przychodzą , pytając, czy w czymś nie mogliby pomóc.
Zapraszają od pierwszego dnia naszą córeczkę, by sie bawiła z ich synami. (Ostatnio sasiad stwierdził, że musimy zrobić furtke między naszymi "posiadłościami" , by dzieci mogły sobie przechodzić bezpiecznie, nie idąc poboczem jezdni- bo podawanie ich sobie "górą", przez płot ,niedlugo będzie zbyt uciążliwe ;) ).
Ostatnio mieli rodzinny "fest" - gościli siostrą pani domu z męzem i dziećmi, rodziców.
Naszą córeczkę bezceremonialnie "zagarnęli" też - i - ku mojemu zdumieniu- prezent dla niej, jak dla innych dzieci, też był przygotowany...A gdy poszłam ją zawołać , no, bo nie chciałam, by za długo im "na głowie siedziała", no i czas był na nas też, by wracać do domu , zaczęli gorąco protestować , że nie , ze właśnie mieli nas wołać na " kubek kawy" i ciasto i "grilla" ...Niestety, było już zbyt późno, byśmy mogli z zaproszenia skorzystać, więc przeprosilismy serdecznie i stwierdziliśmy obustronnie, że "następnym razem" :).
Po co to opisuję- bo potem opowiadałam o tym znajomym, którzy pytają, jak tam nowy dom, jak sąsiedzi itp.
I- jedna koleżanka stwierdziła "Ojej, całkiem jak nie Duńczycy" .
A druga "Tak, oni właśnie tacy są. Jak my kupiliśmy dom i urodził się nasz synek, to też przyszli, z kwiatami, prezentami dla Małego" .
"Moja " Dania jest otwarta, przyjazna i uśmiecha się do mnie.
Nigdy nie miałam problemów w relacjach z Duńczykami.
Pamiętam początki mojego mieszkania tu, gdy z wózkiem zasuwałam z córką do dagpleje i babcie takie, o balkonikach, zagadywały nas serdecznie. A gdy tłumaczyłam, że dopabuse przyjechaliśmy i nie mówię jeszcze po duńsku, bez problemu przechodziły na angielski i konwersacja trwała.
W SKAT, Kommune - wszędzie spotykałam się z pomocnością urzędników , nawet wręcz wykraczającą poza ich obowiązki (pani w SKAT, która "sama z siebie", przy okazji, stwierdzila, że podwyższy nam fradrag, czy pani w Kommune, która "sama z siebie" zapisała mi dziecko do dagpleje,na listę oczekujących, mimo, iż dopabuse zaczynaliśmy załatwiać sprawy związane z pobytem tu i dziecko nie miało jeszcze ani CPR, ani nawet "rejestracji pobytu"- mrugnęła tylko do mnie i stwierdziła, że na te formalności trzeba trochę poczekac, a szkoda czasu, niech już dziecko będzie na liscie ).
A gdy córka poszła do przedszkola, to juz w ogóle "kontakty międzyludzkie" rozwinęły się do tego stopnia, że czasem "opędzić się trudno"  ;D. Bo poprzez dzieci, które zaprasza sięnawzajem "na zabawy" , te kontakty nawiązuja się naturalnie. I, oczywiście, z jednymi rodzicami są bardzo luźne, z innymi bardzo przyjazne i ścisłe. Jak to w życiu  8).

I, wybacz, Jolcze, ale to TY i TWOJE podejście jest problemem.
A, wiesz, dlaczego?
Wystarczyło JEDNO zdanie z Twojego postu : " Na szczęście nie myli mnie ich uśmiech" .
Jeśli masz takie podejrzliwe i nieufne podejście , nie dziw się, że świat odpłaca Ci tym samym.
Ja biorę uśmiech urzędnika, sąsiada, kolegi z pracy  czy wychowawczyni w przedszkolu za dobrą monetę i go szczerze odwzajemniam. I, jak do tej pory, NIGDY się nie "przejechałam" .

Taki cytat z piosenki mi chodzi po głowie :
"Świat jest jak lusterko
Odbija to, co robisz
Uśmiecha się do Ciebie
Gdy uśmiechnięta chodzisz".

Z teściami, owszem, trafilaś pechowo- trudno- przestń to przeżywać i rozpamiętywać, bierz ich, jakimi są i pogódź się z tym. Wypracujcie sobie OBOJE z mężem jakiś "bezkolizyjny" sposób na kontakty z nimi i tyle.
Natomiast co do "reszty świata" - no, NIE WIERZĘ , po prostu nie wierzę,by WSZYSCY byli AŻ TAK okropni.
Córkę masz w wieku "bliskoprzedszkolnym" .
WYKORZYSTAJ TO.
Jako szansę na "nowy start", "nowe otwarcie ".
Prowadź "otwarty dom", zapraszaj dzieci, organizuj kinderbale - gdzie rodzice, jeśli będa mieli czas i ochotę (pamiętaj, że są zapracowani i czasem marzą tylko o odpoczynku w czterech scianach), TEŻ mogą przyjść i dostać kawę, ciasto i lampkę wina oraz talerz dobrych serów  ;).

U mnie to działało :)

A TEŻ mieszkam na wsi, "kaereste" mam Polaka i powinno, teoretycznie , być mi trudniej.


A jeszcze "z innej beczki", gdy ostatnio robiłam urodziny i postawiłam w tym roku na polskie menu, z BIGOSEM włącznie  8) ;D :P, goście zajadali się , aż miło !  8) I bardzo chętnie próbowali każdej potrawy , a ja im opisywałam jej tradycje, przy jakich okazjach je jadamy itp. Stwierdzili, że polska kuchnia jest niesamowita- taka bogata i urozmaicona , i ma tyle możliwości.

A jeszcze co do dwujezyczności dziecka- w naszej Kommune bardzo poważnie do tego podchodzą i wszystkie dzieci objęte opieką "instytucjonalną" , od dagpleje czy żłobka począwszy, mają do dyspozycji panią pedagog  , która z nimi pracuje.
I na początku wręcz ZABRONIŁA nam mówić do dziecka po dunks- nie tylko ze wzgledu na to, że słabo jeszcze mówiliśmy w tym języku.
Ale powiedziała cos mądrego- że my , jako obcokrajowcy, nie będziemy w stanie , na tym wczesnym etapie, przekazać dziecku "języka uczuć". Że tylko w swoim ojczystym języku możemy dziecku to dać - a to kluczowa rzecz w rozwoju tak małego dziecka. I generalnie ustalenie było takie : "Wy się zajmijcie rozwojem języka polskiego u dziecka, a o dunski się nie martwcie, juz my sobie z tym poradzimy".
Gdy w zeszłym roku, mając 4 lata, córka miała robiony test poziomu języka, okazało się, że jest na poziomie duńskich rówieśników. Może nie tych "topowych", ale wśród "sredniaków" spokojnie się mieściła.
Inna jeszcze rzecz, że dwujęzyczność rozwija mózg dziecka i ogólnie jego zdolnościintelektualne.
Więc mów do dziecka po polsku i nie przejmuj się opinia teściów, którzy, jak sądzę, nie są w tej sprawie autorytetami.
Ok, muszę lecieć:)



Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 18 Cze 2015, 06:36:54
Dziękuje za odp. Happybeti,

Rzeczywiście róznica kolosalna,
z tego co opisujesz.
Bardzo chciałabym mieć takich sąsiadów, znajomych Duńczyków.
Tego u nas cholernie brakuje.
Pomoc sąsiedzka... w naszych stronach nie do pomyślenia.
I naprawdę tu niczego nie naginam, nie koloryzuję.
To samo ze starszymi ludźmi - ci to najmniej kontaktowi i uprzedzeni.

Także nie sądzę, że to kwestia mojego nastawienia.
No może teraz, jak mi ręce opadły.
Po prostu seria wielu "zdarzeń",
które stopniowo człowieka wyautowują.
Bo przyjechałam tu pełna energii, nadziei, z wiatrem w żaglach.
Więc najwidoczniej miałam pecha, zlądować akurat w takim miejscu.
echh
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: happybeti w 18 Cze 2015, 08:00:54
Jolcze, ale mam nadzieję, że tak łatwo się nie poddasz :).

Tak, jak już Ci pisałam- wykorzystaj okazję, gdy córeczka pójdzie do przedszkola, na "nowe otwarcie" .
Angażuj się w sprawy przedszkola.
Nie wiem, jak tam u Was będzie, ale u nas wciąż organizowane są różne wspólne aktywności- nie tylko "czyny spoleczne rodziców", ale i zwykłe "piątkowe kawki"  czy wspólne wypady gdzieś do lasu czy na plaże, czy nawet jakieś działania w przedszkolu, typu robienie z dziećmi dekoracji na Jule czy przygotowanie Dnia Dziadków- okazji jest mnóstwo, by miec z innymi rodzicami kontakt.
Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz kogoś fajnego- nikt nie mówi, że musisz mieć tych duńkich znajomych na pęczki. wystraczą 2-3 rodziny, byś od razu inaczej się poczuła- czego Ci życzę :).
Trzym się :)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 18 Cze 2015, 10:39:49
No dobra :) nie zdzierzylam. Poprosilam przyjaciolke o dostep do komputera i jestem :)
Zaczne od tego, ze faktycznie ludzie na polnocy sa specyficzni. Dunczycy smieja sie z nich, ze sa chorobliwie oszczedni, mysle, ze krazy o nich rownie duzo dowcipow co o polskich Poznaniakach.

Natomiast co do reszty to musisz po pierwsze uzbroic sie w cierpliwosc i dac cos od siebie.
Wspolczuje klopotow z rodzina, ale coz, w Polsce tez mozna znalezc tysiace kawalow o tesciowych i skads musza sie brac :)
Co do znajomych, urzednikow, Betka juz CI duzo napisala, jezeli podchodzisz do nich jak do jeza, to i oni do Ciebie tez.
Nigdy nie spotkalam sie tutaj z nieuprzejmoscia urzednikow, choc faktycznie czasem z niekompetencja, ale to tez pewnie zdarza sie wszedzie. Prace musisz sobie niestety sama znalezc, a przepisy odnosnie nauki sa jakie sa. Sama musisz sobie znalezc droge i pozniej juz na nia wkroczyc. Mysle, ze w Polsce rowniez nie ma prowadzaczy za raczke. Trzeba sobie radzic samemu, znalezc pomysl na siebie itp.
Nie wiem co to jest grafik DPT, ale brzmi jakos interesujaco, i jaks trudno mi uwierzyc, ze ciezko znalezc prace a takim zawodzie. Ale znow, musisz szukac sama, wertuj ogloszenia o prace, moze na poczatek w niepelnym wymiarze, moze miejsce praktyki itp. Szukanie pracy, nawet Dunczykowi zajmuje kilka miesiecy. Moj wlasny maz informatyk, szukal jej 7 miesiecy.

