• Start
  • Artykuły
  • Skandal wyborczy w polskiej ambasadzie w Kopenhadze !!!
  • archiv

Skandal wyborczy w polskiej ambasadzie w Kopenhadze !!!

 

 

Publikujemy za facebookiem.


"Kijem Wiśly nie zawrocę, ale jako, że nie opadły jeszcze emocje po wczorajszym dniu, chcę opowiedzieć rodakom małą historię z wczorajszych wyborów. Poniżej małe sprawozdanie z przebiegu wyborów do Sejmu i Senatu RP 2015, które odbyły się wczoraj, czyli 25.10.2015 w Hellerup, w Ambasadzie RP przy ulicy Richelieus Allé 12

Po wysypaniu głosów wyborczych z urn, czyli po godzinie 21:00...

 


Po podziale na dwie grupy liczące głosy, po której zostałem w pomieszczeniu z resztą zespołu komisji wyborczej, doszło do sytuacji gdzie Agata B. (przewodnicząca komisji) podstemplowywała nielegalnie karty wyborcze do Sejmu, które zostały wcześniej (prawdopodobnie) omylnie wydane bez pieczątki wyborcom (czyli były po prostu nieważne). 

Po dwukrotnym zapytaniu Agaty co robi, nie dostałem żadnej odpowiedzi, a na koniec został mi nawet pokazany "palec na buzię" przez nią i przez 
Wojciecha K. (zastępca przewodniczącej).

Po nieco gwałtowniejszej reakcji i upewnieniu się, że przewodnicząca dokonuje jakichs dziwnych/niejasnych i nielegalnych machinacji opuściłem ambasadę bez składania podpisu, czyli potwierdzenia udziału w pracach komisji i liczeniu głosów (w pracy byłem od godz. 5:00 do około godziny 23:00). 

Przez to, że Agata oraz Wojciech nie chcieli powiedzieć mi, co robią, mogę mylić się co do dokładnego przebiegu zdarzeń, ale prawdą jest, że doszło do złamania prawa. O tym fakcie poinformuję również PKW i inne organizacje zajmujące się kontrolą ucziwości wyborów - wszystko opisane jest w dokumencie WORD, który jest dołączony do tego postu. 

Dlaczego? 

Ani przewodnicząca, ani jej zastępca nie chcieli mi powiedzieć co się dzieje i dlaczego to robią. Czyli: najpierw WYBORCY, potem ja i prawdopodobnie także koledzy z reszty zespołu, który razem z mężem zaufania byli w drugiej izbie, liczyli głosy w drugim pomieszczeniu zostaliśmy oszukani (ukryto fakt, że prawdopodobnie wydawaliśmy nieważne karty do głosowania wyborcom), potem zostałem zignorowany, a na koniec chciano zrobić ze mnie idiotę. Dopiero kiedy opuszczałem ambasadę "zechciano szanownie wyjaśnić mi sytuację". Było za poźno, więc teraz mojej wersji dowiedzą się wszyscy, a Wy będziecie się musieli z tego tłumaczyć nie tylko mi i kolegom z komisji, ale Polakom mieszkającym w Danii.

Ale po kolei:

Po kilkunastugodzinnym zmęczeniu pracą komisji dopiero po 10 minutach skojarzyłem fakt, że przecież już niczego nie powinniśmy ostemplowywać po godzinie 21:00 (zamknięcie lokalu wyborczego) i coś się nie zgadza. W ciągu tych 10 minut Agata B. cały czas stawiała pieczątki na nieważnych głosach oddanych przez wyborców. Możemy tylko teraz gdybać ile głosów wyborców nie powinno być ważnych w poźniejszym liczeniu głosów. Zachęcam do zapytania przewodniczącej. 

Krótko pisząc: ludzie, którzy przyjechali do amabasady i poświecili swój czas, żeby oddać swój głos w wyborach dostali do ręki nieważne karty do głosowania (z winy komisji, czyli naszej). Wybory mają być godne, transparentne, uczciwe itd., a tu okazuję się, że zupełnie jak w przedszkolu, przewodnicząca razem z vice podjęli decyzję, która nie przystoi osobom, które sprawują obie funkcje. Zamiast naprawić błąd, starają się go ukryć i zatuszować nie tylko przed wyborcami, ale również przed innmi członkami komisji. 

Ponadto umyślnie i z premedytacją dokonują zmian w wynikach głosowania, których być może można było uniknąć wcześniej podczas kontroli prac calego zespołu. 

Co mogliśmy i powinniśmy zrobić?

Mogliśmy przecież ostemplować te karty i nikt nigdy by się nie dowiedział, że wyborcy dostawali karty bez pieczątek - nie było by tematu, nikt o niczym by się nie dowiedział.

Problem jest taki, że:

- prawdopodobnie dokonaliśmy złego przygotowania kart wyborczych dzień przy wyborami (24.10.2015), kiedy viceprzewodniczący i 2 inne osoby dokonywały liczenia i ostemplowania głosów wyborczych.

- podczas wyborów powinniśmy sprawdzać każda wydaną wyborcy kartę do głosowania - czy znajdują się na niej dwie pieczątki. 
Pojedyńcze błędy mogą się zdarzyć, bo trudno być skoncentrowanym przez 14 godzin pracy i zauważyć brak stempla na każdej karcie wyborczej. Jeszcze trudniej jest to sprawdzić kiedy w lokalu wyborczym jest dużo osób i każda osoba chce jak najszybciej pobrać kartę i oddać swój głos.

Problem polega na tym, że takich kart nie było kilka/kilkanaście, tylko prawdopodobnie kilkadziesiąt lub więcej (można spytać panią Agatę B., która stawiała na nich pieczątki).

- przewodniczący i zastępca powinni poinformować zespół o zaistniałej sytuacji (po opróżnieniu urn z głosami), a w szczególności mnie, kiedy o to pytałem. Dopiero kiedy opuszczałem lokal wyborczy bez podpisania protokołu z liczenia głosów i uczestnictwa w pracy komisji, przewodnicząca zechciała ze mną szanownie "porozmawiać" i wyjaśnić całą sytuację (wcześniej udając Greka robiąc przy tym ze mnie idiotę).

Dodam jeszcze, że podczas wydawania kart wyborczych dwukrotnie zwróciłem uwagę, że na pojedyńczych kartach do głosowania nie było naszej pieczątki. Raz powiedziałem to Dagmarze (koleżance z komisji), a raz "w powietrze" - ogólnie do wszystkich osób obok mnie.

Podkreślam, że jest to mój ogromny błąd, bo powinienem zgłosić ten fakt od razu Wojciechowi lub Agacie, Mogę jedynie zasłonić się brakiem doświadczenia i faktem, że do lokalu ciągle wchodzili wyborcy i nie jest możliwe, żeby ciągle sprawdzać, czy ja/kolega obok nie wydaje nieostemplowanej karty wyborcy. Poza tym w najgorszych snach nie wymyśliłbym, że mogło dojść do sytuacji, w której mogliśmy wydać wyborcom około więcej (?) niż 50 nieważnych pakietów do głosowania.

Jaki jest mój problem?

Żeby była jasność - nie piszę tego ze względu na jakieś wcześniejsze animozje personalne, bo nie znałem w komisji nikogo oprócz Wiktora Serafina i konsula Łukasza Gablera, który sam zaproponował mi żebym zgłosił swoją kandydaturę na członka komisji wyborczej.

Problem jest krótki i opiszę go w kilku punktach:

- jako komisja, zespół, grupa, team popełniliśmy błąd w dniu wyborów, za który powinniśmy ponieść odpowiedzialność, a w szczególności przewodniczący i jego zastępca, którzy odpowiadają za organizację i pracę całej komisji (powinni być dobrym przykładem i przestrzegać kodeksu wyborczego).

- nie życzę sobię, żeby za jakość wyborów odpowiadały osoby, które zamiast stać na straży ich ucziwości, same dokonują dziwnych malwersacji w tajemnicy przed kolegami z komisji. Stanowcze NIE dla, przepraszam za kolokwializm, "bazarowego cwaniactwa i krętactwa".

