OBÓZ PPRACY 75
W poniedziałek rano dzwoni po mnie Ula, jedna z tych "ślicznych" córeczek pani Stasi. Mam przygotować Rolls-Royca, bo musi z siostrzyczką jechać do salonu piękności. He??? A te tam po co? Może chcą pooglądać jak powinna wyglądać normalna laska? Ula wsiadła z przodu i zaczyna szczerzyć do mnie zęby. Muszę się bardzo skoncentrować na jeździe, bo wprawdzie wiele dziś nie jadłem, ale jak bym dłużej musiał patrzeć na tego maszkarona to może i to mi się cofnie..A co spojrzę do lusterka, to Monisia z tylnego siedzenia się uśmiecha. Tylko nie dać nic po sobie poznać. Ja wiem, że one nie mogą za to że mają taką dziwną urodę, ale przecież mogłyby się zapatulić w szaliki aż po oczy, ubrać ciemne okulary i moherowe czapeczki i wtedy by nikogo nie straszyły. Przecież jest zimno.. Coś mi się zdaje, że probują mnie podrywać.. Boże zachowaj. Monisia chce koniecznie wiedzieć kiedy widziałem się ostatnio z Kaśką. A ja durny powiedziałem, że to już prawie trzy miesiące.
Monisia na to:- Może pójdziemy wieczorem potańczyć, Fachurra? Nie,nie..ja nie umiem tańczyć. A poza tym to ślubowałem mojej ukochanej żonie, że nie spojrzę nawet na żadna inną kobietę. To je chyba jeszcze bardziej rozochociło, bo zaczęły się wręcz przekomarzać, która pójdzie dziś wieczorem ze mną na tańce. Na szczęście dojechaliśmy już do tego salonu piękności. Ślicznotki weszły do środka i kazały przyjechać po siebie za sześć godzin. No to mogę trochę odsapnąć i zastanowić się jak toto od siebie trzymać z daleka. Może powiedzieć że mam świńską grypę? Albo że należę do świadków jehowy? A może najlepiej, że jestem pedziem? Albo upić się na umór i przelecieć obydwie dla świętego spokoju? Chyba tak zrobię. W końcu światło też można zgasić. A parę płatnych nadgodzin też by się przydało. O 16tej pojechałem po panienki.
I teraz już wiem jak poczuli się Jaś i Małgosia, kiedy Baba Jaga nagle wyskoczyła z piernikowej chatki...Tu wyskoczyły dwie! Z ustami jak z rowerowych dętek!! Czy je ktoś pobił dotkliwie, że tak spuchły? Ale zadowolone jakieś takie. Chyba się śmieją..Ciężko rozpoznać.
-No Fachurra, jak podobają ci się nasze nowe usteczka? - ledwo Ulę zrozumiałem..
-??? Przepiękne,...Urszulko..przepiękne...
Oj coś mam złe przeczucia. Całą moją nadzieją jest pani Stanisława. Może zaprosi na koniaczka. A potem oddam mój los w ręce pana naszego jedynego.
I nie zawiodłem się. Zaraz po kolacji pani Stasia wezwała mnie w celu omówienia następnego dnia.
-Koniaczek, panie Fachurra?
Oh, jak ja kocham to zdanie.. Pani Stasia z córkami są zaproszone następnego dnia do sąsiada z przeciwka na bankiet. O Boże! Do tego Gipsy Kinga! Muszę szefową jakoś namówić, żeby zabrała mnie z sobą. Przecież tam mieszka ta czarnooka królewna.. C.d.n.
[Posted on: 03 Mar 2010, 18:40:30]
OBÓZ PRACY 76
Po drugiej butelce koniaczku i obietnicy pani Stasi, że zabierze mnie na bankiet do sąsiadów postanowiłem cichutko zmyć się do mojego pokoju. Na paluszkach, żeby nikt mnie nie usłyszał. A tu w holu, za zakrętem stoi Ula.
- Jak chcesz, Fachurra to pokażę ci mój nowy komputer. Dziś mi go zainstalowali..
- Nie.. Dziękuję.. Ja się i tak na tym nie znam..
- Chodź, bo powiem mamie, ze mnie chciałeś obmacywać!