Jezeli chodzi o przyjaciol, to przyjaznie buduje sie tu dlugo, ale za to sa trwale. Z Polakiem mozesz sie zaprzyjaznic w piec minut, ale rowniez w piec minut staniesz sie jego smiertelnym wrogiem.
To zupelnie naturalne, ze maz ma swoich przyjaciol, a Ty swoich. W malzenstwe musi byc miejce na wlasny swiat, inaczej idzie sie udusic.
Moj maz ma swoich kolegow, ja swoje kolezanki, mamy rowniez wspolnych.
Ja swoich znajomych poznalam w rozny sposob, jedna przyjaciolke przejelam od meza :) jego byla dziewczyne, z ktora pozostawal w przyjaznych stosunkach, ktora poznalam tuz po przyjezdzie. Teraz to juz maz mnie pyta co u Anny, goscimy ja wspolnie, odwiedzamy wspolnie, ale oprocz tego wypadam z nia na babskie ploty.
Jednak najwiecej znajomosci, rowniez calorodzinnych nawiazalismy przez corke.
Jestesmy w trwalych kontaktach z rodzina corki kolegi z dagpleje, a okres przedszkolny, doslownie wysypal :)
Jak Betka pisze, zapraszasz dziecko na zabawe, rodzice przyjezdzaja je odebrac, i tak juz jest.
NIektore kontakty sa slabsze, a niektore zupelnie trwale.
Nie oceniaj rodzicow po minach, sama wiesz, ze czlowiek jak zestresowany, zapedzony, bywa pograzony we wlasnych myslach.
MOja najlepsza przyjaciolka jest pewna mama, ktorej nigdy nie lubilam z wygladu. A jak wpadla do nas odebrac corke, to wyszla po czterech godzinach.

Mowisz, ze ludzie niechetni sa do spotkan.
Ja tak ostatnio patrzylam na nasze zycie. Odbieramy mala z przedszkola o 16, i najczesniej lecimy na jakies zajecia albo jej, albo nasze. Pozniej ja bawie sie z corka, maz robi kolacje. Kapiemy mala, kladziemy spac, bierzemy psy na spacer i jest 21. Nie ma jakiejkolwiek mozliwosci na jakies spotkania toarzyskie. Przychodzi weekend, to i owszem, od czasu do czasu spotkamy sie z kims, ale najczesciej zima, bo od wiosny do jesieni jest zawsze cos do zrobienia w ogrodzie czy domu. Aczkolwiek w sezonie letnim zapraszamy mieszczuchow na odetchniecie swiezym powietrzem.

Sasiedzi - jak tylko sie wprowadzilismy, to wszyscy sie z nami poznali, zaprosili na ciasto, a teraz juz wszystko toczy sie zwyklym zyciem, czesc-czesc i tyle. Patrz wyzej czas. Oczywiscie jak jest akcja plot, to jest akcja plot :)
Mamy jedna baaardzo zaprzyjazniona sasiadke zza plotu. Ma nasze klucze od domu, dokarmia swinki, jak nas dluzej nie ma w domu, to przychodzi pogadac z psami i wypuscic ich na siku. Moja corka do niej chadza jak do babci. Oni zawsze pamietaja o urodzianach mojej corki, swietach, maja zawsze dla niej prezenty, wiec zaczelismy zapraszac ich na rodzinne imprezy. W taki sposob, mamy naprawde dobrych sasiadow, a i w razie godziny W, opieke nad corka, gdy jest chora. To ludzie kolo 60, nie maja jeszcze wlasnych wnukow i wizji na nich, choc maja dwoch synow. Zdradze Ci, ze znow, z wygladu byli najmniejsympatyczni i nie przyjecieli z ciastem na dzien dobry, a poznalismy sie dopabuse po jakichs trzech latach mieszkania przez plot. Wiec znow sie sprawdza zasadza - nie sadz po minie. :)

Mysle ze zaczyna doskierac Ci samotnosc, stad gorycz. Musisz wyrwac sie z domu, zaczac budowac swoj swiat wokol. Dobrze, ze masz dobrego meza, ale wlasny swiat tez jest potrzebny.

A teraz lece :) moj przedostatni dzien w Anglii :)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 18 Cze 2015, 12:15:30
Dziekuje za odpowiedz Jomir,

No cóż,
Teraz widzę juz wyraźnie,
że trafiłam absolutnie pechowo
i z rodziną i z miejscem zamieszkania.

Gdzie wy ludzie mieszkacie w tej Danii...??