Agata B. jest pracownikiem Ambasady RP i studentką RUC (Uniwersytet w Roskilde), a Wojciech K. uczy etyki (!). Dlatego tym bardziej jestem rozczarowany, że doszło do takiej sytuacji, która sami stworzyliśmy i zamiast ją naprawić... poza tym byłem przekonany, że osoby, które mogą pochwalić się takim statusem bedą uciekały się do takich dziwnych działań po zamknięciu lokalu wyborczego. I być moze bedą zdolne do kopiowania podobnych zachowań w przyszłości.

Nie będę pisał tutaj o kompletnym braku zmysłu organizacyjnego i umiejętności braku podejmowana decyzji przewodniczącej, bo nie jest to tutaj najważniejsze, więc przejdę dalej.

- nie zamierzam firmować swoją twarzą, nazwiskiem i podpisem działań, z którymi się nie zgadzam i sa sprzeczne z prawem. 
Mogłem oczywiście udawać, że nic nie widze i wszystko jest ok, ale nie po to zgłosiłem się na ochotnika do pracy w komisji, żeby potem tolerować DZIADOSTWO i dziwne sytuacje rodem z kiepskiego filmu szpiegowskiego, gdzie przewodnicząca ostemplowuje nieważne karty wyborcze gdzieś w kącie sali chowając się za biurkiem.

Po co?

- chciałbym żeby Polacy i głosujący w Kopenhadze wiedzieli kto posiadał odpowiedzialność za przeprowadzenie wyborów, i żeby te osoby już nigdy nie ponosiły odpowiedzialności za jakiekolwiek zadania organizacyjne dotyczące naszego życia tutaj. Chciałbym również, żebyśmy nie bali się protestować, upominać się o swoje prawa i żądać/wymagać wysokiej jakości obsługi szczególnie w kontaktach z osobami pracującymi w urzędach państwowych.

- każdy zdał sobie sprawę, że zrobić błąd jest rzeczą ludzką, ale nie tuszowanie tego błędu i sytuacje, które opisałem powyżej. Powinniśmy uczyć się na błędach i budować zdrowy fundament zmian, a nie ciągle pogrążać się w marazmie, braku organizacji i jego tolerancji.

- Polacy uczestniczyli aktywnie w wyborach i przyczyniali się do wzrostu jakości ich przeprowadzania. Żeby każdy z nas poświęcił kawałek swojego życia na aktywność społeczną zamiast aktywności typu "online" i ciągłego narzekania na wszystko dookoła. To, że wiele rzeczy wokół nas nie jest różowe, to wszyscy o tym wiemy, ale powinniśmy to zacząć zmieniać wszyscy razem. Brak tolerancji zachowań, które opisałem wyżej może być początkiem takich zmian.

W razie komentarzy lub pytań, po prostu piszcie - mogę nawet zrobić sobie zdjęcie z ręki, żeby część osób nie myślała, że ten tekst to jakaś marna prowokacja i się wygłupiam.

Bardziej zainteresowanych tematem zachęcam do napisania mejla: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
I żeby była jasność - jestem rozczarowany (nie zły), bo nie tędy droga żeby w końcu w Polsce zmiany zaczęły następować w dobrym kierunku. Jestem zdziwiony, że młode osoby w moim (25l) lub podobnym wieku zamiast pilnować ucziwości wyborów kopiują wzorce z nie tak wcale dalekiej przeszłości. Tym bardziej, że mieszkając w Kopenhadze mamy od kogo się uczyć i kopiować dobre i sprawdzone wzorce. Mimo wszystko dziękuje za wczoraj, bo mimo takich przygód, to bardzo dużo się nauczyłem, było przyjemnie do godziny 21:00 i wiem jak NIE należy organizować pracy zespołowej i sprawować odpowiedzialnych funkcji w zespole. "

Mariusz Bury, członek komisji obwodowej nr 40 w Kopenhadze.


Źródło facebook.

Zapraszmy do dyskusji na forum: http://www.poloniainfo.dk/forum/index.php?topic=1090483

  • Kliknięć: 10215
0
0
0
s2sdefault