Ach, dzięki za uświadomienie

.Wybacz, ale Twoja "wiedza " na temat szczepień i "źródła", które podajesz, świadczą o Twojej ignorancji w temacie.
Ja naprawdę dużo czytałam i szukałam- i to nie w popularnych artykułach, tylko w fachowych ,OFICJALNYCH publikacjach, wydawanych często przez samych producentów szczepionek(wystarczy dokładnie przeczytać ulotkę danej szczepionki) i środowisko medyczne- zwolenników szczepień (Pubmed się kłania;)).
Widzę, że kompletnie nie zrozumiałaś mojego postu.
Po pierwsze, moja dwuletnia córka teraz nie zajdzie raczej w ciążę

, więc nie widzę sensu szczepienia jej w tym wieku.
Jeśli zdarzyłoby sie tak, że zachorowałaby na różyczkę w dzieciństwie, nabyłaby wówczas trwałą odporność i nie musiałaby się obawiać o swoje przyszłe potomstwo.
Jeśli nie zachoruje, wówczas przez cały okres rozrodczy powinna się doszczepiać(uprzednio badając poziom przeciwciał), bo żadna szczepionka nie daje trwałej odporności.To właśnie SZCZEPIONE dziewczynki są narażone na zachorowanie i powikłania, bo wątpię, czy po obowiązkowych szczepieniach ktoś pilnuje stanu swoich przeciwciał i doszczepia się w razie potrzeby.
Rozumiesz teraz ?To nie szczepienie, ae przejście danej choroby w dzieciństwie "zabezpiecza " trwale.
Poczytaj sobie oficjalne ulotki szczepionek, tam procentowo jest podany poziom odporności szczepionej populacji w związku z upływem czasu. Czyli de facto ich skuteczność.
Dla mnie czym innym jest zaszczepienmie się dorosłej kobiety u progu okresu rozrodczego , jeśli nie chorowała w dzieciństwie, a czym innym szczepienie 1,5 rocznych niemowląt .
Dla mnie ( a raczej mojego dziecka) groźne były KONKRETNE POWIKŁANIA, poszczepienne, a nie jakieś możliwe w razie zachorowania.
Wybrałam to, co według mnie lepsze dla mojego dziecka.A ze egoistycznie, kierując sie tylko jej dobrem , nie "herd immunity"- cóż- myślę, że mam prawo do tego, by wybrać dobro indywidualne mojego dziecka niż dobro ogółu.
BTW, większośc z nas przeszła różyczkę, odrę, świnkę w dzieciństwie- dzięki temu mamy trwałą odporność,czego młodsze pokolenia, "obdarzone dobrodziejstwem szczepionek" na te choroby, niestety, nigdy nie będą miały.
Poza tym- tak szczerze- akurat te 3 choroby wieku dziecięcego są naprawdę aż tak groźne, jak usiłują to nam wmówić koncerny farmaceutyczne?Nie ma groźniejszych chorób, nad którymi warto by się skupić?
A stwierdzenie "groźna jest nie sama choroba, tylko powikłania po niej" co oznacza?Że te "powikłania" to losowe czynniki, nieprzewidywalne, więc wszystko można pod nie podciągnąć.
Aha....dziwnym trafem "powikłania chorobowe" i możliwe powikłania poszczepienne opisane w ulotce jakoś się nie różnią od siebie....