Ogólne > Hydepark
Czy w Polsce jest nadal tak beznadziejnie?
Rihard:
Sa rejony w Polsce, a jest ich naprawde mnostwo gdzie czas sie doslownie zatrzymal.Mowa tu o panstwowych gospodarstwach rolnych.Przed schylkiem PRLu byly one motorami napendowymi wielu wsi i miasteczek a przede wszystkim glownym pracodawca.Po roku 89 wiekszosc z tych PGRow splajtowala.Ich udzialow przejeli prywatni rolnicy badz agencje rolne,oczywiscie pozbawiajac tym samym ludzi,stalego miejsca pracy.Ja sie pytam co pozniejsze rzady zrobily w tym kierunku aby tym ludziom pomoc???Minelo juz tyle lat a te ziemie wygladaja tak samo jak wtedy,co gorsza nie ma zadnego pomyslu jak tym regionom pomoc.Bedac w takich rejonach az oczom sie nie chce wiezyc,ze to ta sama Polska.I tu nastepne pytanie mi sie nasowa,dlaczego roznego rodzaju sondaze czy ankiety z pytaniam czy Polska sie zmienia na lepsze nie sa wlasnie tam przeprowadzane.To jest czysta manipulacja opinia publiczna.Panstwo nie twoza gropy spoleczne ale caly narod,bez wzledu na to w jakim regionie mieszka.Ten rzad jak i nastepne musza wkoncu zadbac o dobro normalnego obywatela.Co do tych wyplat 4-5tys zapomnialas dodac brutto.
vera:
--- Cytat: mala_z_Aarhus w 02 Lip 2008, 16:01:39 ---Prawidlowo, to znaczy....?
--- Koniec cytatu ---
tzn to ze sprawa jest miedzy mną a Tulą, która została wyjaśniona. NIe wydaję mi się ze więcej osób powinno być w to zaangażowanych.
pzdr
Juta:
Rihard, aby rzad mogl cos zrobic, potrzebne jest przyzwolenie spoleczne. A takiego nigdy nie bedzie. Reszta Polski nigdy nie zgodza sie na "wpompowanie" pieniedzy w biedne regiony. Zaraz podniesie sie larum, ze rzad karze pracowitych i pomyslowych ludzi, a wspiera tych, ktorzy sobie nie radza (do pewnego stopnia z wlasnej winy).
Tula:
--- Cytat: Rihard w 02 Lip 2008, 16:05:29 ---Sa rejony w Polsce, a jest ich naprawde mnostwo gdzie czas sie doslownie zatrzymal.Mowa tu o panstwowych gospodarstwach rolnych.Przed schylkiem PRLu byly one motorami napendowymi wielu wsi i miasteczek a przede wszystkim glownym pracodawca.Po roku 89 wiekszosc z tych PGRow splajtowala.Ich udzialow przejeli prywatni rolnicy badz agencje rolne,oczywiscie pozbawiajac tym samym ludzi,stalego miejsca pracy.Ja sie pytam co pozniejsze rzady zrobily w tym kierunku aby tym ludziom pomoc???Minelo juz tyle lat a te ziemie wygladaja tak samo jak wtedy,co gorsza nie ma zadnego pomyslu jak tym regionom pomoc.Bedac w takich rejonach az oczom sie nie chce wierzyc,ze to ta sama Polska.
--- Koniec cytatu ---
To prawda. Tereny popegeerowskie to wielki wstyd naszej ojczyzny. Ale problem jest zlozony, to nie tak, ze nikt niczego nie zrobil, by pomoc.
Wklejam fragment artykulu z 2004 roku:
Syndrom: nie robim, bo się narobim, najjaskrawiej widoczny jest właśnie na terenach byłych PGR. Przez pół wieku PGR myślał i decydował za ludzi. Całkowicie pozbawił ich poczucia odpowiedzialności za własne życie. Ale zdaniem historyków i socjologów korzenie tej postawy tkwią jeszcze głębiej.
– W Polsce przez wieki funkcjonowało społeczeństwo stanowe. Jesteśmy potomkami szlachty i laborens, czyli chłopów pańszczyźnianych – twierdzi historyk Jerzy Besala. – W gospodarce folwarczno-pańszczyźnianej chłopi byli zmuszani do pracy, więc im na pracy nie zależało. Coś takiego „mogło odłożyć się w genach”.
Według socjologa Hanny Palskiej folwark i PGR wytwarzały i wzmacniały ten sam typ postaw, które przejawiają się w rezygnacji z samodzielnych działań, czekaniu na protekcję i pomoc w zamian za gotowość podporządkowania się. Tradycja pańszczyźniana odrodziła się w zbiorowości wolnych najmitów – robotników folwarcznych i robotników rolnych w PGR jako spadkobierców wiejskiej kultury czworacznej. Reforma rolna niewiele tu zmieniła. Okazuje się, że jeszcze dziś na wsiach żywe są podziały na gospodarzy i dworskich, czyli tych, którzy przed wojną nie mieli własnej ziemi. W artykule „Reforma rolna w pamięci rolników” dr Barbara Perepeczko z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN pisze, że ci, którzy przed wojną byli służbą folwarczną, często ziemię otrzymaną z reformy sprzedawali lub porzucali. Wielu próbę samodzielnego gospodarowania zakończyło właśnie w PGR, powracając w ten sposób do dawnej roli zawodowego robotnika rolnego.
