Mieszkam tu już dosyć długo i moim zdaniem zmieniło się bardzo dużo. Gdy tu przyjechałam dość powszechny był widok Duńczyków w drewniakach. Europejski styl ubierania wkroczył na salony w latach 90-tych.
Coś co teraz jest zachowaniem proekologicznym, czyli przemieszczanie siena rowerze, jeszcze w latach 50-60 , wynikało z biedy. Opowiadał mi znajmy Duńczyk, jak jego matka w latach 60-tych jeździłana jakieś kursy zawodowe zza Køge do Kopenhagi.Niezła przejażdżka...Nie robiła tego dla zdrowia, tylko nie było pieniędzy na transport. I nie był to jednostkowy przypadek.
Asortyment towarów spożywczych zwiększył się nieznacznie, nie było sklepu z towarami z Polski. Smutno. Polonia składała się z ludzi , którzy osiedlili się tu po wojnie, emigracji 68 i azylantów z lat 80-tych oraz tych , którzy przyjechali tu na zasadzie pomocy humanitarnej. Polacy trzymali się w małych grupach, ale imprezy bywały cudne. Nie mówię o pijaństwie, ale o świetnych wielonarodowych imprezach, na których bawili się Polacy, Duńczycy, ludziska z Argentyny, Chin i wielu innych krajów. Na pewnej imprezie ludzie z powodu braku miejsca tańczyli na chodniku. Śwetni ludzie i wspaniałe rozmowy.
Ci, którzy przeszli obozy dla uchodźców, starali się jakoś ułożyć sobie życie, część z nich nie mogła jeździć do Polski.
Życie wyglądało trochę inaczej...
Teraz Polonia jest bardzo mobilna, może korzystać z wielu sposobów komunikacji. I jak uważają szczególnie gorzej wykształceni Duńczycy, staje zagrożeniem na rynku pracy. Ci lepiej wykształceni, nie obawiają się utraty pracy.
Uważam, że to taki leciutki prztyczek w nos dla Duńczyków. To, że Polacy potrafia pracować wydajnie, długo i są bardzo kreatywni. Awaria? Trzeba ją opanować i zastanowić się, co się stało...Trzeba będzie poracować dłużej? Trudno.
Nie mozna generalizować, że wszcy tacy są,ale Duńczycy też są bardzo różni.