Ogólne > Rodzina ...

Jak poza przedszkolem stymolować nauke Języka duńskiego u dzieci???

<< < (4/8) > >>

@ae@:
Nic nie jest proste zwlaszcza jesli od poczatku ma sie nastawienia - to sie nie da zrobic, to za trudne.

Rodzice rzadko kiedy sie znaja prywatnie i nie poznaja sie jesli ktos nie zacznie, nie wyciagnie reki i nie zaprosi.

Skad wiesz ze nie pozwala bawic sie dzieciom poza placem szkoly? A moze to ty masz taki zwyczaj?

Wzajemne zapraszanie dzieci do domów jest na porzadku dziennym tu chyba bardziej boja sie rodzice niz dzieci.

Co mozna zaryzykowac? Ze ktos ci odpowie nie dziekuje?

Owszem to troche wymaga bo dunskie dzieci nie sa przyzwyczajone do ograniczen typu: zadnych zabawek w salonie, nie wolno wam biegac, nie wolno skakac, nie halasowac, nie spiewac,nie rozsypywas klocków lego, nie balaganic w domku lalki Barbie, nie na dwór bo pada, nie na trawnik bo mokro............

Ale jak sie naprawde chce :-)

lilia:

--- Cytat: M z Horsens w 06 Lis 2010, 11:59:15 --- płakał, żona przez pół roku chodziła z nim żeby czuł się bezpiecznie

--- Koniec cytatu ---

M z Horsens, to,co piszesz, to jest patologia, ale raczej dotycząca kontaktu matki z dzieckiem, a nie dotycząca przedszkola.\


--- Cytat: teraz w 19 Lis 2010, 13:54:04 ---jesli nie to schodek jest troche wyzszy , wiec trzeba znac rodzicow aby pozwolili dziecku bawic sie z innym poza placem szkoly

--- Koniec cytatu ---

Nieee, tego się po prostu czytać nie da. Nie mam serca do tego forum, jestem bliska rezygnacji. Kiedy czytam kompletne banialuki i problemy, które moi rodacy sami sobie robią, to nie, nie mogę.
I cytując powyższy tekst, po raz kolejny twierdzę, że uprzedzenia są właśnie w"nas", a nie w "nich" stosując już takie nazewnictwo.

teraz:

--- Cytat: lilia w 19 Lis 2010, 16:14:31 ---M z Horsens, to,co piszesz, to jest patologia, ale raczej dotycząca kontaktu matki z dzieckiem, a nie dotycząca przedszkola.\

Nieee, tego się po prostu czytać nie da. Nie mam serca do tego forum, jestem bliska rezygnacji. Kiedy czytam kompletne banialuki i problemy, które moi rodacy sami sobie robią, to nie, nie mogę.
I cytując powyższy tekst, po raz kolejny twierdzę, że uprzedzenia są właśnie w"nas", a nie w "nich" stosując już takie nazewnictwo.



--- Koniec cytatu ---

w moim tekscie nie ma zadnych uprzedzen ,faktem twojego punktu widzenia moze byc mieszkasz juz dluzej w dani , masz juz odchowane dzieci
ale problem moze dotyczyc rodzin nowo przybytych nieznajacych jezyka dunskiego, sytemtu itp wiec nie maja latwo stwaic pierwsze kroki , sami moze zabiegani z lekcjami dunskiego itp, wiec nie jest im latwo nawiazywac relacje/przyajznie bynajmniej w pierwszym roku tak ma wiekszosc  :)     pozatym nie widze zadnego uprzedzenia w moim tekscie-wydaje mi sie ze zle go sobie zinterpretowalas badz chcialas patrzec tylko z swojego punktu widzenia (wciel sie w nowa przybyta emigrantke z dzieckiem nieznajaca jezyka i calej dani, jak wowczas widzisz to )   ;)

[Posted on: 19 Lis 2010, 16:35:54]

--- Cytat: @ae@ w 19 Lis 2010, 14:06:29 ---Nic nie jest proste zwlaszcza jesli od poczatku ma sie nastawienia - to sie nie da zrobic, to za trudne.

Rodzice rzadko kiedy sie znaja prywatnie i nie poznaja sie jesli ktos nie zacznie, nie wyciagnie reki i nie zaprosi.

Skad wiesz ze nie pozwala bawic sie dzieciom poza placem szkoly? A moze to ty masz taki zwyczaj?

Wzajemne zapraszanie dzieci do domów jest na porzadku dziennym tu chyba bardziej boja sie rodzice niz dzieci.

Co mozna zaryzykowac? Ze ktos ci odpowie nie dziekuje?

Owszem to troche wymaga bo dunskie dzieci nie sa przyzwyczajone do ograniczen typu: zadnych zabawek w salonie, nie wolno wam biegac, nie wolno skakac, nie halasowac, nie spiewac,nie rozsypywas klocków lego, nie balaganic w domku lalki Barbie, nie na dwór bo pada, nie na trawnik bo mokro............

Ale jak sie naprawde chce :-)


--- Koniec cytatu ---
"ae"  nie nie mam takiech zwyczajow , powiem Ci w tajemnicy nie mam dzieci-(bynajmniej nic o takowych nie wiem), ale czy to mnie stawia w pozycji zakazu zabrania glosu i podzielenia sie moja opinia. strzay powiadaja "nie koniecznie jest ten ojcec , co spłodził"   co do lalek barbi i innych spraw to juz indywidualna prawa rozni rodzice rozne zasady/wyznania- wiec nieogolniaj wszstkich razem ;)

i oczywiscie jak sie chce to nawet mozna gory przeniesc z tym masz swiata racje :-)

zorajda:
Dzieci są różne i nie ma na to reguły. Mam dwie córeczki, jedna poszła do zerówki wcześniej siedziała praktycznie tylko ze mną, kilka samodzielnych wizyt u swojej cioci i tyle po za mną. Kiedy poszła do zerówki cały rok płakała, panikowała, bo mamy nie ma przy niej. Wszyscy do mnie mówili ty daj drugą szybciej do przedszkola nie rób tego błędu co przy pierwszej. Ale ja nie spieszyłam się, zależy mi by moje dziewczynki mówiły po Polsku więc kiedy druga skończyła 4 latka i mówi dobrze po polsku dałam ją do przedszkola ( ona obyła się nawet bez wizyt samodzielnych u cioci). Efekt jest taki, że ona uwielbia chodzić do przedszkola nie płakała ani jednego dnia, najlepiej by było gdyby w sobotę i w niedziele tez działało przedszkole, bo ona rano wstaje i ubiera się do przedszkola. Taką samą sytuację znam u kilku innych rodzin, jedno dziecko tak drugie tak, nie ma reguły czy sypiało u babci czy nie, czy było 24 na dobę z mamą czy nie. To zależy od charakteru dziecka i tyle.

Kwestia odwiedzania koleżanek i kolegów. Ja uczę moje dziewczynki, że one dla siebie są najważniejsze. Zaś u Duńczyków widzę to inaczej, rodzeństwo się rozdziela, niestety. I czego tu się boję , no właśnie tego by moje dziewczynki pod tym względem się nie zduńczyły. Oczywiście  starsza spotyka się ze swoimi koleżankami, czasem zabiera młodsza ze sobą. Kiedy przychodzą do nas koleżanki dziewczynki zawsze bawią się razem ze swoimi koleżankami.

@ae@:
....To zależy od charakteru dziecka i tyle....

Nie za bardzo sie z toba zgadzam, charakter owszem troszke ale rodzina, srodowisko, rówiesnicy, szkola, koledzy, wychowanie albo brak tegoz ma o wiele wiekszy wplyw.

Inaczej wszystko byloby bardzo proste - ten nastolatek kradnie bo taki ma charakter, ten drugi zostaje profesorem bo  taki juz ma charakter. Po co wogóle uczyc i wychowywac?

Twoja druga córka juz nie byla jedynaczka, ma siostre i ona pozwolila jej rozwinac te socjalne umiejetnosci.

Piszesz: ...Ja uczę moje dziewczynki, że one dla siebie są najważniejsze...
Ale przeciez kiedys musza dorosnac , isc róznymi drogami, miec róznych przyjaciól, chlopaków, mezów, mieszkac w róznych miastach a moze podczas studiów w innych krajach...

Kiedys chyba musza sie usamodzielnic, od mamy i od siostry? Zyc na wlasny rachunek?

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

[*] Poprzednia strona

Idź do wersji pełnej