Teorie dominacji juz obalono. Mam na mysli, to ze ten kto spi na lozku, pierwszy przechodzi przez drzwi, i pierwszy je, jest przewodnikiem stada.
Pisano o tym w publikacjach naukowych chyba z 10 lat temu.
Aczkolwiek konsekwencja jak najbardziej.
Co do miejsca kundla - moj zna swoje miejsce - jego miejsce jest tam, gdzie rodziny.
Jak rodzina siedzi na sofie to on tez. Choc przyznam, ze ostatnio jak ostatnie swinie wyprowadzilismy go z lozka, po 7 latach wspolnego sypiania. Rozpychal sie bydlak. Dostal za to, prawdziwy recznie tkany, gruby na 5 cm dywan. Twierdzi, ze na dywaniku mu sie lepiej spi - nie jest goraco i nikt go nie kopie w nocy

Nie obalono. Tak jak pisze Piotr1, natury nie oszukasz. I nie będę się tu przechwalać itp., ale tresowałam psy w Danii przez 16 lat, agility i posłuszeństwo, mam wszystkie wymagane kursy plus skończoną behawiorystykę w Kopenhadze, jakieś 13 lat temu. Nie byle jaka szkoła, ale R. Abrantesa, który w środowiskach kynologicznych jest jednym z pionierów i największych autorytetów w tej dziedzinie. Pracowałam w różnych klubach kynologicznych w Danii, z psami "problemowymi" i organizowałam różne kursy dla właścicieli psów. Każdy pies, nawet jamnik ma w swojej naturze część z praprzodka wilka. Jak najbardziej jestem za tym, że pies ma być towarzyszem w życiu, ale ten przyjaciel i towarzysz musi być mądrze pokabusewany przez przewodnika stada. Przebywając z człowiekiem, tym przewodnikiem i przykładem będzie właśnie człowiek. Granice wyznaczane przez przewodnika ułatwiają psu życie - wie, co wolno, a czego nie. Dla psa człowiek (piszę o modelu 1 człowiek + 1 pies) to już sfora. W sforze musi być ktoś, kto decyduje. Zazwyczaj ludzie popełniają podstawowy błąd dobierając nowego członka rodziny dla dziecka np. bo nie zwracają uwagi na pochodzenie psa (rasa i właściwości). A pies zawsze spróbuje, i z przerwami, zależnie od tego czy to pies czy suka, będzie próbował zdobyć dominację nad słabszymi w stadzie czyli zazwyczaj dziećmi. Nie muszą to byc od razu wielkie wojny o miejsce w stadzie ale zazwyczaj są to małe "kroczki". Prawo hierachii w stadzie. Tego się nie obali. Kto pierwszy je, przechodzi przez drzwi itp. używa się do pokazania psu jego miejsca w hierarchii, później nie jest to wcale wymagane, chyba że pies przechodzi naturalny okres buntu.
A szczerze mówiąc, to dla mnie głupota, że ktoś chce dziecku kupić amstaffa. Ta rasa, jako jedna z niewielu, jest pozbawiona objawów okazywania agresji. Są to różne stopnie, jeśli pies nie ma ochoty na kontakt z innym psem lub człowiekiem, najpierw ustawia odpowiednio ogon i uszy, potem unosi wargę ostrzegając że ten drugi ma odejść. Jeśli to nie poskutkuje, pies warczy, kłapie zębami w powietrzu, a następni łapie zębawi przeciwnika. Amstaffy nie pokazują nic. Potrafią się bawić i w oka mgnieniu atakują. Znałam wiele osób z amstaffami, które tresowałam (szkoliłam jak kto woli) zanim zakaz wszedł w życie. I zanim to się stało, wiele klubów nie życzyło sobie członków z tymi psami. Sama do tych psów nic nie mam. Potrafią być kochane i łagodne, krzywdę wyrządził tu jak zwykle człowiek, który genetycznie zmienił charakter psa.
Nie wiem jak w Polsce, ale tutaj przed zakazem rasy typu amstaff były domeną "mężczyzn", którzy łażąc z wyimaginowanymi arbuzami pod rękoma, szczycili się tymi pieskami z obrożami oczywiście wybijanymi groźnymi ćwiekami dla lepszego efektu. Dla niezorientowanych, amstaffy były tu nazywane "penisforlænger"