Ogólne > Hydepark
Narzekalnia
Q7:
--- Cytat: a w 17 Gru 2009, 22:04:43 ---Szkoda. Ale rozumiem.
--- Koniec cytatu ---
Wioska cudów,śniegu nie ma a ( a) bałwanki chodzą. ;D ;D ;D Dziwne.
Solvej:
A niech to!!! Akurat teraz na swieta komp sie musial zepsuc!!! >:( >:( >:(
Wlacznik sie przesunal i nie mam gdzie kabelka wcisnac, uwierzycie ? Sama nie wierze... moze jakis mechanik naprawi moj laptopik ? ;(( Przeciez tu miesiace bede czekac w serwisie :((
wrrrr >:( >:( >:(
Piotr.dk:
jade do polski na swieta
willy:
Nie cierpię świąt więc życzenia zamieszczę tutaj:
Wesołych świąt ;)
lilia:
TAKIEGO dnia, nie miałam od ponad roku. W listopadzie ub.roku napisałam tak :
Email
Odp: Narzekalnia
« Odpowiedz #57 : 22 Listopad 2008, 12:01:39 »
Odpowiedz cytując
Od rana nie maiałam chęci drałować z dzieckiem do przedszkola,ale trzeba, ok. Wróciłam bardzo okrężną drogą, robiąc jakieś zakupy.Zajęłam się domem i nawet nie spostrzegłam, ktora jest godzina. Zamierzałam zjeść obiad, myślałam ,że najdalej może dochodzi 15.. Zerknęłam jednak na zegar.. o matko! 15:30!
Zarzuciłam płaszcz i popędziłam do przedszkola.
I teraz clue opowieści: w szatni zorientowałam się..że nie wzięłam kluczy Szok ( a drzwi oczywiście na zatrzask).
Dochodziła 16, mąż miał wrócić za ponad 3 h.. Co robić?
Mrożno,akurat pierwszy dzień snieg spadł, do tego głodni oboje Złość
Wokoło żadnych znajomych.. O! Wpadłam na genialny pomysł- zrobimy sobie długi spacer, a potem dotrzemy do Bilki, kupię coś na sałatkę,a przy okazji może jakieś ubrania dla dziecka wyszukam, ogrzejemy się i tak czas zleci..A potem ewentualnie siądziemy w bilkowym bistro, odsapnę. Ale - nic z tego... "
[Posted on: 19 Grudzień 2009, 17:02:54]
Taaaak, minął rok- i proszę mi się przydarzyło.. : ::) :o
Jeszcze dziś rano byłam niemiernie szczęśliwa,że wokół mnie tak biało i śnieżnie.
I co..? Poszliśmy nad morze, na sanki, wyszaleliśmy się, wróciliśmy pod dom.
Wyjęłam klucze, żeby dostać się do skrzynki na listy.. w jednej chwili.. klucze zniknęły mi z dłoni..Nagle, w jednej chwili. Zero dzwięki, zero czucia. Po prostu odeszłam krok od skrzynki i zrozumiałam, że nie mam kluczy w ręce.
Bez telefonu, bez pieniędzy, bez dokumentów- pod własnym cieplutkim domkiem, do którego nie mogliśmy się dostać. Przemarznięci doszczętnie.
Reszty sami się domyślcie : przeszukiwanie zwałów śniegu, łopatą, miotłą, nieudane próby odkręcenie kranu z wodą w garażu ( woda zamarzła ), aż po próbę uruchomienia małej butli gazowej...
Phhhhhhh, aż po wizytę u nieznajomego sąsiada z prośbą o pomoc. Wezwał ślusarza, wyczekaliśmy się na mrozie kolejne 30 minut,
spłukałam się z równowartości 300 zł. Potem siedziałam pół godziny z głową w sedesie, bo od tego wszytskiego zrobiło mi się niedobrze i śniadanie zjedzone wiele godzin wcześniej, podeszło mi do gardła >:(
Klucze gdzieś utknęły w zaspie na chodniku, jak śnieg stopnieje, będą leżały sobie na środku ulicy :-\
Nie chcę już zimy .
PS. Ale - żeby nie było tak najgorzej- nawiązaliśmy nową znajomość, całkiem sympatyczną, co zawsze jest miłe. ::)
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej