A ja nie jestem ciekawa. Uważam, że jak już Polska zaczęła tą sprawę śledzić, to się przyzwyczajono, więc dziennikarze mnożą wywiady. Po co? Niech sędzia, który pozna sprawę najlepiej, zajmie się tym, czy ona winna, czy nie. Osobiście wolałabym, by w temacie porzucanych/zabijanych/abortowanych dzieci robiono coś bardziej konkretnego. Wolałabym badania satysyczne określające powody, dla kórych setki dzieci rocznie w Polsce umiera/jest zabiajanych. Chciałabym, by ludzie odpowiedzialni za to pośrednio, politycy, zaczęli działać. By wiedza o życiu seksualnym była dla młodych wkraczających w dorosłość tak powszechna, jak wiedza o ruchu drogowym. Środki antykoncepcyjne dostępne, wsparcie dla młodych matek realne. Informacja o prawach kobiet dostępna już najmłodszym kobietkom, a kobiety w Polsce przestały być zastraszone, gnębione, poniżane. By odzyskały godność, przesały się bać. A wtedy możemy śledzić, o ile i w jakim tempie pobicia/zabicia dzieci i ich matek spadają.
Robienie takiego szumu wokół tej jednej kobiety odwraca uwagę od całej masy tragedii dziecięcych, które dzieją się codziennie, a o których nikt nie mówi. To tak, jakby taka sprawa zdarzyła się po raz pierwszy, podczas gdy po raz pierwszy narobiono tyle hałasu. A dzieci w samej Polsce są porzucane od dziesiątek lat. Ponoć, jak mówią statystyki, od czasów "okienek nadziei" liczba takich "nieszczęśliwych wypadków" zmalała.