Ogólne > Rodzina ...
Co na drugie śniadanie do przedszkola?
happybeti:
Nadusiaa, no, cóż...po pierwsze, w dagpleje niania zakłada, że przyprowadzasz jej zdrowe dziecko i nie ma przeciwwskazań do wyjścia na dwór.a co do tej pogody, to opowiem Ci pewna historię.
Mój średni syn, gdy miał niecałe 1,5 roku, zachorował na zapalenie płuc.Lekarz powieział, że on nie podejmuje się leczyc tak młego dziecka ambulatoryjnie, że lepiej będzie, gdy szpital.
W szpitalu, wiadomo, jak to w szpitalu >:( ::) -to zapalenie płuc podleczyli, ale za to zaczął łapac kolejne , szpitalne infekcje.Więc sie w końcu wkurzyliśmy, bo dziecko zamiast zdrowiec, chorowało coraz bardziej.Wypisaliśmy go na własne żądanie i poszliśmy prywatnie do takiej starej , doświadczonej lekarki.
Ta na dzień dobry odstawiła mu 3/4 leków, które mu wypisano w szpitalu.
Po drugie, kazała dawac sok z kiszonej kapusty i ogórków do picia codziennie- źródło witaminy C, oczywiście, ale tez i tych samych bakterii, które są w jogurtach.
Po trzecie- i tym mnie zdumiała- kazała CODZIENNIE, niezależnie od pogody wychodzić z dzieckiem na spacer, gdy tylko nie ma gorączki.Trochę z powątpiewaniem to przyjęłam, bo był listopad, wiatr, deszcz, ziąb- pogoda najpaskudniejsza, jaką można sobie wyobrazić.No, ale pomyślałam, że chyba wie, co mówi...i posłuchałam.
Od tamtej pory syn całe dzieciństwo zdrów był jak rybka (obaj zresztą).
A moja Amelka lekarza zna z "przeglądów" ;).
Więc chyba to świeże powietrze ma sens.
Zdrówka dla synka :-*
Aha, zapomniałam o najważniejszym- to w Polsce się działo :)
aisak, u mnie chyba odwrotnie, na jakichś "kosmitów" Duńczyków trafiam czy jak ??? ;D.Ci, których ja znam, bardzo chętnie i z ciekawością słuchają o zwyczajach i kulturze polskiej, o jedzonku ;) ;D itp.
Np. gdy Amelka miała obchodzić w dagpleje swoje drugie urodziny, niania sama zaproponowala, bym zrobiła "polskie" urodzinki, bo chętnie zobaczy, jak to u nas jest.I "odświętny" "Kubuś" marchewkowo-jabłkowy wszystkim dzieciom (i niani, hihi) bardzo smakował.I był normalny torcik, nie to ciasto w kształcie dziewczynki. Więc ja na razie jakiegoś "faszyzmu" czy zaściankowości nie doświadczyłam.
No, ale ja obracam się w wąskim kręgu i pewnie jeszcze wszystko przede mną ::) ;D
aisak:
--- Cytat: happybeti w 04 Lut 2013, 19:01:20 ---Nadusiaa, no, cóż...po pierwsze, w dagpleje niania zakłada, że przyprowadzasz jej zdrowe dziecko i nie ma przeciwwskazań do wyjścia na dwór.a co do tej pogody, to opowiem Ci pewna historię.
Mój średni syn, gdy miał niecałe 1,5 roku, zachorował na zapalenie płuc.Lekarz powieział, że on nie podejmuje się leczyc tak młego dziecka ambulatoryjnie, że lepiej będzie, gdy szpital.
W szpitalu, wiadomo, jak to w szpitalu >:( ::) -to zapalenie płuc podleczyli, ale za to zaczął łapac kolejne , szpitalne infekcje.Więc sie w końcu wkurzyliśmy, bo dziecko zamiast zdrowiec, chorowało coraz bardziej.Wypisaliśmy go na własne żądanie i poszliśmy prywatnie do takiej starej , doświadczonej lekarki.
Ta na dzień dobry odstawiła mu 3/4 leków, które mu wypisano w szpitalu.
Po drugie, kazała dawac sok z kiszonej kapusty i ogórków do picia codziennie- źródło witaminy C, oczywiście, ale tez i tych samych bakterii, które są w jogurtach.
