- 112 -
W poniedziałek ruch w interesie był mierny, a raczej bardzo mierny. Rano przyszło kilku bezrobotnych rodaków, którzy dopabuse w ostatnich dniach przybyli do Londynu i pijąc przez dwie godziny po jednym piwku wypytywali mnie o wszystko możliwe. Jak znaleźć pracę, mieszkanie, jak załatwić formalności i jeszcze o tysiąc innych rzeczy. A co ja jestem, kurcza mać, Wikipedia? Skąd mam to wiedzieć? Ale pomyślałem sobie, że to mogłoby być dodatkowe źródło dochodu, takie poradnictwo emigracyjne. Wprawdzie sam niewiele wiem, ale tacy nowi jeszcze mniej wiedzą. Kto chce się poradzić wpłaca np. 5 funtów wpisowego i może o wszystko pytać. Jeżeli będę umiał odpowiedzieć na pytanie, to za każdą odpowiedź następnych 5 funtów, a jeżeli odpowiedzi nie dostanie to nic nie musi płacić. O pracę mogę wypytywać tych gości którzy są tu już dłużej i o mieszkania też. Na ścianie zrobimy tablicę ogłoszeń drobnych. Dobrze pozycjonowane ogłoszenie (pośrodku tablicy, na wysokości oczu) 15 funtów, a pozostałe miejsca po 10. Chociaż te miejsca na dole tablicy też mogą być po 15 , bo idąc na czworakach ma się je na wysokości oczu.
W czasie przerwy obiadowej doszło jeszcze kilku polskich robotników z pobliskiej budowy. Zjedli po bigosiku i wypili po kilka piwek i wódeczek. Postawiłem jedną kolejkę na mój rachunek, tak na wabia, żeby jutro znowu przyszli i przyprowadzili jeszcze innych kolegów. No i oczywiście żeby przychodzili codziennie po pracy spłukać z płuc cementowy pył.
Nie wiem kiedy moi oficjalni goście mają zamiar wracać do domu. Bo zjeść to umieją, a szczególnie to grube sołtysowe babsko. Nawet w nocy łazi po kuchni i wyżera szynkę z lodówki. Jak tak dalej pójdzie to jeszcze przez nią zbankrutujemy. Muszę coś wykombinować, żeby jej się tu przestało podobać, tylko jeszcze nie wiem co.
Po kolacji podchodzi do mnie sołtys i pyta czy umiem być dyskretny? No, i to jeszcze jak! Gdybym dyskretny nie był, to pewnie by z powodu swojej córeczki już zawału dostał. Więc pyta mnie, czy nie mógłbym, jak jego stara już zaśnie, pójść z nim do jakiegoś takiego klubu z dziewczynami lekkich obyczajów, bo jeszcze nigdy nie był. Hmm..Gdybym był złośliwy, to zaprowadził bym go do Venus Club, prosto w ramiona córuni.. Ale nie jestem. Więc poszukamy innego lokalu. W takim dużym mieście musi ich być więcej. Wyjaśniłem tylko Wojciechowi, że nie mogę wydawać pieniędzy na takie rzeczy, bo oczekuje mnie jeszcze wiele wydatków inwestycyjnych. Powiedział, że nie mam się martwić, bo akurat przed tygodniem podpisał jakiemuś inwestorowi z Warszawy zgodę na zrobienie w naszym gminnym lesie składowiska odpadów azbestowych i pieniądze ma. No to możemy iść.
c.d.n.
[Posted on: 30 Kwi 2010, 17:37:57]
- 113 -
Wieczorem, Wojciech już się doczekać nie mógł, kiedy ta jego Dora wreszcie pójdzie spać. Nalewał jej kieliszek za kieliszeczkiem, żeby wreszcie padła. No i gdzieś tak około północy, obsunęła się z krzesła pod stół i mogliśmy w czwórkę zaciągnąć ją po schodach na górę i położyć do łóżka. Wojciech postawił jej wiaderko obok łóżka (dobry mąż), potem się wyperfumował, założył krawat z myszką Micky i ruszyliśmy ulicami nocnego Londynu, na poszukiwanie gniazda grzechu i rozpusty.
Siłą rzeczy, musieliśmy przejść obok miejsca pracy Anity. Sołtys już z daleka zauważył czerwone światełka i czerwone zasłony w oknach i koniecznie chciał tam wejść. Dopabuse jak mu powiedziałem że jest to miejsce spotkań członków sycylijskiej mafii Cosa Nostra na emigracji i że co noc wywożą stąd po kilka zwłok przypadkowo zastrzelonych gości, to mu się odechciało. Kilkaset metrów dalej zauważyłem inny lokal z rozrywkowo- rozpustnej branży. Też czerwone lampki, a w oknach pluszowe zasłony, tym razem różowe. I różowy napis neonowy: "Gay Night Station". Czyli nocny przystanek dla gajowych. O, to w sam raz pasuje, bo Wojciech zanim został wybrany na sołtysa to też gajowym u nas był. Może spotka angielskich kolegów po fachu i przy okazji nawiąże jakieś pożyteczne kontakty?
W środku przyciemnione światło, nastrojowa muzyczka, jak to w takich lokalach. Zamówiliśmy po trzy potrójne Ballantines i czekamy, aż wyjdzie jakaś dziewucha i zacznie owijać się wokół drążka. No właśnie.. Gdzie te drążki? Na małym parkiecie tańczą przytulone trzy pary.., trzy męskie pary. U nas , na zabawach w remizie to baby ze sobą tańczyły, bo panowie byli zajęci opróżnianiem butelek Ale żeby chłop z chłopem tańczył? Tego jeszcze nie widziałem. Co kraj, to obyczaj. Rozejrzałem się dokładniej wokoło, i coś mnie tknęło.. Na tych wszystkich różowych wersalkach, też siedzą same chłopy.. No, może wszyscy czekają, aż się pokazy zaczną.. Ale coś za blisko siebie siedzą, niektórzy nawet innym na kolanach, a przecież wolnych miejsc jest jeszcze dość.. Pomyślałem, że chyba lepiej będzie zapłacić i niepostrzeżenie wycofać się stąd. Ale zanim zdążyłem zawołać kelnera, to obok Wojciecha usiadła jakaś cycata niewiasta i niewiele mówiąc zaczęła go obmacywać. Czyli, że moje obawy były bezpodstawne. Po prostu panuje tu niedobór pań. Wojciech się nie ociągał i dawaj , jedną łapę jej pod biustonosz, a drugą pod spódniczkę.
I nagle!.. Jak nie skoczy!.. Jak nie krzyknie!.. I łup, tej kobicie pięścią w środek twarzy. Złapał mnie za marynarkę i do wyjścia ciągnie. Więc ja szybko dopiłem dwie ostatnie szklanki i za nim, a ta laska z rozbitym nosem za nami i jeszcze paru innych gości. No to my w nogi, a że jeszcze nie wypiliśmy wiele to udało nam się ich odsadzić i uciec.. Uff...
- Co się stało Wojciechu? Co to było? -
Bidny sołtys, cały roztrzęsiony, słowa z siebie wykrztusić nie umiał. Może go coś pod tą spódniczką w palec ugryzło? Niektóre panie noszą ze sobą takie małe pieski chiwawa. Ale, żeby od razu kobietę w mordę walić? Tego się po naszym sołtysie nie spodziewałem.
Najważniejsze, że nie zdążyliśmy zapłacić za nasze drinki. Więc opłacała się ta nocna eskapada.
c.d.n.
[Posted on: 03 Maj 2010, 15:08:24]
- 114 -
Nareszcie odjechali oficjalni goście i wszystko może wracać do normy. Podczas pożegnania zapytałem dyskretnie sołtysa o przyczyny tego nagłego przerwania naszej nocnej wycieczki i doszedłem do wniosku, że Wojciech chyba ma coś w głowie nie po kolei. Powiedział mi mianowicie, że ta kobitka, która się do niego przysiadła i której potem nos rozkwasił, miała pod spódniczką to co chłopa od baby odróżnia...

Taki pijany jeszcze nie był, żeby mieć halucynacje, a więc musi być po prostu stuknięty. Ale ten się zaklina, że to prawda i że jak go ten babsztyl chciał całować to na twarzy miał.. albo miała.. taki jednodniowy zarost i głos miało to-to niby też bardzo niski jak na kobietę. Próbowałem mu tłumaczyć,że może ona po prostu przyniosła swoją wódkę, tak jak się ją wnosi na dyskoteki, pod spódniczką . A ten urażony, że niby jeszcze butelkę od fiuta umie odróżnić. No to niech mu będzie. A ja wiem swoje: naszą wsią rządzi psychopata. Ale może już niedługo, bo kilka zdjęć z tą nocną znajomością też mu zdążyłem zrobić zanim musieliśmy uciekać. Właściwie to mógłbym już wydać ilustrowaną biografię rodzininy Grzebidło. Tylko zdjęć Dory jeszcze mi brakuje.
Jak już wszyscy się wynieśli, Rumcajs powiedział, że dostał od proboszcza Ostrupka 1.000 funtów na działalność parafialną. Czyli, że Rumcajs bardzo dobrze odegrał rolę wikarego. Tylko czemu mi o tej forsie powiedział? A może dostał 2.000 i próbuje zmylić moją czujność? Musze mieć oczy i uszy otwarte...
Póki co, to się kasa przyda, bo nie wiem czemu, ale w ostatnich dniach nasz pub przynosi zbyt małe dochody. Minęło już kilka dni od otwarcia, więc wszyscy goście powinni już wytrzeźwieć i przychodzić codziennie, aby odświeżać zawartość alkoholu we krwi, ale nie przychodzą.
Kuchnia też sprzedaje za mało, mimo że jej kabusewnik Bronek Siwczyk, stara się jak może. Wszystkie resztki, które wracają na talerzach są uszlachetniane i wracają do obiegu potraw. I to nie byle jak. Nie,nie. Na przykład wszystkie sałatki są płukane i dekorowane od nowa, a resztki bigosu i flaczków lądują wprawdzie z powrotem w garnkach, ale są dobrze podgrzewane, żeby wybić bakterie. O higienę to Bronek dba. Bigos wzbogacają też resztki schaboszczaków. Zawsze w mięsie są jakieś żyły, których goście nie umieją pogryźć i kładą je na brzeżku talerza. Tak, że właściwie to żadnych strat towarowych nie mamy. Ale pomimo to w kasie jest co wieczór za mało. Więc zrobiliśmy z Rumcajsem posiedzenie rady nadzorczej. Trzeba podjąć kroki mające na celu podniesienie zysków i obniżenie kosztów. Czynsz trzeba płacić, inne rachunki od czasu do czasu też, więc nie pozostaje nam nic innego jak zminimalizowanie kosztów personalnych, czyli redukcja personelu. Kucharz jest potrzebny, pomoc kuchenna ma znajomości u Rumcajsa, czyli że w kuchni pozostaje bez zmian. Trzeba się pożegnać z dwiema z naszych praktykantek, a ponieważ wszystkie cztery nocowały ostatnio w moim pokoju to nie miałem problemu z wyborem. Te, które się najmniej przykładały, muszą poszukać sobie nowej pracy. Na przyszłość będą wiedziały, że w pracy potrzebne jest większe zaangażowanie.
C.d.n.
- 115 -
Łatwo było podjąć decyzję o zwolnieniu tych dwóch dziewcząt. Trudniej będzie im to jakoś delikatnie powiedzieć. Rumcajs uważa, że to ja jako szef muszę przekazać ta niemiłą wiadomość. Tylko jak? Bo nie chcę żeby mi beczeć i histeryzować zaczęły. W końcu to baby. Więc zawołałem Zuzię i Magdę do biura (tzn. do mojego pokoju), nalałem im po poczwórnym koniaczku i zapytałem, co by powiedziały na to, gdyby zarabiały co wieczór po 200 albo nawet 300 funtów i nie musiały już nosić ciężkich tac i sprzątać lokalu? Spojrzały na mnie obydwie z niedowierzaniem, a nawet powiedziałbym ze zdumieniem. No to stuknęliśmy się szklaneczkami na zdrówko i nalałem im po jeszcze jednym poczwórnym koniaczku. A potem powiedziałem, że mogłyby zapytać o pracę w Venus Club, tam gdzie pracuje Anita. Taniec przy drążku mają już trochę opanowany, niebrzydkie są, angielskiego i innych potrzebnych języków się nauczą .
No i jednak się rozbeczały. Że niby już się do swojej obecnej pracy przyzwyczaiły, że chcą zostać z koleżankami, no i że mnie też bardzo polubiły. To ostatnie naprawdę podziałało. Zmiękłem. Bo czyż może istnieć dla szefa większy wyraz uznania ze strony pracownika jak fakt, że pracownik go lubi? I w tym momencie zacząłem się zastanawiać, czy nie można by zrobić z naszego lokalu konkurencji dla Venus Club? Nalałem dziewczynom po jeszcze jednym poczwórnym, powiedziałem żeby się nie martwiły i poszedłem do Rumcajsa, omówić z nim mój pomysł.
Zaczęliśmy wspólnie kombinować co trzeba by w naszym pubie przerobić, żeby funkcjonował jako lokal Table Dance, no i ile by to kosztowało. Potrzebne są czerwone zasłony do okien, czerwona tapicerka na krzesła, czerwone lampki, czerwone pluszowe parawaniki, z dwa podświetlane podesty z porządnymi, błyszczącymi drążkami, kilka reflektorów, dobry sprzęt do odtwarzania muzyki i jeszcze kupa innych drogich rzeczy. A tu kapitału brak. Co robić? Znaleźć jelenia z kapitałem..Tylko gdzie? Postanowiliśmy dać ogłoszenie do internetu. "Poszukiwany wspólnik z wkładem kapitałowym 50.000 funtów do rozwinięcia niezwykle dochodowego przedsiębiorstwa w branży usługowo- rozrywkowej, bez żadnego ryzyka finansowego. Oczekiwane zyski: minimum 500.000 funtów rocznie po opłaceniu podatków." Na takie coś przecież musi ktoś polecieć.Np. jakiś polski biznesmen, który chce przed finansowym zakamuflować czarna kasę, albo jakiś emeryt, który wygrał w toto lotku.. Jestem naprawdę dobrej myśli. Rumcajs też.C.d.n.
[Posted on: 06 Maj 2010, 18:30:19]
- 116 -
Nie wiem kto z nas dwóch się w czepku urodził, ja czy Rumcajs? Nie minęło nawet pół godziny od zamieszczenia naszego ogłoszenia w internecie, a już zgłosił się pierwszy kandydat na wspólnika. Jest poważnie zainteresowany, posiada kapitał i prosi o kontakt w celu omówienia szczegółów. Zadzwoniliśmy do niego niezwłocznie. Rumcajs powiedział, że ja mam poprowadzić rozmowę, bo mam milszy głos i szczególny dar przekonywania. Ano mam.
Więc przekonałem tego faceta, który nazywa się Teddy Glabicki, o jego ogromnym życiowym szczęściu, któremu zawdzięcza spotkanie nas i możliwość zainwestowania w najbardziej lukratywny interes swojego życia. Wyjaśniłem mu, że do tej pory zgłosiło się na naszą ofertę 49 inwestorów, ale ponieważ on wydaje mi się szczególnie sympatyczny, a akurat inny kandydat który jechał już pośpiesznie do nas z pieniędzmi, miał ciężki wypadek samochodowy (pewnie za szybko jechał, żeby ulokować u nas swoją kasę), to mamy dziś wieczorem, wyjątkowo, jeden wolny termin i moglibyśmy ewentualnie z nim się spotkać. Mieszka w 150 kilometrów oddalonym Birmingham i przyjedzie chętnie na spotkanie. Umówiliśmy się na 20.oo. Do tego czasu wszystkie nasze dziewczyny, łącznie z pomocą kuchenną, muszą się wypicować na wysoki połysk i wystroić w najbardziej skąpe ciuszki jakie znajdą w swoich walizkach. Zadzwoniłem jeszcze do Anity, żeby powiedziała u siebie w pracy, że jest dziś niedysponowana (mają raz w miesiącu taką opcję) i też przyszła i jeszcze żeby przyniosła dla naszych dziewcząt trochę swojej odzieży roboczej. Niech inwestor widzi, że posiadamy odpowiednie zasoby ludzkie (to sformułowanie jakoś mi się szczególnie podoba).
Przyjechał punktualnie. Tylko nie widzę żadnej walizki z pieniędzmi. No, chyba nie jakiś cwaniak, który chce się podstępnie do nas wkręcić. Wypijemy - wyczaimy. Na wygląd to jakiś taki bubek niedorobiony. Wystrojony w drogie ciuchy (na tym już się znam), ale z gęby to jakby do trzech nie umiał zliczyć. Jeśli rzeczywiście ma forsę, to jest to nasz człowiek. Najpierw przeprowadziłem niepodpadająco sondaż osobowy. I już po pół godzinie i trzeciej butelce Chivas Regal, wiedziałem, że właśnie odziedziczył po swoim zmarłym tatusiu klika kamienic, które dobrze sprzedał i szuka możliwości zabezpieczenia pieniążków przed skutkami kryzysu gospodarczego.