Widzę, że moja wioska to kwintesencja Jantelov.
Nie ma nic wspólnego z tym, co tu opisujecie.
No nie ma tej sąsiedzkiej serdeczności, o której tu czytam
i przecieram oczy z niedowierzania.
Czyli jednak są normalni ludzie w tym kraju,
to gdzie ja wylądowałam... Matko Bosko...!

Mi na samym początku pobytu "uświadomiono"
gdzie jest moje miejsce, dokładnie wg prawa Jante.
I nie było żadnych kager, odwiedzin, czy coś w tym stylu.
Na mødregruppe (to miał być sposób na moją integrację)
wypytano mnie skąd jestem, kim jestem,
ale w tonie: Ty sobie nie myśl.
Najwidoczniej moje przybycie do Grindsted
zaburzyło jakiś spokój, czy co?
To jakby w USA w białej dzielnicy nagle wprowadził się murzyn
i na drugi dzień ceny nieruchomości spadły w dół.

Jedna z Dunek zapytała mnie
w dość niemiłym tonie o powód mojej przeprowadzki do Danii,
czy to było aż tak konieczne, skoro miałam w Polsce pracę
(czyt. po coś tu przyjechała?)
- I co, myślisz tu pracować w zawodzie..??
- A dlaczego mąż się do Polski nie przeprowadził?
- Pewnie stwierdził, że nie ma sensu...?
Pewnie, w końcu Polska to dziadownia,
i to miałam przynać,
że jedyny powodem, dla którego przyjechałam do Danii,
to ich duński socjal i vælfærdssamfund.

Przez pół roku łażenia na tę grupę
nie byłam w stanie wejść w żaden dialog.
A człowiek ma naturę taką,
że odrazu zaczyna siebie obwiniać o taki stan rzeczy.
Bo język, bo kultura, bo to, bo tamto.

Do dzisiaj mijam na ulicy te kobiety ze swoimi pociechami.
Jak ja nie powiem im "hej", to one mi też nie.
A mijamy sie na jednym chodniku!
Zresztą to ich "hej" jest tak pod nosem powiedziane,
że w ogóle nie słychać, żeby im może dać spokój.
Bo nie utrzymuja kontaktu wzrokowego,
nie ma mnie, tylko powietrze.

Po za tym to duńskie: du skal klare dig selv
tez jest uzywane wg duńskiego widzi mi się.
Duńczycy udają Kozaków,
ale z ich rozmów wnioskuję,
że oni bez tych wszystkich zapomóg finansowych,
dagpenge, SU, fradgrag, tilskud, feriepenge  etc.
to by zginęli...
I wtedy niech im ktos powie: du skal klare dig selv.

Ok, bo chyba zmęczyłam temat,
zaczynam być w kołowrotku myśli.
Grindsted nie zmienię.

pozdrawiam

Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: happybeti w 18 Cze 2015, 12:49:26
To żadna tajemnica  ;)- mieszkam na najpiękniejszym, "najcieplejszym" ( ze względu na ludzi) i najbardziej urokliwym i "bajkowym" "zadupiu" Danii- na Fynie :). I bardzo to sobie cenię :), a "lokalną patriotką " stałam się taką, że ho, ho  ;D 8)- Fyn najpiękniejszy jest i basta !  :P ;D
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jolcze w 18 Cze 2015, 20:27:36
Nie bede ukrywac, że zazdroszcze,
ale w sensie pozytywnym.
O Fyn wiele slyszalam,
raz widzialam - widoki piekne.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: daniaa w 19 Cze 2015, 10:10:03
Jakie widoki? Na tej wysepce?  Rok czasu tam kiedys przezylem. Bylo to jeszcze jak na Polaka patrzyli jak my na murzyna ;D
 Krajobraz jak na kazdym polskim polu za wsia w obszarze nizinnym. ;)
Polowa bedzie pisac w jakim to raju sie znalazlas i mocno bronia tej swojej "nowej ziemi", reszcie to po prostu wisi, eseji sie nie spodziewaj, bo przeciez to nie warte.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 19 Cze 2015, 10:26:51
Nie zrozum mnie zle, ale odnosze pewne wrazenie, ze chyba jestes nieco przewrazliwiona.
Nie moge sobie wyobrazic, ze w spoleczenstwie pelnym turbanow i burek, jedna Polka wzbudza sensacje w sklepie, no chyba, ze wyskoczylas do niego w bieliznie :)

Co do specyfiki polnocnej Jutlandii, czy samej Jutlandii, to nie sa zli ludzie, oni po prostu sa powiedzmy nieco inni.
Dunczyk z Zelandii powie "godt", z Jutlandii "ikke sa darlig" (nie mam dunskiej klawiatury tu w Anglii), ale obydwoje chwala. To nie oznacza, ze Jutlandczyk mysli, ze to bylo beznadziejne, czy przecietne. On mysli tak samo jak ten z Zelandii, jedynie wyraza to w inny sposob.

Nie wiem czemu odbierasz tych ludzi jako zlosliwych. To naturalne, ze pytaja, toc my ludzie jestemy ciekawscy z natury. Inna sprawa, ze to wlasnie przeciez byla forma konwerscji z Toba. No bo o cos by rozmawiac pytac musza.
Oczywiscie moglbyscie rozmawiac o sztuce Rembrandta, ale umowmy sie, ze zwykla towarzyska rozmowa miedzy ludzmi nie kreci sie jednak wokol tego.

Modregruppe... Ja bylam w jednej u poloznej, bylo nas piec. W ciazy spotykalysmy sie jedynie u poloznej, po ciazy na poczatku z maluchami w roznych domach, ale grupa przetrwala jedynie okres macierzynskiego. Pozniej rozpierzchnelysmy sie do pracy. Dwie dziewczyny, ktore mieszkaly blisko siebie, sa w kontakcie, ja z jedna, ktora byla blisko mnie tez. Trzecia, ktora do kazdej z dwojek miala okolo 7 km, nie spotyka sie z zadna z nas.
I znow, z dziewczyna, z ktora zostalam w kontakcie, spotykam sie moze raz na pol roku, na dziecieca zabawe. Spotkania planuje sie ze sporym wyprzedzeniem. Oprocz tego zapisalysmy dzieciaki na ta sama godzine na basen, wiec raz w tygodniu sie widzimy.
I teraz pojawia sie problem zamkniecia/niezamkniecia Dunczykow. Generalnie na ta sama godzine jest rowniez zapisany mojej corki kolega z dagpleje i dwie kolezanki z przedszkola. Czyli polowa grupy to znajmi. Dzieci sa szczesliwe, ze sie widza raz w tygodniu i my tez , no i wszyscy musimy sie nagadac. Dla "nowych" po prostu nie ma miejsca. Ale to nie dla tego, ze jestemy zamknieci, ale dlatego, ze sie chcemy nagadac.
Podobnie jest na tancach. Moja corka spotyka tam swoja przyjaciolke, ktora juz poszla do szkoly, a ja jej mame, z ktora musze sie   nagadac przez 30 minut, wiec znow nie mam czasu na poznawanie nowych ludzi.

Moim zdaniem to nie spoleczenstwo, a tempo, w ktorym zyjemy.
Wszyscy pracujemy, ladujemy w domach o 17/17.30, nie ma czasu na kawki, kafejki, plotki. Moim zdaniem tak to juz jest jak sie ma dzieci. Ja mam dwoje juz doroslych dzieci, ktore wyfrunely z domu, wiec wiem, ze takie zycie tylko dla dziecka trwa krociutko. A na babskie ploty bede juz chodzic reszte zycia.

A teraz jeszcze krotko o drugiej modregruppe, tej z niemowlakami  - ale za chwilke.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 19 Cze 2015, 10:37:55
Druga grupa, ta juz z niemowlakami, nigdy nie trzymala sie kupy i nie przetrwala nawet roku.
Niby dobrano nas wszystkie z wyzszym wyksztalceniem, ale jakos nie pasowalysmy do siebie. I nie to, ze ja Polka, czy druga Ukrainka nie przypasowalysmy. Nit do nikogo nie pasowal.
Pierwsza dziewczyna, Dunka, przestala sie z nami spotykac juz na poczatku. Reszta jakos sie trzymala, ale spotkania byly nieco wymuszone, nigdy mi sie na nich nie podobalo. Zadna z osob nie utrzymuje ze soba kontakow. Nawet DUnki. Oczywiscie czesc sobie w miescie mowimy, ale raczej nie zatrzymujemy sie na pogaduchy.

Mysle, ze problemem takich grup jest to, ze buduje sie sztucznie i czasem po prostu ludzie do siebie nie pasuja.

Czytalam Twoje posty swojej przyjaciolce, u ktorej teraz jestem. Ona mowi, ze Wy z Krakowa jestescie bardzo specyficzni. Pozytywnie specyficzni - jestescie otwarci, rozmowni, ciepli, i ze to moze byc Twoj problem w zderzeniu z nieco chlodniejszym i bardziej zdystansowanym spoleczenstwem.
Mysle, ze powinnas dac tym ludziom szanse. Milo odpowiadac na pytania i brac je za dobra monete.
Meza masz dobrego, jak dla mnie to najwazniejsze.
Ja bym za swoim poszla na koniec swiata, wiec i Dania mi nie straszna :)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: cwsm111 w 19 Cze 2015, 16:25:53
żeby zachwycać się Fynem to trzeba mieć ułańską fantazje lub pochodzić z jakiegoś typowo gurniczego regionu, innego wytłumaczenia brak
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: roga w 19 Cze 2015, 16:31:33
Temat> integracja z dunczykami, kultura, wartosc.

Troche dziwne, a dla mnie niezrozumiale, ze badz co badz wiele osob udzielajacych sie tutaj na forum, mieszkajaca tuaj od lat, nie zauwazyla, ze wczoraj odbyly sie wybory do Folketingu. Jak zwykle fantastycznw kultura polityczna zarowno tych wybieranych i wybierajacych, wzajemny respekt mimo przeciwnych punktow widzenia. Mozna byc dumnym (i jestem), ze znalazelm sie w takim spoleczenstwie.....ale do tematu.

Twoje opisywane  trudnosci zaadaptowania sie przypisujesz generalnie negatywnemu nastawieniu lokalnego spoleczenstwa. Kazdy widzi to na swoj sposob i ma rozne doswiadczenia. To sprawa bardzo indywidualna. Zabiera to sporo czasu aby zdac sobie sprawe na nie wszystko jest bialo/czarne. Doskonale znam okolice w ktorych mieszkach, zarowno Grindste, Vodskov i troche bardziej na wschod Gandup czy V. Hassing, nie mowiac juz o wiekszym Nørresundby czy relatywnie duzym i bardzo ceikawym, przenym Aalborgu z mnostwem mozliwosci, a Aalborg lezy od ciebie tylko na rzut kamieniem. zanm Vedsyssel, Himmerland, zan doskonale Århus i Randers, czy tez Vedbæk, Søllerød i Klamenborg, ale rowniez Brabrand i Ishøj. Poznalem  mnostwo roznych dunczykow, a to porostu dlatego ze mieszkam tutaj dziesatki lat i dzisiaj jestem nabusezerwalna czescia tego spoleczenstwa, oosoba w pelni aintegrowana, a moze i wiecej...nie bez tego ze zacjowalem zdrowy sens krytycznego spojrzenia na rzeczywistosc. Mylse i jestem przekonany, ze "zlapanie" kontaktu z innymi, jako przybysz do nowego miejsca w najwiekszym stopniu zalezy od nas samych. Oczywiscie jedni "tubylcy" sa tacy jak opisujesz, ale nie mow mi, ze wszystkich ktorych spotykasz na swojej drodze sa tacy sami. Zwroc uwage, ze wskazujac placem wskazujacym, te te 3 pozostale palce wskazuje ku tobie.
Nie jestem ani emigrantem, ani osoba przyjezdrzajaca za praca, ani zonatym z dunka, ale na codzien spotykam mnostwo  moldyh rodzin z Polski, a tych ktorych nie spotykam "mam" na emailu (srednio 30 maili dziennie) rodzin z malymi i wiekszymi dziecmi, rodzin ktore przyjechaly tutaj zeby zostac, niektorzy w zwiazku z dunczykime/dunka. nie mieszkaja w duzych miastach. Nie znam twoje meza (dunczyka), ale moze on robi cos nie tak, ze ty masz porblem z nawiazaniem kontakow z innym dunczykami. To on jako tubylec, powinien otworzyc tobie droge do nowego srodowiska, znajomych przyjaciol, sasiadow - taka jest moja opinia na ten temat. Przed kilku laty, mialem znajomych - mieszane nalzenstwo, ona tak ja ty polka, on dunczyk, mieszkali nie daleko ciebie (miwjscowosc Vadum). To on, jej maz poswiecil na poczatku ich malzenstwa sporo czasu aby wlasnie "otworzyc nowa droge" swojej malzonce. Nalezy dodac, ze przeciwnie, zamiast rezerwy ze strony lokalnych mieszkancow, okazywali oni duze zainteresowanie, udzielali jej pomocy, doradzali. Jesteamy nadal w Vendsyssel, bowiem i Vdum i Grindsted leza w Vndsyssel. Ta polsko/dunska rodzina miala syna w wieku 6 i corke w wieku 4 lat. To wlasnie przede wszystkim poprzez swoje dzieci nawiazywali coraz blizsze stosunki z dunczykami o tym juz pisano tutaj - najlepsza metoda). Aktywnosci w wolnym czasie, zarowno dzieci jak i twoje i niekoniecznie w Grindsted, ale z dunczykami - jestem przekonany, ze moga otworzyc przed toba inny swiat, ktorego nie znasz. Poznasz jak "oni" zyja, co jest dla nich wazne, jak patrza na swiat, polityke, swoje awrtosci, osiagniete sukcesy spoleczensta ale rowniez poznasz ich negatywne oceny zjawisk i ludzi - ale wszystko zabiera czas. Czesto mowi sie po dunsku "bolden ligger his dig" - ty masz pilke. Teraz decyzja nalezy do ciebie jak ja rozegrac.  Nie badz upokorzona, zawstydzona, zachowal swoja godnosc, ale badz uprzejma, otwarta, nie mysl za duzo o Grindsted.....a jezeli w Grindsted nie masz mozliwosci.....zapisz sie na jakies aktywnosci w pobliskich troche wiekszych miastach, jest "uniwesytet dla doroslych", sa ronego rodzaju kursy, niekoniecznie dajace kompetencje, ale waerto, chociazby z tego wzgledu zeby sie cos wiecej dowiedziec o tym co sie tutaj dzieje, postaw pewnego rodzaju "warunki" swojemu mezowi. On ponosi owniez odpowiedzialnosc za twoje velbefindende, za twoje zdrowie psychiczne. Obawiam sie, ze jezeli bedziesz kontynuowala taki sposbu zamknoertego zycia, to ryzykujesz indlæggesle w szpitalu w Aalborgu - jedno co pozytywne, ze jest tam wielu lekarzy z Polski, w tym psychiatrow - to tylko zart, ale powazny zart z mojej strony. Nie mam ani prawa ani zamiary mieszac sie w sprawy rodzinne, ale wedlug mnie to chodzimy w tej dyskusji wokol twojego meza jak wobec goracego garnka - maz kochajacy i dobry (?). Kochajacy i dobry maz, to maz, ktory w takiej sytuacji w jakiej sie zandujesz ogranicza (nie likwiduje) swoje przyjemnosci spedzania wolego czasi z kolegami, itp. i poswieca zdecydowana wiekszoscd swojego wolknego czasu wlasniue na ciebie, znajdujac sposob na rozwiazanie problemu - to on zna srodowisko, to on zna jezyk, to on poprzez swoje kontakty moglby moze znakezc onbie jakas prace, chocaz na kilka godzin w tygodniu (wyjsc z domu miedzy ludzi). doskonal weisz o czym pisze i nie musze tlumaczyc. Wspolna udzial obojga malzonkow w tej sprawie to rzecz nawazniejsza, a jezeli ti tylko ty sama bez pomocy najblizszych masz sie o to starac....to powiem brutalnie.....moze wybor partnera nie byl najlepszy...ale kto powiedzial ze w zyciu nalezy miec tylko jednego partnera.................
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: roga w 19 Cze 2015, 16:35:33
Prosze wybaczyc ta niezliczona iloosc bledow w moich wypocinach, ale lepiej nie bardzo potrafie, a na studiowanie polskiej gramatyki nie ma zamiaru tracic czasu - nie jest mi potrzebna. Piatek, wiele osob juz po pracy i zadaje mi mnostwo pytan na maila - spiesze "do pracy". Zycze konynuowania dobrej dyskusji.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 19 Cze 2015, 17:16:08
Drogi Rogo z calym szacunkiem, ale wybory nijak sie Maja do tego tematu, stad tez zostaly  ominiete. Ich przebieg, a zwlaszcza ich wynik bardzo mnie interesowal.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: happybeti w 19 Cze 2015, 19:16:30
Jakie widoki? Na tej wysepce?  Rok czasu tam kiedys przezylem. Bylo to jeszcze jak na Polaka patrzyli jak my na murzyna ;D
 Krajobraz jak na kazdym polskim polu za wsia w obszarze nizinnym. ;)
Polowa bedzie pisac w jakim to raju sie znalazlas i mocno bronia tej swojej "nowej ziemi", reszcie to po prostu wisi, eseji sie nie spodziewaj, bo przeciez to nie warte.
Bo, widzisz, daniaa, podczas tego roku trzeba było nie tylko tyrać i korony na kupkę składac, ale trochę pojeździć, pozwiedzać :)
Byłeś na Helnæs?
Na Røjle Klint?
Na Æbelø ?
W "Fyńskich Alpach" ?
Widzisz, dla niektórych "widokiem" będzie tylko zachód słońca na Hawajach...A dla innych- stuletnia chatka z pruskiego muru, przy wydmach, wśród sosen, smagana wiatrem...
to kwestia pewnej wrażliwości- niekoniecznie muszą być Alpy, zachwycić mogą żywopłoty z bzów w różnych odcieniach fioletu, na tle kwitnącego... szczypiorku ;)- zestaw niesamowity!
I wiele takich przykładów moge podac, ale...to jak tłumaczyć ślepemu o kolorach...
I- nie, nie pochodzę z  "GURNICZYCH " terenów :))). Więc widocznie mam "ułańską fantazję"  :)

A tak, nawiasem mówiąc, to mądre przysłowie mówi , ze o gustach się nie dyskutuje.
Jeden lubi róże, inny fiołki i ocenianie negatywne tego, ze komuś się fiołki podobają, jest, moim skromnym zdaniem, dowodem totalnego braku ogłady.
A jeszcze jedno charakterystyczne dla tych malkontentów ;)- skrytykować coś, co się komuś podoba- owszem, potrafią:).
ale już napisać samemu, co im sie podoba, to nie.
bo malkontentom nie podoba się nic i nigdzie i zawsze wszystko skrytykują :).
A ja, choć uwielbiam "zadupia Europy" , znalazłabym i dobre strony mieszkania na Manhattanie.
E, tam- Manhattan to bułka z masłem.
W Katowicach, a co!
A nawet w Kielcach ;).
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: zpatentem w 20 Cze 2015, 12:16:52
Zuzel to piekny sport kolesie meza pewnie biora zony, moglybyscie wspolnie ponarzekac :) )?

Tu strona ktora powinnas czytac regularnie:

http://www.visitaalborg.dk/aalborg/begivenheder?gclid=CjwKEAjwnpSsBRDH3pT2-7q55R4SJABRiNyTfUQGs8BBunCwAR-kipAwKbbGuonWIv-8hNBH8nyYdhoCmKXw_wcB

Na tutejszym forum jest tez dzial o Ålborgu zaproponuj cos: piknik, festiwal wypiekow czy nawet zapasy w blocie :)
Jest tez pewnie kosciol gdzie rodacy przychodza i to nie tylko w celach religijnych tylko po to by poznac inne "ofiary".

Dunskie kobiety w parafii uwiedz kursem pieczenia polskich ciast; makowiec ktory wg. plotek rozwija choryzonty, sernik (coraz bardziej popularny w Danii) itp. itp.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: daniaa w 20 Cze 2015, 12:56:47
happybeti: Te "fionskie Alpy" najlepsze. ;D Zjezdzilem tez i Fionie, choc co tu objezdzac, kilkadziesiat km w kazda strone. Wystarczylo kilka weekendow na to przeznaczyc. W mojej wypowiedzi nic nie bylo zlego na temat "Fijoni", jedynie to, ze takie spotkasz w calej Polsce poza miastem w nizinnym terenie (na wschodzie masz jeszcze lepsze). Nic szczegolnego, zarazem piekna prostota krajobrazu. Tez wystarczy,ale zeby tym sie zachwycac? Nie bez powodu dunczyk w lato zapina kemping i uderza na Hiszpanie ;)

A co mi sie ostatnio podobalo? Jak chcesz takich romatnycznych widokow bez dunskich swinskich farm w tle, to polecam relaks przy estońskich widokach wsrod 1500! wysp, z pieknymi plazami. Coroczne festiwale sredniowieczne, skanseny, zamki, unikatowe krajobrazy.
Wiec ja te korony, jak to okreslilas, skladam na "kupke", racja, ale nie po to by zobaczyc zwykle pole traw na plaskim, nudnym terenie (co tez uczynilem, jednak nie pieniadze, a rower do tego wystarczy), ale polecam siegnac troche dalej, a zarazem calkiem blisko.
A propo, od poniedzialku krotki urlop, bez jakiś internetów, starczy na szybko w niskie Stołowe i Karkonosze jeszcze przed sezonem najazdu turystow. Jesli juz mowa i widokach, hehe.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: roga w 20 Cze 2015, 14:52:40
Drogi Rogo z calym szacunkiem, ale wybory nijak sie Maja do tego tematu,


Droga Jomir. Maja, maja / spojrz na tytul watku "integracja kultura.....". ale z mojej strony byl to tylko prolog....

Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 20 Cze 2015, 16:44:57
No, tak, no tak.. ale kobitka szuka przyczyn w jej nieudanych kontaktach.
Zagadywanie ludzi o wyborach mogloby sie jeszcze gorzej skonczyc... zwlaszcza w obliczu wynikow, ktore chyba zaskoczyly wszystkich. Nie mam na mysli dokladnie, kto wygral, ale rozklad glosow.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: zpatentem w 20 Cze 2015, 16:55:41
Mnie absolutnie nie zaskoczyly, prosze pani moderator. Dr. Guru alias Roga powinien moze otworzyc watek dunskie wybory, bede chetnie partycypowal, nic sam nie bede otwieral bo mow do slupa...takie mam doswiadczenia w otwieraniu :)

"Kobitka" powinna opisywac (jest wlasnie jakos zoobowiazana) swoje nowe poczynania aklimatyzyjne :)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: happybeti w 20 Cze 2015, 17:30:03
daniaa, KOMPLETNIE nie skumałeś przekazu :)
Czy ja GDZIEKOLWIEK twierdzę, że Góry Stołowe, Alpy Francuskie czy Wyspy Dziewicze  NIE SĄ przepiękne ????
Czy mówię, że Fionia jest piękniejsza OD WSZYSTKIEGO ???
Nie:)
Ja tylko stwierdziłam, że lubię mieszkać na moim "zadupiu", czuję się tu dobrze i podoba mi się tu :).
Coś w tym złego???
Trzeba od razu swoje trzy grosze?
Ty widzisz świńskie farmy, jak chatki ze strzechą, z malwami przed nimi...Może do Himalajów czy norweskich fiordów się nie umywają, ale trzeba cieszyć się i takimi widokami i czerpać przyjemność z mieszkania w takiej spokojnej, sielskiej okolicy. Co w tym dziwnego, że komuś może się podobac mieszkanie na zadupiu ? ;)
Jak już pisałam- jeden lubi fiołki, inny woli róże. Licytowanie sie , czyje "lepsiejsze" , moim zdaniem, CAŁKOWICIE BEZ SENSU .
I zaśmieca wątek.
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: Jomir w 20 Cze 2015, 18:29:57
No dobra, tosmy podyskutowalismy, a teraz wracamy do tematu :)
Tytuł: Odp: integracja z Duńczykami, kultura, wartości
Wiadomość wysłana przez: daniaa w 20 Cze 2015, 19:00:36
Racja, jakieś fiołki i róże.
Jolcze, myślę, że powinnaś znaleźć pracę, najlepiej taką z nadgodzinami i nie będziesz miała czasu na takie przemyślenia i zawracania sobie głowy tym docieraniem do Duńczyków ;) Nie będzie czasu na te dalsze rodziny, tylko zajmiesz się swoją bliską dla Ciebie. A może z czasem, pracując (współpracując) z tym ludem integracja sama przyjdzie.

Ps. kurcze, w DTP robiłaś, w Polsce miałaś dobrą pracę, a tak w Danii siedzisz bez roboty. Moja przyjaciółka z dobrym, polskim doświadczeniem zawodowym, po kilku latach we Włoszech nie wytrzymała i swojego Włocha zabrała do Polski. Ależ podczas wizyt zazdrościłem im włoskiego klimatu :) Ale to nie wystarczyło, brakowało wielu innych rzeczy. W Polsce już od 2 lat, ona w końcu w swoim zawodzie, a i Włoch zadowolony również w zawodzie. 
To tylko taka jedna z opcji na przyszłość :)