A moze to jest tak, ze jak mamy juz ta przyslowiowa ,,pelna miche´´, to zaczynamy sie zastanawiac, czy naprawde to wszystko jest takie piekne, jak zawsze chcielismy zeby bylo, I zaczynamy troszke marudzic. Jesli marudzenie jest pod kontrola, to nie jest zle. Ja staram sie marudzic, nie przynudzac. Podejrzewam, ze byloby to nieznosne dla najblizszego otoczenia, i nie tylko.Maz postrzeliby mnie w kolano, zebym faktycznie maila powody do uzalania sie nad soba. Podejrzewam, ze bardziej mialby ochote wyrwac mi jezyk, ale to niestety sposob troche z dawnych wiekow-choc rozwiazujacy problem gadulstwa. Jednak gdyby mnie postrzelil w kolanko, to moje jeczenie tez byloby dokuczliwe, i tak zle i tak ,,,.....´´´. W efekcie, na wszelki wypadek, staram sie ograniczyc narzekanie...
A narzekanie nie jest tylko polska wada narodowa. I wole jak czasami ktos ponarzeka, nawet na wyrost, niz jak ciagle ma usmiechnieta twarz, takie ,,hamerykanskie´´ szczescie. Bo czlowiek jest tylko czlowiekiem, i jakos nie chce mi sie wierzyc, ze kazdy zawsze jest szczesliwy, pelen entuzjazmu i nic mu nie przeszkadza. No , ja swoja norme na pisanie wyrobilam na dlugi czas.