To znow moze ja
Pewnie co zlosliwsi orzekna, ze na zasadzie nozyczek...
Byc moze, ale jak akurat absolutnie nie czuje sie sfrustrowana...
Zyje sobie poki co leniwym zyciem ucznia, chodze do szkoly i odrabiam lekcje.... fakt, ze nie mam tornistra, wiec bywa to czasem frustrujace

Po raz pierwszy w zyciu mam czas na zajecia terapeutyczne ze swoim synem, na zabawe z nim, prowadzanie go na zajecia pozalekcyjne... wczesniej w Polsce robila to za mnie opiekunka... bywalo, ze nauczyciele lepiej znali ja niz mnie... Frustrujace??? no,tak .... tylko co??? to, ze mam czas??? czy to, ze ktos robil to wczesniej za mnie???
Mam czas na uczenie swojego psa nowych sztuczek i opracowanie programu dogoterapii, ktora dotychczas robilam amatorsko tylko dla swojego syna... a po wakacjach zaczne juz profesjonalnie (choc w ramach wolontariatu) w malutkim osrodeczku dla dzieci autystycznych...
W Polsce zostawilam dobrze rozwijajaca sie kariere, sluzbowe mondeo i kilka ínnych gadzetow.... i wcale ich mi nie brakuje...
Mam za to czas dla rodziny, dziecka, psa i innych dzieci.... a do tego jeszcze nie musze martwic sie o brak srodkow do zycia...
Czy to moze byc frustrujace?

Doktorat powiadasz.... bo jakos akurat to jakos dziwnie personalnie odebralam... moj doktorat, powstaje??? a raczej powstawal w katedrze zarzdzania strategicznego... mysle, ze akurat bardzo pozadany na tutejszym rynku... z drobnym ale.... mi sie nie chce go juz pisac...
Frustrujace??? no tak.... tylko co??? to, ze w koncu moge robic to na co mam ochote??? czy to, ze kiedys musialam tkwic w pedzie jakiejs szalonej machiny i gonic z wywalonym do pasa jezorem, by utrzymac sie choc w peletonie tego wyscigu szczurow

?
Kilkanascie lat temu musialam porzucic moj ukochany nauczycielski zawod, bo po prostu nie bylo mnie stac na jego wykonywanie.... Pensja starczala na oplacenie jedynie mieszkania, a za cos trzeba bylo zyc.... Tu, mam szanse powrocic do tego co lubie robic...
To nie prawda, ze polskie dyplomy sa nic nie warte.... trzeba tylko nauczyc sie jezyka dunskiego... moze czasami zrobic jakis kurs, lub drobna podyplomowke...
Wszystko zalezy od tego, jak postrzegamy siebie i nasze mozliwosci.... I co robimy by nasze szanse zwiekszyc...
Tak jak napisalam w innym watku o mojej mamie.... solidna praca, mozna osiagnac wiele, a cierpliwosc i wytrwalosc na pewno zaoowocuja...
Jesli chodzi o poruszony tutaj problem ortografii... Tu nie chodzi o to, ze ludzie maja problemy z ortografia... Wiadomo, ze dysleksja jest potworem gnebiacym znaczny procent spoleczenstwa... DO tego praktycznie, dopabuse Ci urodzeni po roku 1990 mieli jakkakolwiek szanse na terapie i zajecia usprawniajace dzialanie polkul mozgowych...
Chodzi o to, ze niektorym nawet sie nie chce wcisnac guziczka sprawdz ortografie...
Jest tu na forum osoba, z naprawde zaawansowana dysleksja, w ktorej wypowiedziach nie znajdziecie nawet jednego bledu ortograficznego.... jak widac mozna.... trzeba tylko chciec, trzeba miec tylko chec na wysilek...
Przeciez kazdy zna swoje mozliwosci i na pewno ma swiadomosc swoich problemow z ortografia... dlaczego nie skorzysta z gotowej pomocy???
Nie mam tu na mysli tych, ktorzy popelniaja przypadkowe bledy, ja mowie o wypowiedziach, ktore czasami az ciezko czytac, a nie rzadko i zrozumiec....
To tyle ode mnie....
Troche osobiscie, ale byc moze niektorzy w koncu, ze tak powiem "odpimpkaja" sie ode mnie... heheh.... i akurat nie Ciebie Marys, mam tym razem na mysli...
[Dodane: 05 Maj 2008, 09:49:24]
Teraz dopabuse doczytalam o tej ortografii osoby, ktora urodzila sie tutaj i ma problemy z jezykiem polskim...
Zgadzam sie czesciowo, wiadomo, duzo trudniej byc bezblednym w jezyku, ktorego nie uczymy sie po kilka godzin w szkole, ale tez mozna znalezc na to sposob.
Moj syn, jest autystykiem, opuscil Polske po ukonczeniu drugiej klasy szkoly podstawowej, tak wiec w trakcie procesu ksztalcenia zasad poprawnej pisowni... Oczywiscie chodzi do dusnkiej szkoly, wiec jego edukacja w zakresie pisowni polskiej jest bardzo ograniczona. I teoretycznie moglibysmy go usprawiedliwic.
Na szczescie Mlody poczul problem na wlasnej skorze, bardzo czesto zdarzalo mu sie, ze mlodziez na forach internetowych, czatach i tym podobnych wynalazkach dokuczala mu z powodu ortografii, wiec Mlody sie zawzial. Zainstalowal sobie w komputerze cos (zielonego pojecia nie mam co

) co pozwala mu sprawdzac pisownie, oblozyl sie slownikami i efekty sa naprawde widoczne. Jak widac mozna. DOdam, ze Mlody jest bardzo zaawansowanym dyslektykiem, ktory w pierwotnej diagnozie mial miec nawet problemy z nauczeniem sie czytac... a czyta.... I to wlasnie druga moja podpowiedz - KSIAZKI!!!
Osobisicie, jesli pisze po angielsku lub dunsku, to wszystkie watpliwosci sprawdzam w slowniku, a jesli akurat korzystam z komputera, pomagam sobie opcja "sprawdz ortografie", ktora istnieje przeciez i w progarmach obslugujacych poczte internetowa i w Wordzie.
Nie mam tu na mysli 100% bezblednosci, ale chociaz doprowadzenie wypowiedzi pisemnej do czytelnej formy.