Kiedykolwiek myślałem o własnych wydatkach zawsze brałem pod uwagę to, czy jest mnie na coś stać. Liczyłem swoje dochody, oszczędności, możliwości i zgodnie z tym dokonywałem zakupu (lub z niego rezygnowałem). Wydaje mi się takie myślenie zupełnie normalnym i oczywistym. Nigdy nie byłem zwolennikiem zadłużania się i w zasadzie poza kilkoma drobnymi chwilowymi zapożyczeniami u kolegów (bo akurat przy sobie nie miałem w danej chwili pieniędzy) nie zdarzyło mi się pożyczać. Nie miałem kasy to nie kupowałem lub kupowałem coś tańszego. Prosta sprawa. Z matmy byłem dobry, wiedziałem więc, że zadłużanie się, a następnie spłacanie długów kolejnymi pożyczkami prowadzi na samo dno. Nigdy nie miałem problemu z wyliczaniem ile wynoszą procenty od kwoty pożyczonej. Najbardziej popularne kredyty mieszkaniowe wiążą się najczęściej z koniecznością spłaty podwójnej kwoty. Tłumaczyłem to kiedyś jednemu takiemu, że pożyczył od banku 500 tys, ale będzie musiał spłacić milion. Zaśmiał mi się w twarz. Powiedział, że on spłaca tylko 5-10%, a nie milion. Zrozumiałem, że jest inteligentny inaczej, więc nawet nie chciało mi się tłumaczyć mu na czym polega dodawanie. Doszedłem do wniosku, że prawdopodobnie większość mieszkańców tej krainy myśli w podobny sposób jak ten ,,biznesmen". Nie dziwi mnie więc dlaczego ten kraj zmierza ku zapaści. Nasze długi (ponad 700 mld zł) rosną w nieograniczonym już tempie, nie nadążamy ze spłatą odsetek (nie mamy szans już ich nigdy spłacić), na te spłaty pożyczamy kolejne pieniądze od banków (spirala długów - kończąca się spiralą sznura, na którym można się już tylko powiesić). W tym samym czasie rząd PO wmawia swoim wyborcom, że Polska to "zielona wyspa", która uniknęła kryzysu, opierając się tylko na wskaźniku PKB. Jednocześnie gazeta Dagonbladet wylicza, że największym BANKRUTEM z krajów europejskich jest właśnie Polska, ze swoim długiem długoterminowym sięgającym 1550% PKB!! To prawie dwa razy tyle niż zbankrutowana prawie oficjalnie Grecja!

Powiedzcie mi, czy w tym kraju są jakieś osoby, które zdają sobie z tego sprawę, czy tylko ja mam świadomość tego, że jako ekonomiczny organizm już dawno nie istniejemy...
Wcale nie uważam aktualnie rządzących za głupków, wręcz przeciwnie, uważam, że to ponad przeciętnie inteligentni ludzie. Ale tu nie rzecz w inteligencji tylko w sumieniu i w intencjach, poczuciu sprawiedliwości i uczciwości. Podobno szatan jest bardzo inteligentny, dlatego tak łatwo zwodzi naiwnych ludzi i nimi manipuluje. Myślę, że ci na górze doskonale wiedzą, że ta łajba idzie na dno i robią wszystko, aby w ostatnich jej chwilach wyrwać z tego co na niej jest ile się da. Dorobić się jako urzędnik państwowy (nie tylko z podstawowej pensji), a potem uciec od odpowiedzialności i żyć w UE jak pączek w maśle śmiejąc się do rozpuku z ,,tych biedaków i głupków Polaków". Do tego potrzebna jest więc potężna manipulacja faktami, co każdy z nas przecież na co dzień obserwuje na większości internetowych portalach. Jest mi strasznie smutno, że tak się sprawy mają i nie mogę uwierzyć w to, że Polacy sami, dobrowolnie dają sobie robić krzywdę i nazywają to ,,wspaniałym rozwojem Polski". Szok.