No to jest u nas pod najlepszym adresem. Bo nawet w największym kryzysie ludzie muszą jeść, pić, no i od czasu do czasu...( nie wypada napisać, ale wiadomo o co chodzi). Jak zobaczył nasze zasoby ludzkie(!) to mu o mało oczy z orbit nie wypadły. Przedstawiłem mu osobiście każdą z naszych współpracownic. Anitę jako brygadzistkę. Tak się rozochocił ten nasz Teddy, że zaprosił nas wszystkich do jednej z najlepszych dyskotek w Londynie, Embassy Night Club. Wszystko na jego rachunek.
[Posted on: 07 Maj 2010, 19:06:10]
- 117 -
I znów całonocne balety. Taka wspólna wycieczka z załogą bardzo zacieśnia więzy międzyludzkie. Naszym pracownikom impreza się podobała, mnie zresztą też. Tym bardziej, że za nic nie musiałem płacić! Teddy pokazał prawdziwą klasę. Już przy wejściu wcisnął bramkarzowi dwie stówki do łapy i zaprowadzono nas do sektora VIP, tam gdzie siedzą ważni goście. Przeważnie starsi faceci z młodymi laskami, albo starsze panie z napompowanymi biustami, ustami i obwisłymi szyjami, a przy nich jakieś chłoptysie po dwadzieścia parę lat. Czyżby tu był zwyczaj, że rodzice przychodzą z dziećmi pobalować?
Teddy zamówił parę butelek szampana i całe tace z zagrychą. Dziwne rzeczy tam jako zagrychę podają. Na przykład jajko to zamiast z majonezem, podają z jakimś słono-kwaśnym dżemem. Takie małe czarne kuleczki, więc chyba z jeżyn. Ale na pewno też z procesu odświeżania, bo na jeżyny wcale już nie smakowało. Pozdrapywałem to świństwo z jajek do popielniczki, bo jajka były jeszcze całkiem świeże. Kelner się głupio patrzył, więc wsypałem do tej popielniczki jeszcze popiół z pozostałych popielniczek, żeby tego innym nie sprzedali. Na gastronomicznych procesach oszczędnościowych, to ja się już znam.
Goście z innych stolików obserwowali tą moja akcję z podziwem. A co. Przecież otruć się nie dam jakimś przeterminowanym żarciem. Rumcajs powiedział mi potem, że to na jajkach to był jakiś tam kawior. Kawior nie kawior, niedobre było i już.
Gdzieś około 7 rano, kiedy już tylko my zostaliśmy w lokalu, kelner przyniósł rachunek. 4.375 funtów!! Czy myśmy tą całą dyskotekę kupili? Ale Teddy dał kelnerowi z uśmiechem swoją kartę kredytową, podpisał coś i jeszcze mu 5 dych do ręki wcisnął. Załatwione. Coraz bardziej jestem przekonany, że znaleźliśmy bardzo dobrego inwestora. Wprawdzie tylko tak w połowie Polak, bo mamę ma angielską. Za to tatuś był prawdziwym bohaterem 2-giej wojny światowej. Pilot w polskim dywizjonie 303. No i po wojnie też dobrze działał, wybudował kilka czynszowych kamienic, które teraz jego synalek z nami ochoczo przepija. Według staropolskiej zasady: "Kto nie pije, ten nie żyje".
Do domu dwiema taksówkami, a w domu jeszcze małe poprawiny. Takie zawarcie kontaktu biznesowego trzeba podwójnie oblać.
Anita to prawdziwa cwaniara. Już w dyskotece się koło naszego Teddy cały czas kręciła, no i jakże mogło by być inaczej, wylądowała u niego w pokoju. A widać było że i pozostałe dziewczyny miały na niego ochotę. Na nic ten Teddy nie wygląda, a wszystkie go kokietowały i podrywały. Stara prawda : pieniądze zrobią z najbrzydszego mężczyzny przystojniaka.C.d.n.