Po trzecie- i tym mnie zdumiała- kazała CODZIENNIE, niezależnie od pogody wychodzić z dzieckiem na spacer, gdy tylko nie ma gorączki.Trochę z powątpiewaniem to przyjęłam, bo był listopad, wiatr, deszcz, ziąb- pogoda najpaskudniejsza, jaką można sobie wyobrazić.No, ale pomyślałam, że chyba wie, co mówi...i posłuchałam.
Od tamtej pory syn całe dzieciństwo zdrów był jak rybka (obaj zresztą).
A moja Amelka lekarza zna z "przeglądów" ;).
Więc chyba to świeże powietrze ma sens.
Zdrówka dla synka :-*
Aha, zapomniałam o najważniejszym- to w Polsce się działo :)
aisak, u mnie chyba odwrotnie, na jakichś "kosmitów" Duńczyków trafiam czy jak ??? ;D.Ci, których ja znam, bardzo chętnie i z ciekawością słuchają o zwyczajach i kulturze polskiej, o jedzonku ;) ;D itp.
Np. gdy Amelka miała obchodzić w dagpleje swoje drugie urodziny, niania sama zaproponowala, bym zrobiła "polskie" urodzinki, bo chętnie zobaczy, jak to u nas jest.I "odświętny" "Kubuś" marchewkowo-jabłkowy wszystkim dzieciom (i niani, hihi) bardzo smakował.I był normalny torcik, nie to ciasto w kształcie dziewczynki. Więc ja na razie jakiegoś "faszyzmu" czy zaściankowości nie doświadczyłam.
No, ale ja obracam się w wąskim kręgu i pewnie jeszcze wszystko przede mną ::) ;D
--- Koniec cytatu ---
Jak mi jeszcze pabusegi ruskie przypomnisz, to.... :P ;D! A co do Dunczykow, to na tych zasciankowych to trafialam w towarzystwie mojego ex, krotko dodam, ze prawie wszyscy mieli zony tajki, filipinki, ukrainka sie tez zdarzyla ;). No po prostu takie srodowisko. Teraz pracuje naprawde z fajnymi Dunczykami- wlasciciel hotelu i cale jego otoczenie hotelowe, heheh. Oczywiscie znam ich tylko na stopie zawodowej, ale zyczylabym sobie takich kontaktow z polskimi wspolpracownikami :)
happybeti:
Sama widzisz więc przyczynę ;) ;D.
Ci "moi" to też głownie praca, no, bo nie miałam jeszcze okazji poznac bliżej innych, oprócz jakichs "przelotnych" spotkań u znajomych.Ale ci tez byli ok.
Szczególnie wręcz ZACHWYCIŁA mnie jedna starsza pani, lekarz-anestezjolog.Och, rozmowa z nią to była CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ :).Szkoda, że chyba się więcej nie spotkamy...choc...kto wie...? ;) Świat jest przeciez mały :)
Aha, pabusegów (a ZWŁASZCZA ruskich), niestety, Ci nie przypomnę... :'( M. nie lubi, a dla siebie samej nie chce mi się robić.W Polsce to bym kupiła gotowe, a tu, hm...niestety...
aisak:
--- Cytat: happybeti w 04 Lut 2013, 19:29:16 ---Sama widzisz więc przyczynę ;) ;D.
Ci "moi" to też głownie praca, no, bo nie miałam jeszcze okazji poznac bliżej innych, oprócz jakichs "przelotnych" spotkań u znajomych.Ale ci tez byli ok.
Szczególnie wręcz ZACHWYCIŁA mnie jedna starsza pani, lekarz-anestezjolog.Och, rozmowa z nią to była CZYSTA PRZYJEMNOŚĆ :).Szkoda, że chyba się więcej nie spotkamy...choc...kto wie...? ;) Świat jest przeciez mały :)
Aha, pabusegów (a ZWŁASZCZA ruskich), niestety, Ci nie przypomnę... :'( M. nie lubi, a dla siebie samej nie chce mi się robić.W Polsce to bym kupiła gotowe, a tu, hm...niestety...
