
Powiem Wam jak to wyglada z boku:
ani tu nie pracuje, ani nie mieszkam, jestem "przejazdem" u męża dlatego mam do tego duży dystans

I powiem Wam, że ja tak samo jak Juta, potraktowałam tego posta poważnie, przeczytałam go następne 3 razy i dalej uważam go za prawdziwego, może nie prawdziwego od Haliny

, jednakże jako prawdę o ogromnej części naszego społeczeństwa !!
I to jest naprawdę spora część ludzi, bo nie oszukujmy się, ale jaki procent Polakówi, tak naprawdę może się pochwalić stałą pracą, własnym mieszkaniem (czytaj: zakupionym z własnych zarobków), a w stażu zawodowym może się poszcycić przewagą okresów zatrudnienia, a nie przebywania na bezrobociu ??
Pytam: ILE ??
A takich ludzi właśnie jest multum, dajcie mi pracę, bo ja mam piątkę dzieci, a mąż nie ma pracy. Oczywiście na fajki i piwo zawsze jest.
Więcej przepracowali na czarno niż legalnie, a za granice jak jechali to często gęsto po kilka lat siedzieli na czarno!
A co nie wiecie jaki odestek ludzi od kilkunastu lat siedzi u naszych "wielkich" wrogów za Odrą i pocina swoimi audicami A4-ką na niemieckich tablicach zgrywając wielkich panów? Znają parę słów po niemiecku na krzyż, bo wiekszość siedzi u swoich rodzinek, to i tak w wiekszości gadają po polsku, ale na granicy to on strasznie po niemiecku szprecha

...
Więc ja uważam że na takich jak Halinka, nietrudno trafić, zresztą znam to z autopsji, sama pomogłam jednej mojej "przyjaciółce".
Siedzą na wynajmie, on rzucił pracę, bo za ciężka i załatwia wyjazd do Anglii, bo tam kokosy. Dwoje dzieci, ona sama pracuje jako szwaczka w lokalnej firmie meblowej, wystarcza im z wypłaty na czynsz i rachunki, wiecznie ojciec pomaga, to jedzenie kupi, to jakieś raty zapłaci, ale najlepsze, że ja pracując we dwoje nigdy nie brałam Providenta, bo mnie nie było stać, a oni wiecznie po dwie pożyczki...
Pomogłam jej wyjechać do Niemiec, noi wyjechała, nawet nie musiała płacić za przejazd, bo właścielka knajpy była u rodzinki i wzięła ja swoim samochodem na miejsce.
Dziewczyna 32 lata, wiec chyba nie jakaś siksa, co się nie przemęczy, bo się jej tipsy połamią...
Ale już po dwóch dniach sms-y, że ciężko, bo trzeba po 10-12 godzin robić, a że za mało płaci, a że tylko 5 euro na jedzenie daje itp...
Wróciła po dwóch miesiącach, miała za miesiąc, tak jej źle było, po tygodniu, juz wraca spowrotem.
A sedno tej sprawy takie, że to co zarobiła, to poopłacała rachunki najbardziej zaległe, trochę długi pospłacała, a resztę przez tydzień przepili z mężem i wszystkimi znajomymi - bo trzeba się było pokazać, że ja za granicą w pracy byłam

Mały szczegół w tym wszystkim taki, że jakoś dla mnie tej "flaszki" (symbolicznej - bo i tak nie piję) za załatwienie pracy zabrakło, do tego stopnia, że jak w końcu znalazła dla mnie czas na spotkanie w ogórdku piwnym, to musiałam sobie to piwo sama kupić i dzieciom lody, bo mi było ich szkoda. Nic niewinne że mamuśka taka zaradna

Nie dość że musiałam się nasłuchać jak to tam było starsznie ciężko, a że ją wyzyskiwała, że po 12 h, trzeba było pracować, że w soboty też (fakt, że włąścicielka trochę przeginała, umowa była inna, ale to juz inna strona medalu) - to nawet dziękuję nie usłyszałam za załatwienie pracy - chociaż grosza za to nie wzięłam, bo to moja bardzo bliska przyjaciółka była...
Teraz chodzi z nosem do góry, bo ona za granica była!! Niemieckiego sie troche poduczyła, kontakty złapała, w knajpie jak to w knajpie bywa, męskie grono częstym bywalcem jest, to i dumna chodzi bo ona mogła mieć tylu, że cho cho!! A jak jej mąż żadnej pracy nie znajdzie zaraz to ona go zostawi i wyjedzie do Niemiec

bo nie będzie z takim nieudacznikiem żyć!
Sami sobie oceńcie, ilu pasożytów w naszym narodzie jest, tylko najgorsze w tym wszystkim to to, że oni uważają że im się to od nas należy!!
Bo oni tacy biedni są...
Smutne to ale prawdziwe...