Można powiedzieć, że dawne problemy przetrwały w stanie hibernacji przez okres PRL. Przy czym PGR dołożył do nich nowe, a mianowicie swoisty stosunek do własności. Obyczaj „załatwiania” własności państwowej gładko przeniósł się na własność prywatną. Dla popegeerowych ludzi świat jawi się jako zbiornik zasobów materialnych do pozyskania. Dlatego jedyne, co się tu dobrze udaje, to zbieranie grzybów i jagód.
– Tu nie chodzi już tylko o biedę, ale o zapaść kulturowo-cywilizacyjną. Potworny brud, który panuje w tych osiedlach, nie jest kwestią biedy, ale zdziczenia – mówi dr Barbara Perepeczko. – Brak kapitału kulturowego nie pozwala tym ludziom wyjść poza swoje środowiska, a tam jedyną znaną drogą jest droga po zasiłek.
Osiedla popegeerowskie nazywane są dziś przez socjologów klatkami antyprzedsiębiorczości. Zasiłki, niewiele niższe od płac, przyznane po upadku PGR zabiły w ludziach resztki aktywności. A kiedy zasiłki się skończyły, było już za późno. W drugiej połowie lat 90. Ministerstwo Pracy przeznaczyło spore środki na aktywizację tych środowisk.
– Przygotowaliśmy kilka programów i można powiedzieć, że ponieśliśmy klęskę niemal na całej linii – wspomina Krystyna Oczachowska, kabusewniczka Ośrodka Pomocy Społecznej w gminie Główczyce. – Rozdaliśmy sadzonki truskawek – wygniły, rozdaliśmy króliki – podobno zdechły, a najprawdopodobniej wylądowały na talerzach, podobnie byki opasowe – wszyscy tłumaczyli, że akurat przed Bożym Narodzeniem byki popełniły masowe samobójstwo i powiesiły się na łańcuchach. Ktoś dostał konia – zajeździł go na śmierć. Z całego PGR tylko jeden człowiek potrafił skorzystać z pomocy i dziś już nie jest naszym klientem.
Podobnie było w Miłakowie. Dla ludzi z byłego PGR przygotowano program aktywizacji. Każdy miał dostać hektar już zaoranej ziemi, nasiona i nawóz. Gmina zapewniała także zbyt. Chętni mieli tylko dopilnować, żeby marchew urosła i ją zebrać. Chętnych jednak nie było. Potem uruchomiono kursy angielskiego i niemieckiego. Zgłosiło się 100 osób, ale grupy topniały w zastraszającym tempie, tak że w końcu angielskiego uczyły się 3 osoby, a niemieckiego 8.
Przekonanie, że pieniądze z opieki to dług, który społeczeństwo powinno płacić, wydaje się nie do wykorzenienia. Należy się i koniec. Przecież nie ma pracy.
– O stałe zajęcie rzeczywiście trudno, ale latem u rolników zawsze się coś znajdzie. Tylko że za 35 zł dziennie nikt pracować nie pójdzie, mówią, że to żadne pieniądze – opowiada Henryka Adamczyk-Gołębiewska z ośrodka Opieki Społecznej w Dębowej Łące. Poza tym pracę u rolnika trzeba by znaleźć samemu, pójść zapytać. A jak stwierdził jeden z mieszkańców popegeerowskiego osiedla: – Praca to sprawa urzędu pracy, a nie moja, no nie?
Piotr Miszczak, który prowadzi w Dębowej Łące fermę drobiu i co kilka tygodni szuka kilkunastu ludzi do pracy, mówi, że choć w okolicy są aż cztery popegeerowskie osiedla, nikt stamtąd się nie pojawia.
– Raz w latach 80. przyszedł chłopak z PGR pytać o pracę, bo się pokłócił z kabusewnikiem – wspomina Miszczak. – Zaproponowałem mu podwójną stawkę i całodzienne wyżywienie, a on zaczął dopytywać, co z deputatami, bo w PGR ma deputaty na mleko, kartofle. Powiedziałem mu, że u mnie deputatów nie ma. I jeszcze jedna drobna różnica, że u mnie trzeba naprawdę pracować. Zrezygnował natychmiast. Incydentalnie zdarzało się, że upadek PGR wyzwolił w ludziach rezerwy przedsiębiorczości. W gminie Zatory koło Pułtuska kilkunastu byłych pracowników PGR za przyznane odprawy kupiło narzędzia, samochody, telefony komórkowe i stworzyli sprawne i tanie przedsiębiorstwa rodzinne. To jednak raczej wyjątek od reguły.
Slawek Kopenhaga:
--- Cytat: vera ---News'y o zarabianiu 6 - 20 tyś miesięcznie nie są ewenementem ale czy wiesz jaki to procent??? Odnieś też procent ludzi zarabiających poniżej średniej krajowej która i tak jest zawyżana.
--- Koniec cytatu ---
Zgadzam sie z Vera. W Polsce dominuje niezbyt zamozna klasa srednia, ktora ledwie wiaze przyslowiowy koniec z koncem. Pomijam juz margines jak PGR-y... ale tam przyczyna biedy jest moim zdaniem alkoholizm, wrecz dziedziczny, tzn. nabyty od dziecka. Smutne.
Wstydem dla Polski sa emeryci, ktorzy pracowali cale zycie na chwale PRL-u, a teraz nieraz nie stac ich na zywnosc i wykupienie lekow w aptece, znam to niestety z autopsji (12 lat praktyki w Polsce). A Panstwo nic nie robi, zeby im pomoc...
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej