Ogólne > Hydepark
Jak zyc szczesliwie... wg Beaty Pawlikowskiej
Idris:
E tam, to mówi tylko o tym, że jego przyjaciel blednie założył, że informacja o ewentualnej zdradzie zony nie jest dla Sokratesa użyteczna.
A co do Ksantypy i ewentualnej desperacji Platona ( a to w ogóle były jakieś przesłanki plotki , ktoś wspominał że mieli romans?) to zawsze uważałam że opinia o jej ksantypowosci jest mocno przesadzona. Pierwsze wzmianki o jej charakterze pochodzą od pana, który był zdecydowanym przeciwnikiem małżeństwa. A nawet gdyby to była prawda to miała kobieta trójkę dzieci do wykarmienia i utrzymania i małżonka który miał do tego wyjątkowo filozoficzne podejście. W tej sytuacji nawet anioł by się wściekł.
aisak:
Ksantypa po prostu byla kochajaca zona i matka, a zarazem silna kobieta, ktora umiala caly ten "burdelik" ;) utrzymac w jakim takim porzadku.
Gdyby nie ona i jej zaradnosc, Sokrates nie bylby tym, kim byl... Mysle, ze bardzo ja kochal, szanowal i docenial to, co ona robila dla calej rodziny. A ze zazdrostnikow nie brakuje w zadnych czasach :D, to przypieli jej niechlubna latke sekutnicy :D
happybeti:
--- Cytat: Idris w 26 Sie 2013, 07:34:54 ---E tam, to mówi tylko o tym, że jego przyjaciel blednie założył, że informacja o ewentualnej zdradzie zony nie jest dla Sokratesa użyteczna.
A co do Ksantypy i ewentualnej desperacji Platona ( a to w ogóle były jakieś przesłanki plotki , ktoś wspominał że mieli romans?) to zawsze uważałam że opinia o jej ksantypowosci jest mocno przesadzona. Pierwsze wzmianki o jej charakterze pochodzą od pana, który był zdecydowanym przeciwnikiem małżeństwa. A nawet gdyby to była prawda to miała kobieta trójkę dzieci do wykarmienia i utrzymania i małżonka który miał do tego wyjątkowo filozoficzne podejście. W tej sytuacji nawet anioł by się wściekł.
--- Koniec cytatu ---
Oczywiście , Idris :)
Mój post o Platonie i Ksantypie był pozbawionym wszelkiego merytorycznego znaczenia i cięzaru żarcikiem :))
aisak:
Cos nowego... :)
"[Podświadomość rządzi twoimi chęciami. To ona ci mówi co chcesz, a czego nie chcesz, a jej wybory zależą od kodów zapisanych na żelaznych tabliczkach.
Mam nadzieję, że to jest dla ciebie jasne.
Pójdźmy o krok dalej.
Wyobraźmy sobie, że w ciemnym i zimnym lesie, gdzie mieszka wiewiórka, pojawiło się stado dzikich świń. Było ich ze dwadzieścia. Rozbiegły się po lesie, a każda z nich była inna. Jedna prawie nic nie widziała, bo ciągle żuła słodką trawę, która niszczyła jej wzrok. Druga była tak gruba, że nie mieściła się na ścieżce. Trzecia tak bardzo lubiła biegać, że ciągle lądowała w jakimś rowie. Czwarta i piąta wiecznie się ze sobą biły.
Wiewiórka przyglądała im się z daleka, a potem pomyślała, że jest gospodynią w tym ciemnym i ponurym lesie, więc ma moralny obowiązek, żeby pomagać świniom w życiu.
Świnie chętnie się na to zgodziły.
Wiewiórka pomagała pierwszej świni znaleźć wodę pitną. Namawiała ją, żeby przestała żuć słodką trawę, to odzyska wzrok, ale świnia nie chciała. Więc wiewiórka codziennie prowadziła ją do wody. I zawsze przy tym myślała:
- Cholera, jaki ten świat jest niesprawiedliwy. Ta wojna wiecznie trwa. Nawet świnia traci przez nią wzrok.
Drugiej świni przynosiła żołędzie.
- Może przejdziesz na dietę i zaczniesz uprawiać jakiś sport? – pytała czasem nieśmiało, ale druga świnia nie chciała.
A wiewiórka myślała:
- Cholera, jaki ten świat jest niedobry. Ta wojna wciąż trwa. Nawet świniom brakuje już jedzenia.
Trzecia świnia wzywała wiewiórkę zawsze kiedy wpadła po szyję w błoto. Wiewiórka po raz pierwszy w życiu czuła się komuś naprawdę potrzebna. Była przewodnikiem dla pierwszej świni, opiekunem dla drugiej i ratownikiem dla trzeciej. Przybiegała w podskokach i nie bacząc, że brudzi sobie futro błotem, wyciągała świnię z rowu.
- Wiesz co – mówiła czasem – gdybyś nie biegała tak szybko, to nie wpadałabyś w błoto.
Ale świnia tylko się śmiała. I dalej biegała po lesie.
A wiewiórka myślała:
- Cholera, jaki ten świat jest niesprawiedliwy. Ta wojna jest straszna. Nawet świnie tracą od niej rozum.
Kiedy spotykała czwartą i piątą świnię, wiedziała, że będą się wyzywać, prowokować kuksańcami, kopać i wyrywać sobie szczecinę z pyska.
- Przestańcie! – mówiła. – Nie bijcie się!
A one nic.
- Nie ma sensu tak się wiecznie kłócić!
A one nic.
- Strasznie hałasujecie!
A one jak gdyby nigdy nic – dalej się biją, kopią i wyzywają.
- Po co się bijecie? – pytała wiewiórka. – Po co tak walczycie? O co wam chodzi? Dlaczego nie możecie normalnie rozmawiać? Tracicie tylko czas na te kłótnie. Przestańcie! Po co to robicie? Zastanówcie się!
A świnie przez cały czas kłóciły się, wyzywały i walczyły.
A wiewiórka myślała:
- Jaki ten świat jest cholernie zepsuty i bezsensowny. Ta wojna miesza ludziom w głowach. Nawet świnie ciągle ze sobą walczą.
Codziennie na koniec dnia wiewiórka przychodziła sprawdzić co robią świnie. Upewnić się, czy wciąż walczą, czy też może zdarzyło się coś nowego.
Ale nic się nie zmieniało. Ślepa świnia wciąż żuła trującą trawę. Gruba świnia obżerała się pieczarkami. Rozrywkowa świnia wciąż lądowała w błocie, a nienawidzące się świnie wciąż ze sobą walczyły.
Tak, to potwierdzało wszystko, w co wierzyła wiewiórka. Że świat jest pełen głupich zwierząt, które nic nie mogą zrobić, bo są ofiarami życia i wojny. Wszędzie czai się jakieś zagrożenie, a świat jest śmiertelnie niebezpieczny. Właściwie nic wtedy nie ma sensu, bo nawet gdybyś spróbował zrobić coś dla siebie, to na pewno i tak ci się nie uda.
Wiewiórka szła do swojej borsuczej nory, układała się na dnie, przykrywała ogonem i zasypiała pełna złych przeczuć. Życie było koszmarne. Świat był koszmarny. Wszędzie tylko bieda, strach i niewola. Z każdym dniem było jej coraz gorzej i coraz ciężej.
- Właściwie życie nie ma sensu – myślała rozgoryczona i smutna wiewiórka. – Równie dobrze mogłabym skończyć ze sobą.
Czy rozumiesz co robiła wiewiórka?
Ona szukała potwierdzenia tego, co w co wierzyła.
Wcale nie musiała spotykać się ze świniami ani im pomagać. Tym bardziej, że świnie nie miały ochoty pomóc samym sobie. Tak naprawdę wcale nie były ofiarami wojny ani złej rzeczywistości. Były jedynie ofiarami własnej bezsilności i niechęci do zmiany złych nawyków.
Rozumiesz to, prawda?
Pierwsza świnia traciła wzrok nie z powodu nieznanej choroby, ale dlatego, że żuła trująca trawę. Dlaczego żuła trującą trawę? Prawdopodobnie dlatego, że jej słodki smak uważała za ważniejszy od zdrowych oczu.
Czy to z czymś ci się kojarzy?
Na przykład z papabusesami? Na każdym opakowaniu papabusesów jest napisane, że palenie wywołuje groźne choroby, niszczy płuca i tak dalej, ale ludzie jednak mimo tych ostrzeżeń kupują papabusesy i świadomie podejmują ryzyko zachorowania na raka płuc. Czy to nie jest tak samo jak z pierwszą dziką świnią w lesie?
Wiewiórka mówiła jej:
- Nie żuj tej trawy, to będziesz zdrowsza.
Ale świnia wybierała trawę. Nie dlatego, że chciała zachorować. Tylko dlatego, że potrzebowała tego słodkiego smaku. Z jakiegoś powodu czuła, że musi żuć tę słodką trawę bez względu na wszystko. Tak?
I na pewno wiesz już dlaczego ona musiała żuć tę słodką trawę. Tak jest. Bo tego żądała jej podświadomość. Bo gdzieś na którejś z żelaznych tabliczek było zapisane, że słodka trawa daje poczucie bezpieczeństwa.
Druga świnia była otyła, ale wciąż objadała się tłustymi ślimakami, pieczarkami i żołędziami. Wiewiórka czuła się potrzebna, bo przynosiła świni smakołyki. Ale świnia miała kłopoty z poruszaniem się nie z powodu wypadku, tylko dlatego, że obżerała się ponad miarę. I nie chciała przejść na dietę ani uprawiać gimnastyki.
Dlaczego?
Bo jeden z fałszywych kodów na jej żelaznych tabliczkach rozkazywał jej identyfikować jedzenie z poczuciem bezpieczeństwa. Więc ona miała wrażenie, że musi jeść jak najwięcej, bo w przeciwnym razie stanie się coś strasznego. Jedzenie było dla niej tym samym, czym dla wiewiórki borsucza nora.
A wiewiórka nie chciała dostrzec, że świnia sama siebie krzywdzi takim sposobem myślenia i życia, bo jeden z jej fałszywych kodów podpowiadał, że dobrze jest znaleźć słabszego od siebie, żeby mu pomagać, bo wtedy dostanie słodkie poczucie, że jest potrzebna.
Ale czy była naprawdę potrzebna?
Zastanów się.
Gdyby przestała karmić grubą świnię, to może świnia zorientowałaby się, że musi sama coś zrobić, żeby wreszcie zmienić swoje życie?
No właśnie.
I o to właśnie chodzi.
Osoby z fałszywymi kodami przyciągają do siebie następne osoby z równie zafałszowanymi kodami podświadomości.
A wiesz dlaczego tak jest?
Dlatego że podświadomość otrzymuje wtedy potwierdzenie wszystkiego, czego się nauczyła i zapisała na żelaznych tabliczkach: świat jest zły. Świat jest niesprawiedliwy. Dookoła wiecznie trwa wojna. Trzeba uciekać. Trzeba znaleźć bezpieczną kryjówkę.
Trzecia świnia ciągle lądowała ryjem w błocie. A wiewiórka jak wierny pies przychodziła i wyciągała ją z opresji. Dzięki temu czuła się ważna i potrzebna. A świnia wiedziała, że może rozrabiać bez przeszkód, bo zawsze znajdzie się jakaś zakompleksiona wiewiórka, która kosztem zabłocenia sobie futra będzie stawała na głowie, żeby ją wyciągnąć z rowu.
Czy to z czymś ci się kojarzy?
A czy znasz jakieś małżeństwa albo pary, które są połączone dziwną miłością, w której jedna osoba wiecznie upada, a druga ciągle ją podnosi? I kiedy zapytasz tej drugiej:
- Po co tak się poświęcasz? Po co ciągle ratujesz go lub ją od zguby?
Ta druga osoba odpowie:
- Przecież on (lub ona) nie poradziłby sobie beze mnie. Nie mogę go (jej) zostawić.
To jest właśnie taka sama zależność jak w przypadku trzeciej dzikiej świni i wiewiórki. Świnia wpada w błoto dlatego, że rozrabia w lesie. A nie dlatego, że ma pecha. A wiewiórka będzie wiernie ją ratować, bo czerpie z tego poczucie akceptacji i bycia ważnym, równoważne z poczuciem bezpieczeństwa.
Idźmy dalej.
Czwarta i piąta świnia ciągle walczą. Wiewiórka już nie ma do nich cierpliwości. Nie znosi słuchania ich wyzwisk ani patrzenia jak się biją. Ale jednak codziennie przychodzi i obserwuje. I codziennie na nowo wścieka się, że te świnie nie przestają walczyć. I czerpie z tego potwierdzenie, że jest tak, jak myślała – świat jest do dupy.
Fragment książki „Kurs szczęścia”, wyd. G+J, premiera 25 września,
przedpremabusewo: http://www.empik.com/kurs-szczescia-pawlikowska-beata,p1080030358,ksiazka-p"/i]
waruiny:
Fajne. Można być taką wiewiórką, ale jest jeden warunek: Trzeba mieć sporo kasy, więc mi taka rola nie grozi. ;D
Moja recepta na szczęście to "zrezygnować z wyścigu szczurów". Podświadomość nie jest istotna, istotna jest wolność. Mając wolność żyje się na luzie. :P
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej