Ogólne > Hydepark
Polacy na emigracji zapominają "języka w gębie". Prawda czy falsz?
Reksio:
Oki nie wierz, Twoja sprawa, ale moze spojrz na swoja wypowiedz pelna roznego rodzaju bledow i... uwierz ;)
[/quote]
Tu się z toba nie zgodzę. Nie trzeba byc w Danii, żeby pisać z błędami. Wystarczy wejść na polskie fora, czy komentarze, żeby się przekonać, że większość Polaków jakby nie zna podstaw ortografii czy interpunkcji.
W moim przypadku, znam kilka języków, podczas jakiegoś np. spotkania mogę swobodnie przechodzić z jednego na drugi, rozmawiając z kilkoma osobami w różnych językach i jakoś nie mieszam słów. W Danii przez pierwszy rok pobytu miałam kontakt z Polakami, niestety później został on zerwany, było towarzystwo jedynie duńskie, nie miałam polskiej telewizji, a jakoś jednak tego języka nie zapomniałam ;) Kiedy jestem w Polsce to rzeczywiście mam czasem ochotę wstawić jakieś duńskie określenie w mówione zdanie, ale na tyle to kontroluję, że zawsze zdążę to wyłapać i zamienić na polski odpowiednik lub słowo zastępcze. Często ludzie się dziwią kiedy mnie słyszą, że mieszkam tyle lat za granicą.
Tutaj i teraz w towarzystwie Polaków, z czystego lenistwa, rzeczywiście nie zwracam na to uwagi - ale musi być to towarzystwo, które też dobrze zna język duński, bo inaczej by nie załapali o co chodzi :P Czyli "stara gwardia", a przy "nowo przybyłych" jest już czysty polski. Przy dziecku używam też jedynie duńskiego lub polskiego. Niech Mała nie uczy się językowego niechlujstwa ;D
Jomir:
No, ale Ty masz meza Polaka, wiec co nieco pogadasz.
Moje jedno duze dziecko wyprowadzilo sie ponad rok temu z domu. Syn, jak to autystyk gadac nie chce.
Praca.... rozna ludzie maja prace, moja polega na gadaniu, gadaniu, gadaniu.
W samochodzie dunskie radio.
W Polsce ostatni raz bylam po raz rok temu.
Poza tym nie mowie tu o czystym polskim. Jasne, ze czysto po polsku wciaz mowie (Aisak, nie?). Ja mam problem z poprawna, piekna polszczyzna. Wolna od mowy potocznej, wzbogacona synonimami, metaforami, idiomamami itp.
DO tego kurcze! Kiedys jeszcze czytalam, duuuzo czytalam, ale od kiedy Mam male dziecko i zmienilam prace. To ksiazki leza.
Mam 4, ktore czekaja na kupce. W tym "Forbrydelsen" i cholestra, nawet nie ruszylam!
I bedzie tylko gorzej, przynajmniej do konca roku >:(
happybeti:
To naturalne, że gdy mamy duzy i częsty kontakt z innymi językami, czasem pewne słowa, jak to aisak napisała, "lepiej oddające myśl" , same się cisną na usta.
I nie wynika to z jakiegos niechlujstwa językowego, czy "zapominania", tylko właśnie "rozszerzenia horyzontów".Oczywiście, że trzeba się pilnować i jednak używac jednego języka, by nie wychodziły "potworki".Ale...sama pamiętam, jak jeszcze mieszkając w Polsce, bardzo dużo czytałam książek w jęz. angielskim.I tak mi niektóre określenia czy słowa wbiły się w głowę, że czasem naprawdę musiałm się zastanowić, jak to oddać po polsku.Bywało nawet, że rozmawiając z synami, wtrącałam je, bo wiedziałam, że w ten sposób pełniej się zrozumiemy.
wiem, niepedagogicznie, powinnam jako mama pilnowac rozwoju polskiego języka.
No, ale byli już nastolatkami, z polskim radzą sobie bardzo dobrze, więc się aż tak tym nie przejmowałam.
Teraz mam drugi kłopot z mówieniem ;).
W rozmowie po angielsku nagle "zapominam" angielskie słowo, a samo z ust "wylatuje" duńskie.A przeciez bardzo mało jeszcze ten język znam.
Pocieszam się, że wielu ludzi tak ma ;).
Akurat dziś przypadkiem w Rosengaardcenter w Odense "wpadliśmy" na jednego z naszych szefów, Irlandczyka z pochodzenia, ktory tu, w Danii, mieszka 16 lat.Akurat nie mogliśmy znaleźć pewnego sklepu i zapytaliśmy go, czy czasem nie wie, gdzie on jest.Zaczął nam tłumaczyć i w pewnym momencie powiedział "next to the toj shop".Początkowo pomyślałam, że chodzi mu o sklep z zabawkami (toy shop), dopabuse potem się poprawił i powiedział "shop with men's clothes" ;D.
RybkaWillego:
Mi się czasami zdarza zapomnieć polskie słowa. Wtakiej sytuacji wymawiam to słowo po duńsku i pytam męża jak to jest po naszemu bo nie pamiętam ::)
Moja córka zna zarówno język polski jak i duński. Jak jedziemy do Polski na święta czy wakacje, to wszyscy się z niej śmieją, że mówi po polsku z duńskim akcentem ;D
Jak pojechaliśmy na wakacje do Irlandii to się z nas wszyscy nabijali, że rozmawiamy po angielsku z duńskim akcentem ( o dziwo nikt nie mówił że z polskim).
Myśle, że jak ktoś mieszka za granicą, to siłą rzeczy oczystego języka urzywa mniej i poprostu się go troszkę zapomina.
Zaobserwowałam jeszcze jedno może dziwne, a może śmieszne zjawisko. Kiedy jestem w Polsce przez pierwsze dni pobytu łapię się na tym, że nie rozumiem co ludzie do mnie mówią. Dopabuse po chwili dociera do mnie, że muszę przestawić mózg na słuchanie języka ojczystego a nie duńskiego ;D
Jomir:
Masz racje, z tym przestawianiem mozgu.
Ja potrzebuje pogadac/posluchc kilkanascie minut w Danym jezyku, by sie na niego przestawic.
Mam na mysli glownie angielski, na polski jszcze przestawiam sie bez problemu.
Natomiast jak sie przestawie, to zasuwam znow w tym jezyku, az do przestawienia.
Ostattnio ogladalam jakis angielski film i cos skomentowalam do meza. A on do mnie, czemu ja mowie po angielsku. Ja?
Tak wiec, w zasadzie nie chodzilo mi o niemozliwosc w rozmawianiu w kilku jezykach, a trudach przestawiania sie.
Najlpesze jest jednak, gdy w pracy ni z tego ni z owego, moj norweski szef wypala: Mii -raa, tak for kaa - Geee (oczywiscie wymowione po norwesku "kage"). Jezeli wezmie mnie z zaskoczenia, to oplywa dobrych kilkadziesiat sekund, zanim dotrze do mnie, ze on on ciescie mowi ;D ;D ;D
Ale przyznam szczerze, ze szelenie podoba mi sie norweski! ale boje sie uczyc, bo to zabojstwo dla dunskiej wymowy.
Nawigacja
[#] Następna strona
Idź do wersji pełnej