--- Koniec cytatu ---
A mnie moja byla pani doktor. Dunka zafascynowana Turcja . Cudowna, mila, serdeczna zawsze nas przytulala na przywitanie. Ja za pierwszy razem jak jez, bo nie lubie jak obcy sie migdala do mnie, ale pozniej juz sama do niej lgnelam :). No tak mi szkoda, ze odchodzi na emeryture :(
Pabusegi, kochamy z dzieciakiem, ale tylko te babcine., heheh. Wg syna moje sa tylko ok, hehehehehgeh. Wg mnie to mojej mamy (a jego babci) sa tylko ok a mojej prababci to byly ZABOJCZO PYSZNE ;D!
CzaryMary:
Z pracy wracam po 16.30 więc od 7.00 do 16.30 synek nie ma podawanego nic ciepłego, więc zrzędzę na ten system. Oglądałam menu z przedszkola mojego bratanka w Polsce, mają przyszne zdrowe obiadki - zupa i drugie danie, codziennie świeżo gotowane na miejscu . Nawet my w domu tak nie jemy, bo jak coś gotujemy to od razu na dwa dni musi starczyć ;) tutaj o takich posiłkach w dagpleje nie ma co marzyć, tego nawet i w żłobkach i przedszkolach nie ma, więc to jest wina systemu a nie tego, że biedna opiekunka nie ma tego kiedy ugotować. Mój syn jakoś do wybitnie dużo jedzących nie należy, więc np. cały dzisiejszy dzień spędził o wodzie i chlebie, bo wieczorem już nic nie chciał jeść. Co do kranówy, to nie przeszkadza mi to, że pije wodę, która pochodzi z kranu, a raczej to, jaką ta woda ma temperaturę. Zimna woda wychładza organizm, przez co go osłabia oraz powoduje to, że jedzenie jest gorzej trawione. Całość musi zostać najpierw podgrzana do temperatury ciała, a dopabuse potem rozpoczyna się proces trawienia. Przy ciepłej wodzie pokarm jest trawiony od razu i to dużo lepiej niż przy zimnej wodzie - jak chcesz umyć zatłuszczoną patelnię to polewasz ją ciepłą czy zimną wodą? Tak samo jest w żołądku, biochemia i tyle a nie czarna magia. Co do ochładzania organizmu można o tym pisać dużo - dla tych, którzy są ciekawi polecam wysłuchanie audycji: http://www.polskieradio.pl/9/304/Artykul/699089,Menu-na-jesien
Pierwszy raz w DK spotkałam się z osobami, które nie piją nic ciepłego ale tylko zimną wodę - żadnej herbaty, kawy nic tylko woda - drastyczny przypadek to praktykantka z mojego działu, która latem siedziała w cienkiej kurtce i okna nie chciała otworzyć, bo ciągle jej było zimno. Dlatego szlag mnie trafia, jak mój synek zimą dostaje zimną kranówę do picia. Ręce mi opadły jak wrócił po półtorej tygodnia nieobecności, bo miał stan zapalny w płucach a babka się dziwiła mojej prośbie, żeby nie nalewała mu zimnej wody do picia "przecież jak gardło boli to właśnie zimną trzeba pić, no nie?" Ręce mi opadły, bo babka jest około 60, więc liczyłam na trochę zrozumienia, że dziecko musi pić cieplejsze. No ale cóż babka sama jest ofiarą tej wody, bo też się chwaliła, że ubrała synka cieplej, bo ona u siebie w domu marznie.
Ja wiem, że mam hopla na punkcie zdrowego odżywiania i na pewno jestem przewrażliwiona, ale to dlatego, że mam na ten temat sporą wiedzę i wiem jak ważne jest to, aby główny posiłek był w okolicach południa i był ciepły, po prostu chcę dla synka jak najlepiej.
W Polsce ludzie kupują wodę źródlaną głównie po to aby na niej gotować dla dzieci picie oraz zupki itp, a nie po to aby im lać tą butelkowaną wodę zimną do szklanek. Żywność na mące z pełnego przemiału jest jak najbardziej najzdrowsza, tylko tak jak pisała Jomir - dla małych dzieci chleb nie powinien zawierać samych ziaren.
Wspomniane bakterie probiotyczna najprawdopodobniej wspomagają procesy odpornościowe organizmu, to nie do końca jeszcze jest potwierdzone, ale pierwsze wyniki badań są obiecujące. Kapuście kiszonej i ogórkom mówimy tak! Nasze babcie i dziadki wiedzieli co dobre i zdrowe. Swoją drogą to w Danii chyba nie ma żadnych kiszonek?
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej