Niektorzy zbyt doslownie wpasowuja sie w tytul watku. I naprawde trudna jest decyzja, o tym czy chce mi sie jeszcze wracac na studia, grzebac, szukac, pisac...Pierwsza prace pisalam niejako z rozpedu, zaraz po studiach w Polsce. Tytul magazyniera uznano mi w Niemczech, gdzie robilam kurs wakacyjny. Podczas luznej rozmowy z pewnym profesorem, wyplynely moje przemyslenia na temat ewentualnej pracy doktorskiej, jej tematu, itd. Dziwnym trafem zaproponowano mi robienie doktoratu w Danii, gdzie juz potem zostalam. Przez iles tam lat pracowalam spokojnie, nie przemeczajac sie specjalnie. Zaproponowano mi prace w Polsce, mialam robic badania dotyczace zmiany stosunkow gospodarczych i spolecznych. I bedac wlasnie w Polsce pomyslalam sobie, czy jednak sobie cos jeszcze nie dodac. Nie zaczac czegos nowego. Rozpoczelam i skonczylam studia, w koncowce studiow krazylam miedzy Polska a Dania. Teraz zastanawiam sie, czy nie zrobic kolejnego papierka. Ale nie o papierek przeciez chodzi. I rozumiem rozterki ludzi, ktorzy zastanawiaja sie, czy warto, czy mi sie chce. Ja panie doktor siedzialam w lawce ze´´ zwyklymi´´ syudentami. I musze Wam powiedziec, ze bylo to pouczajace zajecie. Nawet bardzo.
A doktorat robi sie czasami dla wlasnej przyjemnosci...Wazne, zeby to co sie robi. robic z pasja...I nie jest wazne, czy sie naprawia buty, czy zarzadza firma...
Przeciez na emigracji sa ludzie wyksztalceni, ktorzy jako przejsciowe traktuja prace ponizej swoich kwalifikacji. Czekaja na uznanie dyplomu, dalsza nauke, ciekawa prace. Jesli poznaja jezyk wystarczajaco dobrze, to juz reszta zalezy od ich planow, ambicji i potrzeb. Czasami naprawde nie trzeba gnac, aby czuc sie szczesliwym i spelnionym...
Moim zdaniem Mirra sie nie chwali, wiecej w niej rozterek niz samozadowolenia, ktore moim zdaniem nie jest wcale zle.
[Posted on: 26 Marzec 2009, 10:27:17]
No, narobilam troche literowek...Ale mi zaraz niektorzy leb zmyja. A co tam niedlugo smigus dyngus