poloniainfo.dk
Ogólne => Hydepark => Wątek zaczęty przez: aisak w 01 Mar 2013, 17:15:00
-
Zastanawiam sie, czy tak jest naprawde. Mam mieszane odczucia. Z jednej strony sie zgadzam. Ale z drugiej....
Zreszta, ocencie sami :)
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,wid,15378071,martykul.html
-
wg mnie bzdet jakich malo..po kilku latach przebywania za granica,zjezdzajac w miedzyczasie do pl??- no ludzie...bez jaj...zawsze mnie smieszyli goscie typu - jak to bylo po polsku?-- lub -- ja zapomniec polska jezyka---napewno nie po kilku latach , nigdy w to nie uwierze
-
wg mnie bzdet jakich malo..po kilku latach przebywania za granica,zjezdzajac w miedzyczasie do pl??- no ludzie...bez jaj...zawsze mnie smieszyli goscie typu - jak to bylo po polsku?-- lub -- ja zapomniec polska jezyka---napewno nie po kilku latach , nigdy w to nie uwierze
To nie do konca tak... Gdy przeczytalam ten artukul tez na poczatku stwierdzilam, ze bzdura jakich malo, ale potem zastanowilam sie. Przeciez w obcych jezykach jest mnostwo takich wyrazow, ktore nie mozna jednym slowem przetlumaczyc na jezyk polski. Wiec uzywamy je odruchowo, mieszajac z polskimi. Takie "hygge" chociazby, albo "sød". Nie oznaczaja one dokladnie tego, na co tlumaczymy na polski. Wiec mamy wyjscie, omawiamy wieloma slowami, lub tez uzywamy "hygge":).
-
Niektórzy uzywaja jezyka polskiego na codzien, mieszkaja tu z polskim malzonkiem, maja rodaków w pracy.
Inni nie maja zadnego kontaktu z jezykiem, czasami 2 tygodnie urlopu.
I tu jest tak jak aisak pisze - automatycznie pojawia sie w glowie slowo, trzeba sie zatrzymac, zastanowic w jakim jezyku mam teraz mówic bo na jezyku pojawi sie: cos mi stuka w samochodzie, chyba støddæmper venstre foran musze zmienic albo hold da op! jaka sliczna ta torebka...
Nie dlatego ze zapominam tylko ze mózg wysyla takie slowa jakie akurat pasuja do kontekstu zanim pomysli/pomysle w jakim jezyku to jest.
-
Niektórzy uzywaja jezyka polskiego na codzien, mieszkaja tu z polskim malzonkiem, maja rodaków w pracy.
Inni nie maja zadnego kontaktu z jezykiem, czasami 2 tygodnie urlopu.
I tu jest tak jak aisak pisze - automatycznie pojawia sie w glowie slowo, trzeba sie zatrzymac, zastanowic w jakim jezyku mam teraz mówic bo na jezyku pojawi sie: cos mi stuka w samochodzie, chyba støddæmper venstre foran musze zmienic albo hold da op! jaka sliczna ta torebka...
Nie dlatego ze zapominam tylko ze mózg wysyla takie slowa jakie akurat pasuja do kontekstu zanim pomysli/pomysle w jakim jezyku to jest.
Dokladnie ( ze tez sie kalka jezykowa, niepoprawna tutaj posluze ;)). Ja to obserwuje na przykladzie mojego syna, bo on mowi po dunsku. Przychodzi ze szkoly, opowiada mi szybko, oczywiscie po polsku i naraz jakies: " No wiesz mamo... (i tu pada jakies dunskie slowko...)". Bo szybciej, bo prosciej, bo lepiej oddaje wg niego charakter tego, co sie w szkole dzialo. Nie ma tak, ze ja nie dbam, ze ja nie prosze o mowienie w jednym jezyku. Ale syn sam mi mowi, ze nie wie, jakim polskim slowem dunskie slowo zastapic. I tu ma racje czasami, bo musialby mowic opisowo.
No ale to chyba nie jest zapominanie jezyka polskiego :).
-
Akurat znam dwie osoby których -jednej zasób słów oscyluje w granicach pięciuset u drugiej jest niewiele lepiej. Po kilku latach w tym kraju cześć ze swojego bogatego słownictwa zamieniły na duński oraz angielski.
Sumując ,pierwszej osoby nie da się słuchać drugiej trzeba się domyśla.
I jakoś z głodu nie umierają.
I nawet sie rozmnażają.
-
Artykul niestety bardzo prawdziwy.
Coraz bardziej to odczuwam.
MOj codzienny kontakt z jezykiem polskim to to forum i konwersacje z dwulatka :(
Zaczynam robic bledy ortograficzne, stawiam przecinki w dziwnych miejscach, skladnia stala sie powiedzmy "dziwna".
Jezeli nie jestm skupiona, to zdarzy mi sie odpowiedziec dzieciom po dunsku. Pewne wyrazenia same mi sie wciskaja.
Duzo mozna by pisac.
Na codzien mowie po dunsku, plus mase szkolen po szwedzku, norwesku i angielsku.
Mam wrazenie, ze pojemnosc mojego mozgu sie konczy :)
Mam problem z mowieniem po angielsku, zaczynam zdanie po angielsku i w jego trakcie plynnie, nie wiadomo kiedy, przechodze na dunski. Tudziez wsadzam mase dunskich slow w angielskie zdania.
Pewnie po porstu jestem za stara na bycie poliglota ;D
-
Pewnie po porstu jestem za stara na bycie poliglota ;D
To ty jeszcze polityką się zajmujesz :o ;) ;D ;D
-
Artykul niestety bardzo prawdziwy.
Coraz bardziej to odczuwam.
MOj codzienny kontakt z jezykiem polskim to to forum i konwersacje z dwulatka :(
Zaczynam robic bledy ortograficzne, stawiam przecinki w dziwnych miejscach, skladnia stala sie powiedzmy "dziwna".
Jezeli nie jestm skupiona, to zdarzy mi sie odpowiedziec dzieciom po dunsku. Pewne wyrazenia same mi sie wciskaja.
Duzo mozna by pisac.
Na codzien mowie po dunsku, plus mase szkolen po szwedzku, norwesku i angielsku.
Mam wrazenie, ze pojemnosc mojego mozgu sie konczy :)
Mam problem z mowieniem po angielsku, zaczynam zdanie po angielsku i w jego trakcie plynnie, nie wiadomo kiedy, przechodze na dunski. Tudziez wsadzam mase dunskich slow w angielskie zdania.
Pewnie po porstu jestem za stara na bycie poliglota ;D
Kurcze, no ja mam podobnie, tylko nieco inaczej, ze wzgledu na to, ze w pracy posluguje sie angielskim, wspomaganym przez...dunski i niemieckie slowka, heheh. A nad pisownia polska, zaczynam sie zastanawiac coraz czesciej.... Masakra, a przeciez rozmawiam w domu po polsku, czytam codziennie polskie ksiazki, gazety, pisze tutaj na forum. I jestem w Danii dopabuse 1 rok i 9 miesiecy...
wg mnie bzdet jakich malo..po kilku latach przebywania za granica,zjezdzajac w miedzyczasie do pl??- no ludzie...bez jaj...zawsze mnie smieszyli goscie typu - jak to bylo po polsku?-- lub -- ja zapomniec polska jezyka---napewno nie po kilku latach , nigdy w to nie uwierze
Oki nie wierz, Twoja sprawa, ale moze spojrz na swoja wypowiedz pelna roznego rodzaju bledow i... uwierz ;)
-
To ty jeszcze polityką się zajmujesz :o ;D ;D ;D
Bo to prawdziwa i wszechstronna kobieta jest, Vordi :).
-
Oki nie wierz, Twoja sprawa, ale moze spojrz na swoja wypowiedz pelna roznego rodzaju bledow i... uwierz ;)
[/quote]
Tu się z toba nie zgodzę. Nie trzeba byc w Danii, żeby pisać z błędami. Wystarczy wejść na polskie fora, czy komentarze, żeby się przekonać, że większość Polaków jakby nie zna podstaw ortografii czy interpunkcji.
W moim przypadku, znam kilka języków, podczas jakiegoś np. spotkania mogę swobodnie przechodzić z jednego na drugi, rozmawiając z kilkoma osobami w różnych językach i jakoś nie mieszam słów. W Danii przez pierwszy rok pobytu miałam kontakt z Polakami, niestety później został on zerwany, było towarzystwo jedynie duńskie, nie miałam polskiej telewizji, a jakoś jednak tego języka nie zapomniałam ;) Kiedy jestem w Polsce to rzeczywiście mam czasem ochotę wstawić jakieś duńskie określenie w mówione zdanie, ale na tyle to kontroluję, że zawsze zdążę to wyłapać i zamienić na polski odpowiednik lub słowo zastępcze. Często ludzie się dziwią kiedy mnie słyszą, że mieszkam tyle lat za granicą.
Tutaj i teraz w towarzystwie Polaków, z czystego lenistwa, rzeczywiście nie zwracam na to uwagi - ale musi być to towarzystwo, które też dobrze zna język duński, bo inaczej by nie załapali o co chodzi :P Czyli "stara gwardia", a przy "nowo przybyłych" jest już czysty polski. Przy dziecku używam też jedynie duńskiego lub polskiego. Niech Mała nie uczy się językowego niechlujstwa ;D
-
No, ale Ty masz meza Polaka, wiec co nieco pogadasz.
Moje jedno duze dziecko wyprowadzilo sie ponad rok temu z domu. Syn, jak to autystyk gadac nie chce.
Praca.... rozna ludzie maja prace, moja polega na gadaniu, gadaniu, gadaniu.
W samochodzie dunskie radio.
W Polsce ostatni raz bylam po raz rok temu.
Poza tym nie mowie tu o czystym polskim. Jasne, ze czysto po polsku wciaz mowie (Aisak, nie?). Ja mam problem z poprawna, piekna polszczyzna. Wolna od mowy potocznej, wzbogacona synonimami, metaforami, idiomamami itp.
DO tego kurcze! Kiedys jeszcze czytalam, duuuzo czytalam, ale od kiedy Mam male dziecko i zmienilam prace. To ksiazki leza.
Mam 4, ktore czekaja na kupce. W tym "Forbrydelsen" i cholestra, nawet nie ruszylam!
I bedzie tylko gorzej, przynajmniej do konca roku >:(
-
To naturalne, że gdy mamy duzy i częsty kontakt z innymi językami, czasem pewne słowa, jak to aisak napisała, "lepiej oddające myśl" , same się cisną na usta.
I nie wynika to z jakiegos niechlujstwa językowego, czy "zapominania", tylko właśnie "rozszerzenia horyzontów".Oczywiście, że trzeba się pilnować i jednak używac jednego języka, by nie wychodziły "potworki".Ale...sama pamiętam, jak jeszcze mieszkając w Polsce, bardzo dużo czytałam książek w jęz. angielskim.I tak mi niektóre określenia czy słowa wbiły się w głowę, że czasem naprawdę musiałm się zastanowić, jak to oddać po polsku.Bywało nawet, że rozmawiając z synami, wtrącałam je, bo wiedziałam, że w ten sposób pełniej się zrozumiemy.
wiem, niepedagogicznie, powinnam jako mama pilnowac rozwoju polskiego języka.
No, ale byli już nastolatkami, z polskim radzą sobie bardzo dobrze, więc się aż tak tym nie przejmowałam.
Teraz mam drugi kłopot z mówieniem ;).
W rozmowie po angielsku nagle "zapominam" angielskie słowo, a samo z ust "wylatuje" duńskie.A przeciez bardzo mało jeszcze ten język znam.
Pocieszam się, że wielu ludzi tak ma ;).
Akurat dziś przypadkiem w Rosengaardcenter w Odense "wpadliśmy" na jednego z naszych szefów, Irlandczyka z pochodzenia, ktory tu, w Danii, mieszka 16 lat.Akurat nie mogliśmy znaleźć pewnego sklepu i zapytaliśmy go, czy czasem nie wie, gdzie on jest.Zaczął nam tłumaczyć i w pewnym momencie powiedział "next to the toj shop".Początkowo pomyślałam, że chodzi mu o sklep z zabawkami (toy shop), dopabuse potem się poprawił i powiedział "shop with men's clothes" ;D.
-
Mi się czasami zdarza zapomnieć polskie słowa. Wtakiej sytuacji wymawiam to słowo po duńsku i pytam męża jak to jest po naszemu bo nie pamiętam ::)
Moja córka zna zarówno język polski jak i duński. Jak jedziemy do Polski na święta czy wakacje, to wszyscy się z niej śmieją, że mówi po polsku z duńskim akcentem ;D
Jak pojechaliśmy na wakacje do Irlandii to się z nas wszyscy nabijali, że rozmawiamy po angielsku z duńskim akcentem ( o dziwo nikt nie mówił że z polskim).
Myśle, że jak ktoś mieszka za granicą, to siłą rzeczy oczystego języka urzywa mniej i poprostu się go troszkę zapomina.
Zaobserwowałam jeszcze jedno może dziwne, a może śmieszne zjawisko. Kiedy jestem w Polsce przez pierwsze dni pobytu łapię się na tym, że nie rozumiem co ludzie do mnie mówią. Dopabuse po chwili dociera do mnie, że muszę przestawić mózg na słuchanie języka ojczystego a nie duńskiego ;D
-
Masz racje, z tym przestawianiem mozgu.
Ja potrzebuje pogadac/posluchc kilkanascie minut w Danym jezyku, by sie na niego przestawic.
Mam na mysli glownie angielski, na polski jszcze przestawiam sie bez problemu.
Natomiast jak sie przestawie, to zasuwam znow w tym jezyku, az do przestawienia.
Ostattnio ogladalam jakis angielski film i cos skomentowalam do meza. A on do mnie, czemu ja mowie po angielsku. Ja?
Tak wiec, w zasadzie nie chodzilo mi o niemozliwosc w rozmawianiu w kilku jezykach, a trudach przestawiania sie.
Najlpesze jest jednak, gdy w pracy ni z tego ni z owego, moj norweski szef wypala: Mii -raa, tak for kaa - Geee (oczywiscie wymowione po norwesku "kage"). Jezeli wezmie mnie z zaskoczenia, to oplywa dobrych kilkadziesiat sekund, zanim dotrze do mnie, ze on on ciescie mowi ;D ;D ;D
Ale przyznam szczerze, ze szelenie podoba mi sie norweski! ale boje sie uczyc, bo to zabojstwo dla dunskiej wymowy.
-
To prawda Jomir, że teraz mam partnera polaka, ale nie zapominaj że ja tu jestem od dziecka i nie miałam właśnie kontaktów z polakami przez jakieś 18 lat. Z moją Mamą owszem, i tyle. Raz do roku wyjazd do Polski... Podstawówka, liceum i studia też tutaj. Dopabuse od jakiś sześciu lat, od kiedy zaczęłam w wolnym czasie dorabiać jako tłumacz to załapałam polskie kontakty ;D Więc tym większa moja radość, że mogę sobie tutaj z rodakami popisać ;D Do niedawna nawet nie wiedziałam, że to forum istnieje :o
A Ty chyba, z tego co zrozumiałam, przyjechałaś tu stosunowo niedawno (6-7 lat?) więc już jako dorosła kobieta (na podlotka Cię nie kategoruję - niestety ;D ) więc języka ojczystego nie zapomnisz. No i chyba pracujesz przecież jako tłumacz, więc masz żywy kontakt z językiem. Gorzej mają nasze dzieci tutaj urodzone, lub dzieci polskie ale tutaj wychowywane od maleńkości.
-
Nigdy nie pracowalam jak tlumacz "full time". Byl czas, gdy tlumaczylam masowo glownie dokumentacje przetargowe.
Obecnie "biore zlecenia" raz na ruski rok.
Na codzien, w pracy, nie mam zupelnie do czynienia z jezykiem polskim.
Ja sie absoultnie z Toba zgadzam, ze jezyka nie zapomne!.
Ja pisze o jakosci tego jezyka.
-
Mira pamiętaj że język też się zmienia przykład ...
Ziemię pomierzył i głębokie morze,
Wie, jako wstają i zachodzą zorze;
Wiatrom rozumie, praktykuje komu,
A sam nie widzi, że ma wiedźme w domu
Niom ale jak się siedzi na zadupiu to można nie zauważyć ;D
-
Tam, zaraz na zadupiu :)
Na zadupiu To Ty siedzisz i jakos zauwazasz.
Jezeli o mnie chodzi, ujmujac to w kategorii -dupia, to ja bardziej na przydupiu siedze :) ;D ;D ;D
A czasmi to nawet na samej upie :)
-
Będę polemizował ja na przypiecku siedzę ;) nie na zadupiu :D
Mój kot też zresztą :)
-
Ja mam "connection" tylko z jedna osoba z pl. I powiem wam ze jak sie spotkamy w gronie dunskich znajomych i gadamy po polsku to sie smieja. Bo idziemy na skroty, tzn. gadamy po pl a nagle wpadnie slowko po dunsku. Ale wynika to z powód kurczenia się słownika to… lenistwo - tłumaczy Gawriłowa. - Język ma naturalną tendencję do chodzenia drogami na skróty.
Znajomi mowia ze my jak z Grønland. Bo jezeli sie slyszy ich jezyk to nagle ni stad ni zowad slyszy sie duskie slowo.
Wydaje mi sie ze jezyka w gebie sie nie zapomina. W moim przypadku zapominam pisac po pl. Bo to forum jest moim jedynym miejscem gdzie pisze po pl :-\ .
-
Ja jak w koncu kogos dorwe i gadam po polsku to moj maz co jakis czas wola: "træk vejret" ;D ;D ;D
-
To jest modne i na topie zeby zapomniec polski jezyk. :) Tak jak ci, ktorzy wyjechali do USA, Niemiec, juz po miesiacu zapominaja jezyka, mowia z obcym akcentem.
Po kilku latach przebywania w Danii zapominacie polskich slow? Czy tez ladnie wyglada jak wtraci sie dunskie slowko w rozmowie z innymi Polakami, angielski jest coraz bardziej znany, a dunskim mozna zaimponowac.
Pierwsza rzecza, ktora mnie przyjemnie zaskoczyla po przyjezdzie tutaj bylo to, ze Polacy mieszkajacy tu 20, 30 lat mowia pieknie po polsku, bez zadnych akcentow i sa to osoby zarowno z malzenstw polskich, ale tez i mieszanych.
Ale coz, lepiej szybko zapomniec skad sie pochodzi, choc Dania nigdy nie stawiala na asymilacje, lecz na integracje.
Uwazam, ze powinnismy pielegnowac swoj jezyk, jest tak samo dobry jak inne.
Dlaczego Dania traci tyle pieniedzy, zeby uczyc obcokrajowcow swojego jezyka? Przeciez nie ma problemu z porozumiewaniem sie po angielsku. Pomyslcie o tym.
Jomir, czy twoj maz zna juz troche polski?
Milego dnia
-
My sie chyba w tej dyskusji rozmijamy.
Ja osobiscie widze roznice pomiedzy komunikacja w danym jezyku, a uzywaniem jezyka litrackiego, pelnym zdan opisowych, wielokrotnie zlozonych, zawierajacym synonimy, metafory i porawne skladniowo formy gramatyczne.
Mowie tez o spontanicznosci jezyka. Jezeli obudzisz mnie w srodku nocy i bede polprzytomna, jest bardzo prawdopodobne, ze bede gadala po dunsku, ale pewnie tez chodzi o to, ze mozg sie przestawil na taka komunikacje. W srodku nocy z nikim nie dogadam sie po polsku :)
Jezeli chodzi o zapominanie slow, to mysle, ze slowa mniej uzywane, gdzies sie tam w mozgu odkladaja i czasem je po prostu trzeba odkopac. Osobiscie mam raczej problem ze slownictwem branzowym, mam na mysli wyraozy, ktorymi sie w Polsce nie poslugiwalam. Na przyklad taki "nåleholder" albo "buet saks".
Zreszta do buet saks nie wymyslilam po dzis dzien polskiego prostego odpowiednika :)
Co do mojego meza, to przed slubem, musialam mu obiecac, ze nie bedzie musial sie uczyc polskiego, wiec nie naciskalam. MOja mama mowi po dunsku, dzieci mowia po dunsku, w Polsce nie mam rodziny, wiec generalnie moj maz nie czul presji.
Ale teraz uczy sie mimowolnie przy Malej, aczkolwiek sa to pojedyncze slowa.
Wiem, ze wiele Polek mowi do dunskich mezow po polsku i w ten sposob ucza sie oni naszego jezyka. Aczkolwiek czesto konczy sie tak, ze mezowie mowia po polsku, a zony wciaz po dunsku dukaja.
W moim przypadku wazniejsze bylo i jest, bym ja mowila po dunsku tak dobrze, jak to mozliwe.
Mysle, ze byla to dobra opcja.
Tak, jestem w Danii stosunkowo krotko, jezeli porownamy moj czas pobytu, z niektorymi z Was. Ale w ciagu tego czasu nauczylam sie jezyka na tyle, by zostac translatorem (czyli tlumaczem najwyzszej kategorii), a przede wszystkim pracowac w swoim "przywiezionym z Polski" zawodzie.
Cos za cos.
Ot , ostatniej chwili:
Pyta sie mnie corka, za ile moj maz wroci z zakupow.
Moja odpwiedz, ze pewnie nie dlugo, bo ma rower, Mala corke i psa, to dlugo nie bedzie... i juz mi sie wcisnelo "handlowal",
i uplynelo ze 3 sekundy, zanim wlozylam tam "robil zakupow".
I to jest to myslenie na skroty, dunski zwrot byl krotszy i "sie wcisnal".
Nie wierze, ze wszyscy, MOWIACY NA CODZIEN w obcym jezyku, nie wpadaja w takie pulapki.
-
Będę polemizował ja na przypiecku siedzę ;) nie na zadupiu :D
Mój kot też zresztą :)
I to by wszystko tlumaczylo!
Na przypiecku dobrze sie czyta!
A co do zadupia...
W czwartek bylam na takim prawdzimym zadupiu. Wioseczka 10 km od Slagelse, z kosciolem centralnie polozonym, jak na polskich wsiach.
Znajoma, mieszka w nowowybudowanych szergowcach, na skraju wsi, tak, ze praktycznie z domku wychodza na pole. Na prawdziwe pole, a nie pole po krakowsku czyli na dwor.
iii.... chyba sie starzeje ;D ;D ;D
Bo pomyslalam, ze fajnie sie tu musi mieszkac :)
-
Oki nie wierz, Twoja sprawa, ale moze spojrz na swoja wypowiedz pelna roznego rodzaju bledow i... uwierz ;)
Tu się z toba nie zgodzę. Nie trzeba byc w Danii, żeby pisać z błędami. Wystarczy wejść na polskie fora, czy komentarze, żeby się przekonać, że większość Polaków jakby nie zna podstaw ortografii czy interpunkcji.
W moim przypadku, znam kilka języków, podczas jakiegoś np. spotkania mogę swobodnie przechodzić z jednego na drugi, rozmawiając z kilkoma osobami w różnych językach i jakoś nie mieszam słów. W Danii przez pierwszy rok pobytu miałam kontakt z Polakami, niestety później został on zerwany, było towarzystwo jedynie duńskie, nie miałam polskiej telewizji, a jakoś jednak tego języka nie zapomniałam ;) Kiedy jestem w Polsce to rzeczywiście mam czasem ochotę wstawić jakieś duńskie określenie w mówione zdanie, ale na tyle to kontroluję, że zawsze zdążę to wyłapać i zamienić na polski odpowiednik lub słowo zastępcze. Często ludzie się dziwią kiedy mnie słyszą, że mieszkam tyle lat za granicą.
Tutaj i teraz w towarzystwie Polaków, z czystego lenistwa, rzeczywiście nie zwracam na to uwagi - ale musi być to towarzystwo, które też dobrze zna język duński, bo inaczej by nie załapali o co chodzi :P Czyli "stara gwardia", a przy "nowo przybyłych" jest już czysty polski. Przy dziecku używam też jedynie duńskiego lub polskiego. Niech Mała nie uczy się językowego niechlujstwa ;D
A widzisz, ludzie rowniez sie dziwia, ze mieszkasz tyle lat za granica, a mowisz nadal czysto po polsku :). Czyli jestes wyjatkiem ;) ;D.
Co do niechlujstwa jezykowego. Kalki jezykowe z obcych jezykow to proces naturalny w obecnym swiecie, gdy granice sa otwarte i podrozujemy tam, gdzie chcemy. I tego procesu nie uda sie zatrzymac, ale i nie jest to potrzebne, bo i po co? Kalki jezykowe istnialy do poczatku istnienia jezyka. W jezyku polskim z naturalnych przyczyn byly to czechizmy, rusycyzmy i germanizmy. Oczywiscie rowniez kalki z laciny, jezyka wloskiego, francuskiego a obecnie przede wszystkim angielskiego. Ale mozliwe, ze teraz bedzie wiecej kalek z jezykow skandynawskich i holenderskiego.
Wiec jesli Mala powie o czyms WOW!, to prosze nie ganiaj jej ze szmata ;) ;D ;D ;D!
ps. Co do bledow w pisowni. Obecnie wiele dzieciakow, nastolatkow i doroslych w Polsce cierpi z powodu nie zdiagnozowanej odpowiednio wczesniej i nie korygowanej dysleksji. Wiec moze to jest powodem zatrwazajacej ilosci bledow w pisowni?
-
No, ale Ty masz meza Polaka, wiec co nieco pogadasz.
Moje jedno duze dziecko wyprowadzilo sie ponad rok temu z domu. Syn, jak to autystyk gadac nie chce.
Praca.... rozna ludzie maja prace, moja polega na gadaniu, gadaniu, gadaniu.
W samochodzie dunskie radio.
W Polsce ostatni raz bylam po raz rok temu.
Poza tym nie mowie tu o czystym polskim. Jasne, ze czysto po polsku wciaz mowie (Aisak, nie?). Ja mam problem z poprawna, piekna polszczyzna. Wolna od mowy potocznej, wzbogacona synonimami, metaforami, idiomamami itp.
DO tego kurcze! Kiedys jeszcze czytalam, duuuzo czytalam, ale od kiedy Mam male dziecko i zmienilam prace. To ksiazki leza.
Mam 4, ktore czekaja na kupce. W tym "Forbrydelsen" i cholestra, nawet nie ruszylam!
I bedzie tylko gorzej, przynajmniej do konca roku >:(
Mowisz pieknie po polsku, bez obcego akcentu :). Piekniej niz wielu, wielu znanych mi "prawdziwych" Polakow w naszej ojczyznie. A za piekna literacka polszczyzna nie tesknij ;). Tak pisali (moze i mowili, chociaz watpie) Mickiewicz, Slowacki Norwid... Gdzie nam, szaraczkom do wieszczow ;) ;D!
-
Teraz mam drugi kłopot z mówieniem ;).
W rozmowie po angielsku nagle "zapominam" angielskie słowo, a samo z ust "wylatuje" duńskie.A przeciez bardzo mało jeszcze ten język znam.
Pocieszam się, że wielu ludzi tak ma ;).
Hehehe, no wlasnie ja tak mam ;D!
-
To jest modne i na topie zeby zapomniec polski jezyk. :) Tak jak ci, ktorzy wyjechali do USA, Niemiec, juz po miesiacu zapominaja jezyka, mowia z obcym akcentem.
Po kilku latach przebywania w Danii zapominacie polskich slow? Czy tez ladnie wyglada jak wtraci sie dunskie slowko w rozmowie z innymi Polakami, angielski jest coraz bardziej znany, a dunskim mozna zaimponowac.
Moze jest modne i na topie w Twoim srodowisku, gratuluje :).
Wydawalo mi sie, ze nie mowimy o prostym "Kali jesc, Kali miec...", bo tak to bedziemy potrafili do konca zycia, ale o pieknej polszczyznie. Bo nie o zwykla umiejetnosc mowienia po polsku chodzi, ale o jakosc naszej wypowiedzi. Ale niestety, nie wiadomo, jak bardzo bedziemy dbali o jakosc naszej polszczyzny, to z czasem spostrzezemy (szczegolnie, gdy pojedziemy do Polski), ze nasz polszczyzna zatrzymala sie na poziomie sprzed kilku lat. Ze naszymi wypowiedziami mozemy budzic nawet usmieszek politowania rodakow w kraju. Dlaczego? Bo jezyk to twor zywy i jesli na co dzien nie mamy kontaktu z tym tworem, nie ogladamy polskiej tv, nie rozmawiamy z rodakami z kraju, nie czytamy polskich gazet, to nie jestesmy w stanie zalapac nowych slow, sentencji konstrukcji gramatycznych itp, ktore pojawiaja sie w kazdym jezyku bardzo szybko. Wiec chcac nie chcac, po pewnym czasie bedziemy takimi jezykowymi dinozaurami ktore posluguja sie moze i piekna polszczyzna, ale w stylu : "Azaliz dobrodziejka raczy usiasc..." ;) ;D
-
I to by wszystko tlumaczylo!
Na przypiecku dobrze sie czyta!
A co do zadupia...
W czwartek bylam na takim prawdzimym zadupiu. Wioseczka 10 km od Slagelse, z kosciolem centralnie polozonym, jak na polskich wsiach.
Znajoma, mieszka w nowowybudowanych szergowcach, na skraju wsi, tak, ze praktycznie z domku wychodza na pole. Na prawdziwe pole, a nie pole po krakowsku czyli na dwor.
iii.... chyba sie starzeje ;D ;D ;D
Bo pomyslalam, ze fajnie sie tu musi mieszkac :)
Na własnie takim "zadupiu" , z kościółkiem ,polami wokół i morzem -"spacerkiem" ,mieszkam :).
I potwierdzam- mieszka się super :D :D :D
-
Na własnie takim "zadupiu" , z kościółkiem ,polami wokół i morzem -"spacerkiem" ,mieszkam :).
I potwierdzam- mieszka się super :D :D :D
Zazdraszczam i o czyms takim marze :)
-
Moze jest modne i na topie w Twoim srodowisku, gratuluje :).
Wiec chcac nie chcac, po pewnym czasie bedziemy takimi jezykowymi dinozaurami ktore posluguja sie moze i piekna polszczyzna, ale w stylu : "Azaliz dobrodziejka raczy usiasc..." ;) ;D
No i od razu przypomniałaś mi niezapomnianego Pana Muldgaarda z "Wszystko Czerwone" ;D ;D ;D
"...Azaliż było naroda mrowie a mrowie?"...
"Ta osoba to wasza mać"?
-
No i od razu przypomniałaś mi niezapomnianego Pana Muldgaarda z "Wszystko Czerwone" ;D ;D ;D
"...Azaliż było naroda mrowie a mrowie?"...
"Ta osoba to wasza mać"?
Wlasnie ;D
-
Hehehe, no wlasnie ja tak mam ;D!
Nie masz :)
To bylo wieksze zadupie niz Twoje i moje ;D ;D ;D
Serio!
Ale urocze!
Kojarzysz takie wioski wjezdzasz i centralnie kosciol stoi i droga dookola niego. Kurcze, wsie wakacji mojego dziecinstwa :)
Ech.. alesmy sie ganiali wkolo kosciola, albo po murze koscielnym! ;D ;D ;D
-
Nie masz :)
To bylo wieksze zadupie niz Twoje i moje ;D ;D ;D
Serio!
Ale urocze!
Kojarzysz takie wioski wjezdzasz i centralnie kosciol stoi i droga dookola niego. Kurcze, wsie wakacji mojego dziecinstwa :)
Ech.. alesmy sie ganiali wkolo kosciola, albo po murze koscielnym! ;D ;D ;D
Misunderstanding ;D. Ja tak mam z pojedynczymi wyrazami dunskimi w zdaniach angielskich. A zadupia nie mam niestety, bo moje osiedle to kolonia, niby otoczone czyms zielonym,ale to nie to :(.
No i dokladnie wsie lubelskie, na ktorych zeby zjadalam w dziecinstwie i o ktorych tez marze :)
-
No to obrazek z mojego dnia codziennego, byc moze pomoze Wam zrozumiec o czym mowie.
Bawie sie z corka (po polsku) - gadamy, nazywamy co sie da.
Wchodzi maz, pyta mnie o cos, odpowiadam mu. W tym momencie corka zaczyna plakac. I co slyszy?
Hvorfor placzesz du!
Byc moze mam stary, malo elastyczny mozg, ale niestety nie dziala wystarczajaco szybko by w ciagu sekundy przelaczac sie w z jezyka na jezyk.
Mysle, ze chyba chodzi glownie o spotaniczne uzytkowanie mozgu.
Nie mam najmniejszego problemu, gdy tlumacze zawodowo, ale w pracy jestem jednak bardzo skupiona.
"Na luzie" widocznie moj mozg pracuje inaczej.
-
Tytulem wstepu, jestem pewien, ze pisze i mowie poprawniej niz wiekszosc forumowiczow. A w temacie: slownictwo zawodowe mam wylacznie dunskie i nie wiem nawet, jak sie niektore rzeczy po polsku nazywaja. Zone mam Polke, ale przejelismy w domu niektore dunskie okreslenia, np. "hyganie sie", "pasanie dyra" (opieka nad psem), bo sa zabawne. Mam w pracy kolezanke, z matki Polki, a ojca Duna i ona mowi, ze mialy z mama swoisty metajezyk, np. okreslenie "dynka" na koldre i takie tam :)
-
:)
My mamy "flytnij sie"
"Spedzamy" tez pieniadze, bo jak napisales - smiesznie.
No i bardzo pasuje mi slowo "påvirker", w sensie, ze cos albo ktos jest "powirkniety".
Po polsku czasem trudno to wyrazic krotko, bo ktos moze byc pod wplywem, albo przesiakniety, albo... ?
A po dunsku jest duzo krotcej.
Natomiast moj maz na stale przeja polska "kupe". Jakos te dunskie nazwy zawartosci pieluszki, albo samego procesu nigdy mi nie podpasowaly. Tak tez na codzien mozna uslyszec, jak maz do corki mowi "har du kupa"?
-
Ja nie pisze bo nastroj mi sie dzis viba.
-
To jest modne i na topie zeby zapomniec polski jezyk. :) Tak jak ci, ktorzy wyjechali do USA, Niemiec, juz po miesiacu zapominaja jezyka, mowia z obcym akcentem.
Po kilku latach przebywania w Danii zapominacie polskich slow? Czy tez ladnie wyglada jak wtraci sie dunskie slowko w rozmowie z innymi Polakami, angielski jest coraz bardziej znany, a dunskim mozna zaimponowac.
Pierwsza rzecza, ktora mnie przyjemnie zaskoczyla po przyjezdzie tutaj bylo to, ze Polacy mieszkajacy tu 20, 30 lat mowia pieknie po polsku, bez zadnych akcentow i sa to osoby zarowno z malzenstw polskich, ale tez i mieszanych.
Spot on, doc. Another successful diagnosis ;)
Wiele osob zwrocilo (u mnie) na to uwage, ale dopabuse jedna qumpela jakies 2-3 lata temu powiedziala w jaki sposob rozni sie nasza "obcojezyczna" wymowa. To nie jest wtracanie "obcych" slow ani akcent... ::) :o ;D
...
...
to sa zdrobnienia. Nie mowimy np. "pojde do sklepiku po mleczko" tylko "pojde do sklepu po mleko"
nie "slonko/sloneczko przygrzewa" ale "slonce grzeje"...
Do tego dochodzi tez typowo germanski uklad zdania: rzeczownik czasownik okolicznik przymiotnik...
Niby detale, ale jak wazne.