mieszkam tutaj 20 lat ,pracuje z samymi dunczykami ,gdy jestem w pracy odczuwam odmiennosc, np pacjenci biora mnie za Szwedke ,po wyjasnieniu im ze jestem Polka patrza sie zdziwieni a kolezanka dunka im mowi,"hun er polak men hun er GODT NOK...hmm nie wiem czy to komplement czy co to ma byc.w kazym razie nie przejmuje sie tym,a nawet lubie ze jestem inna bo wiele rzeczy mozna wytlumaczyc pochodzeniem, mentalnoscia i nieraz sie tym wykrecam.W domu jestem soba i zyje po polsku
Dziwie sie, ze po 2 latach pobytu kolezana dunka musi Cie usprawiedliwiac ("hun er polak men hun er GOD nok" - a nie GODT nok). Mieszkasz na tyle dlugo i na pewno wladasz jezykiem na tyle, zeby dawac sobie sama rade. Najlepiej byc soba nie tylko w domu ale i wszedzie indziej. Nie sadze, ze to przyjemnie na kazdym kroku usprawiedliwiac swoje niewiedze, pomylki, nietakt itp. swoim pochodzeniem.
[Posted on: 16 Paź 2010, 11:19:24]
Sprawa powszechnie znana, nie tylko tutaj, ale i wszedzie na swiecie, tzw.”choroba emigaracyjna”. Podczaz mojej wizyty w Australii, rozmawialem na ten temat z osoba (canadyjczyk z zawodu psycholog), ktory zajmowal sie tym tematem, stwierdzajac, ze im dalej sie emigruje od swojego kraju rodzinnego, tym problemy te sa bardzie "ostre" w pierwszym okresie rozlaki, ale po relatywnie krotkim czasie asymilicja osob przyjezdrzajacych z Europy np. do Canady, Audstralii, USA i innych odleglych krajow, nastepuje szybciej i lagodniej w porownaniu do asymilacji osob majacych mozliwosci czestych odwiedzin swojej kraju rodzinnego. Twierdzil rowniez, ze najwyzsza cene (tak to okreslil) placi zazwyczaj pierwsza generacja, a w niekrorych przypadkach rowniez nastepna generacja, szczegolnie w srodowiskach, gdzie przyjezdrzajacy do nowego kraju, w swojej niemocy i trudnosciach kontynuuja swoj poprzedni posob zycia i bycia, czesto wywierajac duzy nacisk na swoje potomstwo. Znal doskonale system i poglady skandynawow na ta problematyke i nie byl zgodny z ocena, ze nalezy w jednakowym stopniu zapewnic kontynuacje jezyka rodzinnego jak i przyswajanie nowego jezyka. Wedlug jego opinii, najwazniejsza sprawa jest jak najszybsze poznanie i przyswojenie jezyka nowego srodowiska, co stanowi jedyna podstawe do zapoznania sie i przyswojenia pozostalych elementow, a co najwazniesze usunac zagrozenie ciaglego porownywania zjawisk i poziomow jakosciowych, sposobow reagaowania itp. w obu krajach (np. typu; my lepsi od nich, nasi fachowcy wiedza o co chodzi, ich kabusewcy beznadziejni, nas ciagle oszukuja) usuwajac jak najszybciej ”naciagnieta strzale luku”.
Wskazal rowniez na fakt, ze np. pakistnczycy i iranczycy stanowia w Europie najlepiej wyksztalcona grupe wsrod indvandrere, w przeciwienstwiedo innych grup etnicznych stawiali na szybkie przyswojenie jezyka nowego kraju przez swoje dzieci, czesto "zabraniajac" im rozmawiac w domu w jezyku rodzicow przez pierwszy okres czasu. Spotykalo to krytyke wsrod wielu specjalistow. Rezulataty juz sa widoczne, mlodziez ta zdobyla dobre wyksztalcenie, wlada wspaniale jezykiem, maja prace, czesto bardzo atrakcyjne. Nastepnym krokiem w ich osobistym rozwoju, to "odswiezenie" swoich tradycji i jezyka rodzicow. Przychodzi im to na tym etapie latwo i naturalnie.