O, to jest argument! Nie mogę przecież pozwolić na zepsucie mojej opinii u szefowej. A zresztą po tych koniaczkach, to Ula wcale tak strasznie brzydka już nie jest. No i usta ma takie namiętne.. Ona nie ma jednego komputera.. Na półkolistym, wielkim biurku stoi tych ekranów sześć. Po co jej tyle tego? Ula wyjaśniła mi, ze potrzebne jej są do pracy. Aha, to ona pracuje.. No, nie tak całkiem. Ula i jej siostrzyczka Monika, są moderantkami.. nie, moderatynkami.. moderatorkami na forach dyskusyjnych w internecie. A co to za zawód? Czy dobrze się zarabia? Nic się nie zarabia. Robią to po prostu z nudów i czują się przy tym bardzo ważne. Czytają o czym inni sobie rozmawiają i jak im się coś nie podoba to łup, wykasowują to i już nikt nie wie co ten czy tamten powiedział. A jak ktoś napisał coś, co się Monisi i Uli już wcale nie podoba, to go wywalają z takiego forum i może sobie gadać sam z sobą. Na przykład ktoś powie, ze popędzacz wielbłądów to leń- wylatuje od razu. Bo trzeba powiedzieć ze rodowity mieszkaniec północnej Afryki nie jest w pełni przekonany co do sensu pracy . Niby to samo, ale ładniej brzmi. Albo ktoś powie że pedał zerżnął ciotę- też wylatuje. Prawidłowo jest: dwóch panów o homoseksualnej orientacji seksualnej odbyło stosunek płciowy(chyba jednopłciowy?). Nie wolno też napisać ze Niemiec to Szwab, Czech to Pepik , Duńczyk-Dun, albo Polak- Polaczek.Trochę to nielogiczne, bo zdrobnienie Polaka na Polaczek jest złe, a wiec Duńczyk jako zdrobnienie od Duna powinien być zły, a nie odwrotnie. Bardzo odpowiedzialną pracę mają te dziewczyny.. Muszą też pilnować, żeby ktoś nie obrażał innego uczestnika dyskusji i żeby nie dawano sobie niedwuznacznych propozycji na przykład w kwestiach erotycznych.
- No właśnie, - mówi Ula - skoro już jesteśmy w temacie...Chcesz się ze mną przespać Fachurra?
No i co ja, biedny pracobiorca miałem jej odpowiedzieć? Że nie?? I ryzykować moją tak ciężko wywalczoną pozycję zawodową i szanse kariery?
- Dobra.. tylko skocze do biblioteki po jeszcze jedną butelkę.
O 4 nad ranem, na miękkich nogach chciałem nareszcie pójść do mojego pokoju, a tu otwierają się drzwi Monisi...
- Jak chcesz, Fachurra to pokażę ci mój nowy komputer......C.d.n.
[Posted on: 04 Mar 2010, 18:10:04]
OBÓZ PRACY 76 i 77
O Jezuu! Nie-ee! Ja też jestem tylko człowiekiem! I przez tych kilka godzin zdążyłem na tyle wytrzeźwieć, że znów dostrzegam tylko te nieestetyczne kawałki Monisi. A tych jest dużo..naprawdę dużo. Co to zawsze mówią żony nie mające ochoty na mężów?
- Monisiu, ja mam dziś takie straszne bóle głowy..( A tak naprawdę to mnie coś całkiem innego już boli ). - Może jutro pokażesz mi ten komputer, co?
- Fachurra! Nie zalewaj, bo ja wszystko słyszałam przez klimatyzację! Idziesz, czy nie?
- Zaczekaj minutkę Monisiu, skoczę tylko po tabletki od bólu głowy i zaraz jestem przy tobie..
Uwierzyła. No to ja w nogi. Do mojego pokoju, klucz przekręcić dwa razy i biurko przesunąć na drzwi. Uff... Teraz już tylko spać.
Następnego dnia czułem od rana ze Moni coś złego na mnie szykuje.
Dziś idziemy wszyscy na bankiet do Gipsy Kinga. Pani Stasia pomogła mi wybrać z garderoby nieboszczyka męża elegancki biały smoking z czasów jego młodości. Pasuje jak ulał. Tylko bucików pasownych nie znaleźliśmy, bo wszystkie o te trzy numery za duże, a będę na pewno chciał potańczyć. Więc ubiorę moje adidasy, tylko trochę wody kolońskiej do nich naleję. W telewizji też widziałem że tak chodzą: garnitur i sportowe obuwie. Po południu przyszli do szefowej fryzjer i wizażysta (to jest taki który ze starej twarzy umie zrobić młodą, a z brzydkiej ładną..No ten tu będzie miał bardzo dużo roboty.) Szefowa zawołała mnie i kazała tym dwóm ciepłym chłopakom zrobić mi nową fryzurę. Sprzeciwiać się nie mogłem, nawet jak mi wąsy zgolili to musiałem powstrzymać te wszystkie słowa, które całymi seriami cisnęły mi się na usta. Brzydkie, dosadne słowa. Ale jak pokazali mi na koniec lustro to się ukłoniłem temu przystojniakowi po drugiej stronie: dzień dobry panie George Clooney, zanim poznałem go po oczach..Fachurra..To jestem ja.. Kiedyś słyszalem takie powiedzenie : nie szata zdobi człowieka. Bzdura. Pewnie ze zdobi i fryzurka tez. Teraz już mi się ta cygańska księżniczka nie oprze, o nie. Nawet pani Stasia jak mnie zobaczyła to powiedziała:
- Oj panie Fachurra, gdybym tak była o 20 lat młodsza...
Wieczorem, już czekam przed wyjściem na panie, a tu nagle woła Monisia z gabinetu zmarłego tatusia.
- Fachuuuuraaa!
Czegóż ta ode mnie chce? Wchodzę i o mało mnie szlag nie trafił. Cała podłoga zasypana jakimiś monetami, a Monisia z diabelskim uśmieszkiem mówi:
- Popatrz, niechcący przewróciłam regał z tatusiową kolekcją monet.. Poukładaj je wszystkie tak jak były..Bo to dla mamy bardzo ważne..
Przecież ich jest kilka tysięcy! Do rana tego nie zdążę zrobić! A ta wiedźma już pobiegła i usłyszalem tylko jak zamknęły się drzwi wyjściowe. Poszły, a ja zostałem z tym syzyfowym zadaniem. Coś muszę wykombinować..Ranjid i Soraya!! Na pewno mi pomogą! I rzeczywiście. Wiedzieli dokładnie gdzie, która moneta musi leżeć, bo sprzątają gabinet od lat i polerują tą kolekcję. Nie minęła godzina i uporali się ze wszystkim, a ja ich cały czas chwaliłem. Następny problem: jak wejść teraz na posesje po przeciwnej stronie ulicy? Ranjid chyba domyślił się o co chodzi bo pokazał ze mam iść za nim. Zadzwonił do bramy i cyganski portier otworzył. Aa, oni się znają, koledzy po fachu. I już byłem w środku. No to może zacząć się balanga!
C.d.n.
[Posted on: 05 Mar 2010, 18:09:37]
OBÓZ PRACY 78
Znów przez pół nocy budziła mnie melodia tego durnowatego zegara. Big Ben się nazywa i stoi chyba z kilometr od mojego hotelu, jeśli tą budę prowadzoną przez jakiegoś Mahatmę Gandhi można nazwać hotelem. Aha, zapomniałem opowiedzieć dlaczego od kilku dni mieszkam w Londynie. A więc po kolei.
Na bankiecie u cygańskiego króla sprawdziłem przede wszystkim bufety. Żarcia i picia jak dla całej armii. Nawet w kolejce stać nie było trzeba trzeba, bo kelnerzy ciągle przynosili tace pełne kieliszków i szklanek. Potem zacząłem szukać tej śliczności czarnookiej dla której tu właściwie przyszedłem. I nie trwało długo, jak ją zauważyłem z kilkoma innymi dziewuszkami, też niczego sobie. Podszedłem, niby przypadkiem i puściłem do niej oko,

tak jak ja to potrafię. Troszkę się chyba zawstydziła, ale chyba też mrugnęła do mnie.. Tak prawie niedostrzegalnie. OK. Fachurra, do ataku. Wyciągnąłem z jakiegoś wazonu czerwoną różę i z najbardziej szarmanckim uśmiechem na jaki mnie stać wręczyłem ją tej bogini. A ona na to:- Dziękuje.. Hee? Czyżbym już rozumiał po norwesku? Nie.. Ona podziękowała mi po polsku!! Nieprawdopodobne! Zapytałem, czy rozumie nasz piękny język.
-Oczywiście- odpowiedziała. I wiecie co się okazało? Dziewczyna pochodzi z podwarszawskiego Legionowa. Na imię ma Carmen, a ten cygański king to jej stryjek. Głośno tu i pogadać się nie da, więc zapytałem ją, czy nie moglibyśmy się gdzieś ulotnić i powspominać ojczyznę? Powiedziała, że mam za chwilę pójść za nią i zniknęła w drzwiach obok schodów. Więc ja po minutce za nią, żeby nikt nie zauważył. Korytarz, na końcu drzwi, a za drzwiami... Afryka!! Pośrodku basen z niebieściutką wodą, dookoła basenu palmy rosną, a pod palmami leżaczki i muzyczka leci z głośników. I to wszystko pod dachem, a za oknami śnieg. Oj, bardzo chciałbym być cygańskim królem. Ci to żyją jeszcze lepiej od norweskich kapitalistów. Carmen opowiedziała mi troszkę o sobie. Chodziła w Warszawie do prywatnej szkoły dla bogatych dziewcząt. I miała tam jakiś romansik z młodym nauczycielem sportu. Tatuś się dowiedział, wysłał Carmen do swojego brata, tu do Norwegii, a nauczyciela złapali jego ludzie i w prywatnym instytucie chirurgii plastycznej przebudowali go troszeczkę. Teraz pracuje ten biedak jako przedszkolanka gdzieś na Podhalu. Tak opowiadaliśmy sobie o tym

i owym

, leżąc na leżaczku

i zapomnieliśmy jak czas ucieka. Nagle podniesione głosy dobiegają z korytarza.
-O Jezu,- woła Carmen- szukają mnie! Uciekaj Fachurra, żeby Cię nie zobaczyli.
No to ja ciuchy pod pachę i czmych przez okno w śnieg. Poubierałem się szybciutko, tylko butów nie mam. Cholera, zostały pod leżakiem. Wrócić się nie mogę bo widzę za oknem dwóch cygańskich olbrzymów gestykulujących i biegających wokół basenu. To ja na bosaka przez park i hops przez ogrodzenie. Ałaaa.. Na ogrodzeniu są takie spiczaste końcówki. Niewiele brakowało, a też zostałbym już przedszkolanką. Przez drugie ogrodzenie i kuchennym wejściem do domu Wahlstromów. Nareszcie jestem bezpieczny. Poszedłem spać.C.d.n.
[Posted on: 11 Mar 2010, 16:37:51]
OBÓZ PRACY 79
Rano dzwoni telefon. Pani Stanisława każe mi przyjść do biblioteki. Tam siedzi tych dwóch cygańskich agentów, a jeden z nich trzyma w ręku moje adidasy.
Pani Stasia przetłumaczyła mi, że szukają jakiegoś typa, który jakoby zhańbił królewską bratanicę. No to nie mogłem być ja, bo ja to zrobiłem z nią całkiem coś innego. Pytają, czy poznaję te adidasy. Nigdy ich nie widziałem, naprawdę! Więc jeden mówi, żebym przymierzył. Pasują. (W tym momencie, Kopciuszek z bajki się ucieszył, a ja się przestraszyłem). Ale przecież to wcale nie musi znaczyć, że są moje. Na pewno co drugi gość bankietu miał ten sam rozmiar. Coś do mnie powiedzieli chyba w ich języku, a z tonu wywnioskowałem, że nie było to nic miłego. Potem jeszcze coś po norwesku do pani Stasi i poszli. No, to mi się udało. Szefowa pokazała oczami na kieliszek (pomalutku rozumiemy się już bez słów). Nalałem po koniaczku, już coś niedobrego przeczuwając. I wygarnęła mi:
- No, panie Fachurra, narozrabiałeś wczoraj, co? Zbliżenie cielesne z cygańską panienką przed ślubem to u nich niewybaczalne przestępstwo. Chyba lepiej będzie dla ciebie, wyjechać stąd i może nawet zmienić nazwisko i wygląd. Pakuj się i jeszcze dziś w nocy Ranjid zawiezie cię na lotnisko. Szkoda, Fachurra bo polubiłam cię i moje córki chyba też. Dam ci trochę pieniędzy i spróbuj gdzieś daleko stąd rozpocząć nowe życie. Im dalej tym lepiej.
Prawie że się rozpłakałem.. Tak bardzo mi się tu podobało (no może oprócz córeczek) i przez tych dzikusów i ich prymitywne obyczaje muszę teraz wszystko rzucić? Czy naprawdę nic się nie da zrobić?
- Nie, Fachurra. Nie ma szans. Oni wydali na ciebie wyrok. Wspomnieli coś o operacji, czy jakimś zabiegu - mówi na to pani Stasia.
:oOoo, to ja już idę się pakować.
Smutno mi bylo. Szefowej też. Nawet Monisia i Ula przy pożegnaniu uroniły trochę łez

. Pani Stanisława wręczyła mi dość grubą kopertę

.
- To na twój nowy początek, Fachurra.
Wieczorem, w drodze do garażu wyciągnąłem jeszcze w kuchni z walizki te złote łyzeczki i widelczyki. Sumienie mnie ugryzło. Przecież nie mogę bezprawnie zabierać czegoś z domu moich dobroczynców

. Tylko jeden złoty świecznik sobie zostawiłem. Może dam go naszemu proboszczowi, jak wróce kiedyś do kraju?
Za bramą, na ulicy, stało jakieś czarne auto. I ruszyło za nami. Oj, oj. To chyba nie przypadek. Po 1-szej w nocy? Ranjid też zauważył. I dał po gazie. Tłumaczy chyba, że kiedyś coś tam woził nielegalnie z Pakistanu do Afganistanu. Jeździć umie. Powywijał trochę po ulicach i swiatła za nami zniknęły. No, Bogu dzięki. Bo już zaczynałem się zastanawiać jak bym się ewentualnie mogł nazywać, gdyby mnie złapali. Fachurrka? Fachussia? A może Fachurrosława? C.d.n.
[Posted on: 12 Mar 2010, 17:47:21]
OBÓZ PRACY 80
Na lotnisku podarowalem Ranjidowi na pamiątkę mój śpiewnik kościelny. Niech sobie śpiewa, zamiast trzy razy dziennie kłaniać się na dywaniku w stronę Mekki, to mu nie przyjdzie do głowy majstrowanie bomby i wysadzanie siebie i innych w powietrze. Bo to fajny chłopak i szkoda by go było. Chyba się ucieszył, bo objął mnie i pocałowal po przyjacielsku. Potem szybko do tablicy z rozkładem lotów. Sam nie wiem dokąd uciekać.. Najbliższy samolot leci do Reykyavik. Dziwna nazwa. Na pewno jest to gdzies w Afryce. Lwy i ludożercy. Nie, tam nie byłbym bezpieczny. Następny, za dwie godziny leci do Londynu. To jest Anglia. Tam mieszka królowa i Robin Hood, a więc jest to bezpieczny kraj. Kupiłem sobie bilet bussines klass, bo co się mam gnieść z tym motłochem na ciasnych siedzeniach. Drogo, ale wygodnie. W samolocie, elegancja-francja.. Zaraz na przywitanie stevardessa przynosi szampanika i czasopisma. Wziąłem Financial Times. To chyba coś o finansach, a w tym temacie musze się trochę rozeznać. Głupio tylko, że ta gazeta jest po angielsku. Ale otworzyłem ją i robiłem tak jakbym czytał. Nagle, przede mną siada dwoch typów, ciemnowłosych, ciemnoskórych. O matko przenajświętsza, spraw, żeby byli to ludzie Ossamy bin Ladena, a nie Gipsy Kinga. Bo z dwojga złego to chyba lepiej wcale nie wylądować, niż wylądować na stole operacyjnym u chirurga plastycznego. Dla pewności zasłoniłem się gazetą.
Dotarliśmy szczęśliwie do Londynu. Tym razem będzie mi o wiele łatwiej wystartować dzięki zebranemu w Norwegii kapitałowi. A wiec na postój taksówek. Taksówkarz znów jakis egzotyczny, w turbanie. Nie wiedziałem jak mu wytłumaczyć, żeby zawiózł, mnie do dobrego hotelu, więc powiedziałem tylko- hotel. Ten spojrzał na mnie, na moją walizkę i zapytał: -Poland? Poczym jakoś tak z politowaniem pokiwał głową. C.d.n.