Ogólne > Edukacja
Studia w Danii po duńsku
Edytam:
Dziękuję za podpowiedź:) Dla mnie chyba jednak za daleko. Zgadzam się, że dobry nauczyciel/pedagog to nie kwestia wykształcenia, a osobistych predyspozycji, mówimy tutaj o zawodach szczególnych. Ja mam po trochu doświadczenia w obu, i praktykach studenckich w podstawówce czy korepetycjach z licealistami miałam odczucie, że to nie do końca to, co chciałabym robić: przekazywanie wiedzy określonej programem. Pracowałam też w PL w takiej jakby świetlicy dla młodzieży z rodzicami chorymi psychicznie. Była to praca specyficzna, w sumie niby nic.... A jednak z niektórymi wychowankami mam kontakt do dziś, choć minęło... jakieś 15 lat, i dziewczyny mają już własne dzieci. I w takich sytuacjach, jako matki, też zgłaszają się do mnie o pomoc, już prywatnie. To była praca, w której być może nie umiałabym powiedzieć, co konkretnie robię, a nawet, gdybym to nazwała: omawianie albumu, odrabianie lekcji, przygotowanie do matury, to i tak istotą spotkań było coś niewymiernego. Wspólne budowanie planów, stawianie celów. Tęsknię za taką pracą. Dlatego biorę pod uwagę oba zawody: folkeskolelaerer, jeśli w fajnej szkole, prywatnej, bo tam jest bardziej indywidualne podejście do ucznia, albo paedagog. Z duńskim dyplomem pedagoga można szukać pracy jako klublaerer, czyli właśnie to, co robiłam i lubię. Mam jednak małe dzieci, a taka praca raczej jest popołudniami, które mam zarezerwowane właśnie dla dzieci. Tak czy siak, traktuję swoje polskie wykształcenie jako fundament do dalszego tutaj budowania.
Edytam:
Mała Czarna, ja robiłam studia zaoczne. I może dlatego nie czuję się dobrze wykształcona jako polonistka, czuję niedobory. Nie tylko przez system edukacji (miałam np. profesora, który przychodził na wykład z teczką, z której wyciągał termosik, kubek, lampkę... Jak się już urządził, a trwało to długo, nie można się było zorientować, kiedy zaczął się wykład, bo było to mrukliwe odczytywanie czegoś z kartki.)
Ja podczas studiów zmagałam się z trudnościami ekonomicznymi, rodzinnymi, które się wzajemnie nakręcały. Nie chciałam być na czyimś utrzymaniu mając 18,19 lat, ale jak zaczynałam pracować, gorzej było z nauką, byłam zwyczajnie zmęczona. Miałam wtedy jeszcze koszmarne mieszkanie, w dużym mieście, gdzie musieliśmy nosić wodę... Nie wyrabiałam, presja była potworna. Wracałam z pracy, zmęczona, musiałam czytać coś do egzaminu, a tu akurat moja kolej na przyniesienie wody... Pisałam poezję, wygrywałam konkursy, pracowałam z młodzieżą, ale nie miałam kasy. Musiałam więc zrezygnować z pracy, którą uwielbiałam, bo była za fri, i zostałam kasjerką. I jeszcze małżeństwo z zawirowaniami. I praca w kasynie nocnym, z ludźmi z kompletnie innej planety, ale przynajmniej grafik nie kolidował z zajęciami, bo o 8 rano kończyłam zmianę, po drodze kupowałam bułkę i jogurt i szłam na zajęcia. Do 20.00....
Dlatego nie zdecydowałam się w ogóle robić magistra. Napisałam pracę, nie poszłam na egzamin. Moje studia to była mordęga na wielu płaszczyznach, najfajniejsze że to, że polecono mi parę dobrych książek. A i sama piszę do tej pory, na portalu feministycznym.
Uf,, to tyle. Tak a propos różnic w studiowaniu, i powodów, dla których chcę jeszcze raz:)
Powodzenia również, dziewczyny:) A i chłopaki też, mam nadzieję, że się pojawicie, bo jak na razie to tylko dziewczyny widzę takie pracowite, ambitne. Panowie, jak z Wami? Pracujecie w fajnych miejscach, studiujecie w tym kierunku, czy tylko dla kasy tu jesteście, wszystko jedno, skąd?
@ae@:
Zycze powodzenia!
Chcialabym zeby moje dzieci/wnuki spotkaly kiedys takiego pedagoga jak ty.
Jomir:
Tak sobie czytam i czytam...
Hmm... "przepisac polskie wyksztalcenie"...
By je "przepisac", trzeba szczegolowa dokumentacje przeslac do Ciruius, a tam dokonaja rownie wnikliwej analizy i oceny i dopabuse sie dowiecie, co sie "dalo przepisac".
Mi na przyklad nie uznano studiow podyplomowych, jako ze w Danii nie ma odpowiednika studiow podplomowych pomagisterskich...
Co do nauczyciela/pedgagoga - moje wyksztalcenie magisterskie zostalo nazwane "jako nauczycielskie ze specjalnoscia pedagogiczna". Tak wiec mozna, jak widac...
Co do reszty, to osmiele sie zwrocic Wasza uwage na kontekst jezykowy.
Do niektorych szkol wymaga sie tylko DU 3, ale do wiekszosci Studieprøven, albo przynajmiej egzaminu na poziomie HF z VUC.
DU2, wystarcza tylko do otrzyamania pobytu...
MalaCzarna:
Edytko
Musimy kiedyś umówić się na skype,wówczas poplotkujemy i pośmiejemy się !
Nauczyciel/pedagog to jest kierunek,gdzie powinni być ludzie z powołania tak jak ksiądz,niestety życie w PL...achhh sama wiesz. Życzę ci dziewczyno abyś zrealizowała się teraz i tutaj w DK.Bardzo się cieszę ze tyle Polek chce pracować w duńskim systemie nauczania i wychowania to jest z ogromną korzyścią dla dzieci! Sądzę że z czasem z naszym -polskim udziałem ,zmiany będą ogromne w podejściu do świadomego wpływu na wychowanie, nauczanie oraz bezpieczeństwo dzieci! Amen!
U nas na uczelni już tak było trzeba było znać wszystko praktycznie a nie tylko teoretycznie,niezależnie czy to były dzienne ,wieczorowe ,zaoczne studia.Na sprawdzianach można było mieć książki otwarte ,ale jeśli się czegoś nie rozumiało to i tak nie udzieliło się poprawnej odpowiedzi.Poza tym trzeba było przynosić,pokazywać i pomoce do pracy z dziećmi np.na zajęcia plastyczne, muzyczne itd. achhh...kosili nas strasznie!
Około 20 osób odpadło.
Ponadto uczono nas wiele rzeczy niepotrzebnych ,jak się nam wówczas wydawało,bo po co nam wiedzieć co to jest szpotawość nóżek ,choroby psychiczne kiedy i jak się rozpoczynają,w której części mózgu się mieszczą i jak się objawiają,tak samo problemy logopedyczne,dewiacje społeczne,sekty,choroby wieku dziecięcego ,udzielanie pierwszej pomocy tej zwykłej ,ale i w czasie ataku padaczki itd itp etc. >:( :o
Pytałyśmy naszą opiekunkę roku po co nam to wszytko? Przecież od tego są specjaliści ... :(
Nasza opiekunka uparcie powtarzała,że życie nam pokaże jak bardzo „niepotrzebna“ wiedza i umiejętności nam się przydadzą.
Dopabuse przyjazd do DK gdy stanęłam twarzą w twarz ze śmiercią ,głęboko uświadomił mi potęgę wiedzy tej którą uważaliśmy za zbędną.
Pewnego dnia w pracy dziecko 3-letnie straciło przytomność.Koleżanka złapała chłopca na rękę,druga dzwoniła na pogotowie.Chłopiec był jak człowiek guma. Rozpoznałam co się dzieje,zaczęłam siłą rozwierać zaciśnięte zęby i wyciągnęłam język, który wpadł do gardła przez który dziecko dusiło się...to był atak epilepsji.
Lekarz przyjechał chyba po 10 min.chwalił nasze polskie wykształcenie ,a ja byłam cholernie dumna ,że jestem Polką! Dziękowałam Bogu ,że nie dano nam wolności wyboru uczenia się tylko tego co lubimy,ale przygotowano nas na wszelkie okoliczności !
Takiego świadomego przygotowania do pracy z dziećmi na pewno nie otrzymałabym w DK !
zmykam spać bo jest prawie 1.00 w nocy :o :o :o :o
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej