Witam,
chciałabym dowiedzieć się czegoś na temat biura pośrednictwa pracy AndreasAgro. W internecie nie znalazłam opinii na ich temat, a chciałabym sprawdzić ich wiarygodność.
Będę wdzięczna za odpowiedź...
To może ja napiszę co mi się trafiło - kiedy natrafiłem się na firmę
ANDREASAGRO, i skorzystałem z posrednictwa
pracy jakie oferują.
Początek był taki, że wykonałem telefon - odebrała mi starasza pani, która po krótkiej rozmowie
zaoferowała pracę przy indykach na farmie w Danii.
Zaproponowala spotkanie, co mnie zdziwiło, na DWORCU GŁÓWNYM PKS we WROCŁAWIU.
Spotkalismy się. Pojawiła się z mężem. Miłe starsze małżeństwo.
W kawiarnii przystapili od razu do zapoznania mnie z ofertą pracy.
- Praca w Danii, na farmie
- Comiesięczne opłacenie składki emerytalnej przez okres pracy
- Codzienny, darmowy, ciepły posiłek, w przerwach w pracy
zagwarantowany przez rolnika
- Internet, telefon - w miejscu zamieszkania w Danii
- Drobna kwota na start
- Opłata za dojazd do miejsca pracy
- Karta SIM do telefonu
- Możliwość zmiany rodzaju/ lub miejsca pracy
w przypadku, gdy ta do której pojechałem mi nie odpowiadała
- Wypłata do 10 dnia każdego miesiąca
Niby wszystko zostało załatwione. Umowa podpisana. Kobieta powiedziała, że na tydzień przed wyjazdem
zadzwoni do mnie by poinformować mnie o dokładnym terminie wyjazdu.
Przez cały ten czas dzwoniła codziennie po 2-3 razy pytając czy jestem ciągle zainteresowany i zdecydowany na wyjazd.
Na poczatku to doceniłem. Kto dzisiaj potrafi dzwonić po 2-3 razy dziennie pytając czy jestem zainteresowany tą ofertą
czy napewno wyjadę ? No ktos komu jednak zależy.
Pomijam fakt, że po tygodniu takie telefony zaczęły być denerwujące, ale stwierdziłem, że do wyjazdu pewnie niedługo
więc będę mieć spokój.
W dniu wyjazdu, dojechałem na miejsce umowione z kabusewcą busa.
Kiedy czekałem na BUSA otrzymałem telefon od tej miłej pani, z pytaniem czy dojazd będę mógł opłacić sam, bo ona dzwoniła
do biura busa który ma mnie dowieźć na miejsce i przelew za mój bilet jeszcze nie doszedł, zaś kwota ta, jeśli opłacę
busa, zostanie doliczona mi do wypłaty.
Stwierdziłem, że mam przecież pieniądze w razie czego na powrót, dlatego opłaciłem BUSA ze swojej kieszenii, pieniędzmi
mającymi pokryć mój ewentualny powrót.
Na miejsce dojechałem z półtora godzinnym opóźnieniem.
Rolnik nawet się ze mna nie przywitał. Kazał brac walizke, i iść za nim. Tym sposobem, trafiłem do totalnej ruiny
gdzie obudzony przez rolnika polak wpuścił mnie do domu i pokazał jak tam zyję.
Ruina totalna.
W żaden sposób nie pokrywająca się z obietnicami i zapewnieniami pani z ANDREASAGRO.
- BRAK TELEFONU I INTERNETU - to pryszcz. Nie wyjechałem tam przecież, żeby siedziec na internecie czy telefonie,
tylko po to by pracować.
- BRAK KUCHENKI - jedzenie trzeba było odgrzewać sobie w mikrofali.
- BRAK CIEPŁEJ WODY - Jesli ktoś cały dzień pracuje przy smierdzacych indykach, to tym zapachem nasiąka i sam pod koniec dnia
smierdzi. To żadna przyjemność brac lodowaty prysznic, a śmierdzieć nie wypada. Nawet na farmie.
- BRAK OGRZEWANIA - przyznam, że do pracy ubierałem się lżej jak w domu. W domu nie było szczelnych okien. Na noc zakładalo się
dwa swetry, 3 pary skarpet i dwie pary spodni. Tak, tak... można się smiać, ale służyło to nie tylko temu by było ciepło
ale tez temu by lada moment się nie rozchorowac. Przeciez chciałem pracowac i nie mogłem pozwolić sobie na chorobę.
- BRAK LODÓWDKI - Rolnik stwierdził, że póki jest zima, jedzenie, można trzymać na dworze. Jak lodówka był cały dom, więc jedzenie trzymalo się
na półkach.
- KARTA SIM - Nie działała. Chciałem się gdziekolwiek dodzwonić a nie można bylo, bo karta SIM którą dostałem okazała się już NIE WAŻNA.
- BRAK CIEPLEGO POSIŁKU - razem z polakiem się już z tego smiałem, bo o czymś takim u rolnika nawet nie było mowy.
Jedzenie trzeba bylo zapewnić sobie samemu. Do najbliższego sklepu było około 10 km. Bez samochodu, roweru. Trzeba było zapieprzac na piechotę, w jedna i
później 10 km w drugą.
Po ponad półtora miesiąca cieżkiej pracy, pieniędzy żadnych nie otrzymałem. Podobnie polak z którym pracowałem.
Jak się dowiedziałem, przede mną pracowało 3 Ukrainców i 2 Wegrów, którzy po dwóch miesiącach pracy, pieniedzy nie dostali - więc z pracy zrezygnowali.
Rolnik nie poczuwał się do jakiejkolwiek pomocy. Pieniądze dawał pośrednikowi, a ten brał je dla siebie, nie dając nic pracownikom.
stwierdziłem więc, że skoro nie płacili innym, polakowi, z którym tam byłem to czemu mieliby zapłacić mi ?
Poszedłem do rolnika, podziekowałem mu za prace.
Wykonałem później telefon do pani, mówiąc, że z pracy rezygnuje zaś pieniądze, które wydałem na busa, mają mi byc natychmiast zwrócone.
Bez zadnych pieniędzy za prace, bo i tak wiedziałem, że ich nie dostanę.
Pani stwierdziła, że jej to nie interesuje, i mam zadzwonić do pani Halinki, która mieszkała w Danii.
Zadzwoniłem - Opisałem sytuację ma co pani halinka stwierdziła, że pomóc mi nie może, nie wie kiedy pieniądze przyjdą i musze radzić sobie sam.
Zadzwoniłem ponownie do pani, z którą warunki pracy ustalalem na początku. Na ten telefon wydałem ostatnie pieniądze na koncie, tylko po to
by uslyszeć, że jej moja sytuacja nie interesuje i moge sobie robić co chce.
Następnego dnia z rana przyszedł rolnik, który kazał mi się do godziny 15 spakować i wynieść z domu.
Spakowalem sie, a ten już o godzinie 14 siedzial pod drzwiami domu pilnując czy wyjdę.
Wylądowałem na ulicy.
Do Danii zabrałem 300 duńskich koron, z czego część wydałem na jedzenie. Na koncie w telefonie nie miałem już ani grosza, pieniądze na powrór wydalem płacąc za
firme ANDREASAGRO na dojazd.
Doszedłem do najblizszego miasta - i stamtąd dzięki uprzejmości i życzliwości kabusewcy tira, przejechałem z nim całą Danię, aż do Hamburga.
Jako że mam rodzinę we Frankfurt Am Main - uznałem, że dużo łatwiej i szybciej dostanę się tam, niż do Polski.
Z Hamburga, znowu opisując swoja sytuację, dzieki uprzejmości konduktora, moglem za darmo przejechać pociągiem z HAMBURGA do HANNOVER.
Z HANNOVER przesiadka - ze stacji benzynowej, do której musiałem dojść, zabrał mnie kabusewca tira, aż do Frankfurtu.
Bez pieniedzy, kasy na koncie w telefonie. Tylko i wyłącznie dzieki temu, że sa jeszcze na tym świecie ludzie, którzy potrafią zrozumieć czyjąś sytuację i mu pomóc.
Konduktor w pociagu, z HAMBURGA widząc, że jestem zmeczony i niewyspany, przyniósł mi kawę - czegoś takiego, nie był w stanie zrobić rolnik, u którego przecież
codziennie po 12-14 godzin pracowałem.
Z Frankfurtu zadzwoniłem od razu. Najpierw do rodziny, a później do firmy andreasagro.
Nikt nie poczuwał sie do odpowiedzialności, za to, co się stało.
Za brak warunków, do normalnego życia w miejscu pracy. Za brak wypłat.
No nic.Totalna olewka i szukanie kolejnych jeleni.
Dlatego ostrzegam wszystkich i każdego z osobma, przed firma ANDREASAGRO.
Warunki jakie oferują na spotkaniu wydają sie być w wporządku. Mili, sympatyczni. A kiedy zaczyna się coś walić, to znikają i nic ich nie interesuje.
Dla każdego kto szuka pracy za granicą i korzysta z usług pośrednika, uprzedzam aby sprawdzał :
- IMIĘ I NAZWISKO POŚREDNIKA - NAZWĘ FIRMY POŚREDNICZĄCEJ
ADRES, MIEJSCOWOŚĆ, ULICA, TELEFON - SIEDZIBY FIRMY
- SPRAWDZANIA POŚREDNIKA NA WSZELKICH FORACH
(Czasem dużo więcej powie wam osoba, która miała już styczność z tym pośrednikiem
niż oferowane przez niego reklamówki, umowy, strony www )
- PIENIĄDZE - KONIECZNIE MIEJCIE SUMĘ KTÓRA POKRYJE WASZ EWENTUALNY POWRÓT DO DOMU
I W ŻADNYM WYPADKU ICH NIE WYDAWAJCIE. NIGDY NIE WIADOMO CO SIĘ MOŻE STAĆ.
- INFORMUJCIE RODZINE I ZNAJOMYCH - GDZIE JEDZIECIE, DO JAKIEJ PRACY
ZOSTAWCIE KOMUŚ Z RODZINY DANE POŚREDNIKA, ORAZ MIEJSCA W KÓTRYM MACIE PRACOWAĆ
- NIE WIERZCIE W OBIETNICE O ŚWIETNYCH WARUNKACH - NA MIEJSCU OKAZUJE SIĘ, ŻE CZĘSTO ZAPEWNIENIA MAJĄ NIE WIELE WSPÓLNEGO
Z RZECZYWISTOŚCIĄ
- SPRAWDZAJCIE CZY POŚREDNIK KIEDYKOLWIEK MIAL STYCZNOŚĆ Z PRACĄ, DO JAKIEJ WAS WYSYŁA.
( Mi kobieta powiedziała, że praca w miarę łatwa, tylko trochę smierdzi. Na miejscu, trzeba było robić rzeczy
jakie normalnie powinny wykonywać maszyny i ciężki sprzęt.
Pani - wnioskuję - NIGDY więc nie miała do czynienia z pracą do jakiej mnie wysyłała )
ODRADZAM, ODRADZAM, ODRADZAM.
Chyba, że ktoś bardzo chce być oszukany.
Pojawił sie wpis, że aby wpis był wiarygodny należy podać swoje pełne dane.
Kolejny szukający jelenia...
"pracownik krzyczy najgłośniej" - to ja ci życze cwaniaczku, żebyś znalazł sie w takiej sytuacji, w jakiej znalazłem się ja - i siedział cicho

Andrzej Wiktor Taranski - WROCŁAW
Takie dane powinny Ci chyba wystarczyć