Znalazłam taki artykuł o emigrantach i ich upodobaniach kulinarnych, napisany na podstawie obserwacji na wyspach brytyjskich, ale myślę, że z powodzeniem można je uogólnić.
Z dedykacją dla autora tego wątku
Polacy na emigracji wolą żywność z rodzinnego kraju Marta Biernacka26.11.2007, aktualizacja: 26.11.2007, 18:39
Na stołach polskich emigrantów w Wielkiej Brytanii i Irlandii królują swojskie przysmaki: gołąbki, kiszone ogórki, pabusegi.
Ponad 90 proc. emigrantów znad Wisły na Wyspach kupuje polską żywność - wynika z najnowszego raportu brytyjskiej firmy analitycznej MIG Research. Blisko 70 proc. Polaków przyznaje, że dzięki jedzeniu mogą chociaż przez chwilę poczuć się jak w rodzinnym kraju. Poza tym uważają, że jest ono dużo smaczniejsze niż brytyjskie czy irlandzkie. Coraz łatwiej też kupić je w sklepach na Wyspach.
Popyt na polskie specjały sprawił, że rodzime firmy z roku na rok zwiększają eksport swoich produktów. Według danych Fundacji Programów Pomocy dla Rolnictwa, monitorującej zagraniczne rynki rolno-spożywcze, w pierwszych siedmiu miesiącach tego roku polscy producenci wyeksportowali do Wielkiej Brytanii towary warte 360 mln euro, 28 proc. więcej niż rok wcześniej.
- Największe jest zapotrzebowanie na polskie wędliny, pulpety, klopsiki, ogórki kiszone, słodycze, piwo - wszystko znanych polskich marek, takich jak Jutrzenka, Wedel, Sokołów, Żywiec czy Okocim - mówi Krzysztof Młynarczyk z GSG, szczecińskiej hurtowni, która robi złoty interes na dostarczaniu krajowych przysmaków na Wyspy. Jeszcze dwa lata temu ta firma ledwo wiązała koniec z końcem, szukając odbiorców wśród krajowych sklepikarzy. Przełomem była decyzja o rozpoczęciu sprzedaży za granicę.
- Wysłaliśmy przez internet naszą ofertę do polskich sklepów w Anglii i Irlandii. Znaleźliśmy kilkunastu klientów - mówi Krzysztof Młynarczyk. Od tego czasu obroty GSG wzrosły o połowę, a hurtownia zatrudniła dwie osoby, które zajmują się wyłącznie monitorowaniem zamówień z zagranicy.
Na ich brak nie narzekają także inne firmy. Wartość eksportu Kompanii Piwowarskiej do Wielkiej Brytanii, Niemiec, Irlandii i USA od kwietnia 2006 r. do maja 2007 r. skoczyła o 200 proc. Tyskie jest dziś najbardziej popularnym polskim piwem w Irlandii. Ma 73-proc. udział w rynku polskiego piwa w tym kraju.
Rośnie także eksport Okocimia i Harnasia. Od 2005 r. przeciętnie 170 proc. rocznie. - Liczymy, że w najbliższych latach będziemy wysyłać na Wyspy co najmniej 150 tys. hektolitrów piwa rocznie - mówi Bogumił Turski, menedżer ds. eksportu w Carlsberg Polska. - Tyle naszego trunku wypija cała Polonia amerykańska. Brytyjski i irlandzki rynek ma większy potencjał niż amerykański.
Od 1 maja 2004 r. do Wielkiej Brytanii i Irlandii wyjechało ponad milion Polaków, z których większość ma stałą, dobrze płatną pracę. Według firmy ARC Rynek i Opinia przeciętny Polak w Wielkiej Brytanii zarabia 1,1 tys. funtów netto miesięcznie, a w Irlandii około 1,6 tys. euro. Brytyjscy i polscy sklepikarze zadbali o to, żeby Polacy mieli te pieniądze gdzie wydawać. W Londynie jest około 50 typowo polskich sklepów, w Irlandii 150 takich, w których sprzedaje się m.in. polską żywność (markety Londis, Centra). W polskiej dzielnicy Hammersmith w Londynie można zobaczyć w witrynach sklepowych szyldy: "Polskie pabusegi", "Tradycyjna krajowa szynka".
Nawet w hipermarketach znalazło się miejsce na polskie specjały. Latem Tesco utworzyło w ponad 200 swoich sklepach w Wielkiej Brytanii tzw. polish ethnic range, półki z polską żywnością. Zaopatrzenie pochodzi z polskich firm. Można tu kupić m.in. zupy Winiary, soki Kubuś, piwo marki Tyskie i Lech.
Producenci słodyczy Jutrzenka i przetworów owocowo-warzywnych Dawtona tygodniowo wysyłają do Tesco produkty warte ponad milion złotych. W tym miesiącu sieć zawarła kolejne umowy na dostawy z krajowymi producentami - firmą Mokate (kawa) oraz Profi (pasztety drobiowe). Tesco szacuje, że wartość polskiej żywności wyeksportowanej za pośrednictwem sieci wyniesie w 2008 r. aż 500 mln zł.
- Sklepy z polskimi produktami spełniają nie tylko funkcję handlową, ale także społeczną. Są obok internetu, telefonów i lotów do kraju formą kontaktu z Polską - mówi prof. Bohdan Wasilewski, specjalista od emigracji. To ważne szczególnie dla ludzi, którym trudno zaakceptować nową rzeczywistość. W polskich sklepach, pubach, polskich dzielnicach szukają oni tego co im bliskie. Kawałka ojczyzny.
http://www.polskatimes.pl/16,9905.htm?listpage=1