Ogólne > Rodzina ...
Jak radzą sobie wasze pociechy w szkole?
Witala:
cześć wszystkim
ja już po spotkaniu wprawdzie nie było ono tak ważne jak zorajdy ale było to nasze pierwsze spotkanie/konsultacje w tej szkole (syn chodzi tu od stycznia) na początku pani była niezadowolona a tego powodu, że przyszliśmy bez dziecka ale nikt nie mówił nam, że mamy przyjść z synem. Nauczycielka powiedziała, że ostatnio syn zaczął robić postępy, że widać , że w domu z nim zaczęliśmy pracować. Faktycznie my z mężem również zaczęliśmy chodzić do szkoły więc trochę w miarę możliwości męczymy razem te czytanki. Poza tym nauczycielka była lekko zdegustowana, że syn nie chodzi na świetlicę, podkreslała, że tak dla niego będzie lepiej. Tylko, że nasze dziecko dojeżdża do szkoły autobusem. Jego nauczycielka mówi, że nie może chodzić na świetlice w swojej szkole tylko tam gdzie wypada nasz rewir wg miejsca zamieszkania, a jak wczoraj pytałam się, w świetlicy niedaleko nas to pani wysłała mnie do szkoły z naszego terenu a w szkole z kolei powiedzieli, że mamy zgłosić się do szkoły w której dziecko chodzi!! paranoja
jeżeli ktoś już przerabiał taka sytuację to proszę o wskazówki :)
nie chce zagłębiać się we wszystkie szczegóły... powiem w skrócie, że mój syn nie jest dzieckiem które cichutko usiądzie w kątku, on popisuje się, gania, ma pomysły. Pani zaproponowała nam porady psychologa, bo nasze dziecko ma kłopoty z koncentracja. Ok, na pewno skorzystamy, może pomoże ale z drugiej strony który 8-9 latek nie ma kłopotów z koncentracją.
Sugerowała również, że on tak popisuje się, bo wcześniej zajmowała się nim babcia a teraz my. Co jest kompletną nieprawdą, dziecko widywało w Polsce babcie w weekendy. Ale często zdarza się, że najpierw za granice wyjeżdżaja rodzice a potem sprowadzją dzieci.... ale w naszym wypadku akurat to nie miało miejsca, więc widac gołym okiem , że pani miała przygotowaną teorię.
Tula:
Nie z autopsji, ale z opowiesci ;)
Na rozmowy tu sie zawsze przychodzi z dzieckiem, domyslam sie, jacy byli zdziwieni, ze w Polsce jest odwrotnie. Chodzi o to, ze nie mozna mowic o dziecku za jego plecami.
A co do swietlic, jesli tak nazywacie fritidshjem: z tego, co wiem od znajomych, dzieci chodza zawsze do tego przy szkole.
TBB:
Ja dodam moje "25 øre" :)
Ja do Danii przyjechalam majac 9 lat. Nie chodzilam do zadnej "modtagelsesklasse" - wrzucono mnie do wilkow od pierwszego dnia. Chcac czy nie chcac musialam sobie dawac rade - z mala pomoca dwoch polskich dzieci, chodzacych do tej samej klasy. Pierwsza godzina dunskiego, a pani mowi "piszemy dyktando - pisz co slyszysz." A jak wiecie dunski jest taki prosty ;) ;D.
Teraz pracuje w szkole i sobie obserwuje jacy sa nauczyciele - nie ma porownania z nauczycielami "starej" generacji. Teraz nauczyciele musza miec psychologa, roznego rodzaju "støttelærere" (pomocnikow) i tym podobne. Czesto wlasnie tez wymyslaja teorie, ktore nie pasuja do rzeczywistosci (jak w Twoim przypadku Witala). Witala - nie przejmuj sie tymi uwagami - Pani nauczycielka jest wygodna i zamiast uczyc to obmysla plany jak przelozyc odpowiedzialnosc na kogos innego.
Ostatnio mialam przypadek gdzie pani nauczycielka doczepiala sie do polskiego chlopczyka w 5 klasie (modtagelsesklasse), ze nie radzi sobie z matematyka - zapomniala jednak poinformowac rodzicow, ze nie radzi sobie z zadaniami slownymi (problemregning) ::). To jest oczywiste, bo dzieciak jeszcze nie rozumie DOBRZE dunskiego.
Co do wywiadowek - NIE ZAWSZE przychodzi sie z dzieckiem na wywiadowke. Szkola powinna o tym poinformowac.
Do wszystkich zaklopotanych rodzicow - dzieciaki beda szwargotac po dunsku szybko, ze jeszcze nie raz bedzieci krzyciec "hold mund" :)
Tula:
--- Cytat: TBB w 24 Kwi 2009, 17:19:56 ---Co do wywiadowek - NIE ZAWSZE przychodzi sie z dzieckiem na wywiadowke. Szkola powinna o tym poinformowac.
--- Koniec cytatu ---
A to przepraszam; do nas sie przychodzi wylacznie razem z dzieckiem, ale to moze tylko przedszkola tak maja.
Jomir:
WITALA - z psychologiem sie skontaktuj, zawsze sie przyda... a reszte wypusc drugim uchem... bedzie dobrze, szkoda Twoim nerwow...
Nie daj sie wpedzic w poczucie winy, jezeli wiesz, ze robisz co mozesz to znaczy, ze tak jest.
Co do wywiadowek, nas zawsze zapraszaja z synem. Raz wyjatkowo mial nie byc na spotkaniu, wtedy napisali wyraznie, ze nie uczestniczy w spotkaniu.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej