Nie jestem znawca prawa dunskiego, czy mentalnosci Dunczykow, ale powodow problemow z halasliwymi sasiadami widze kilka:
- dunska tolerancja, w tym zakresie, ze nie dzieje sie nic nielegalnego, niebezpiecznego w zwiazku z tym nie ma co interweniowac.
- dunskie prawo dotyczace zaklocania ciszy nocnej, a raczej jego brak.
- dunskie wychowanie. Dla rodziny pracownikow fizycznych, czy ich dzieci jest zupelnie naturalne odreagowanie w weekend po ciezkim tygodniu pracy...Nie bedzie to wizyta w muzeum, czy wyjscie do kina, to bedzie ordynarne zalewanie sie w towarzystkie kilkunastu osob i gromadne, halasliwe wyjscie na dyskoteke. Nastepnie ostentacyjne wychodzenie z taksowki, polaczone z rzyganiem i wrzaskami typu: Ale sie splukalem, jaki jestem pijany, jaka to laskie moglem poderwac, gdybym nie zarzygal sobie koszuli itd.
Wielokrotnie bylam swiadkiem, jak to dunscy rodzice, cieszyli sie i z wielka ulga pomagali sie pakowac swoim nastoletnim pociechom, ktore mialy mieszkac na swoim, wlasnie z powodu konca glosnej muzyki i halasowania w domu. Nie wyobrazam sobie sytuacji, w ktorej przez 20 lat wychowuje dziecko, ktore juz w domu zakloca cisze nocna i swojej radosci, iz komus innemu podrzucam ten problem.
Znam tez kilka osob, ktore po doswiadczeniach mieszkania w blokach z Dunczykami, wolaly przeniesc sie na Brabrand i mieszkac w gettcie, anizeli ponownie denerwowac sie z powodu halasliwych sasiadow. Jak mi powiedzialno, tam - miedzy emigrantami - latwiej sie te sprawy zalatwia.